28-latek trafił do Pasów latem 2012 roku z fińskiego FC Lahti. W pierwszym sezonie w I lidze pomógł krakowianom w awansie do T-Mobile Ekstraklasy, ale rundę jesienną minionych rozgrywek stracił z powodu kontuzji śródstopia. Ogółem rozegrał dla Pasów 52 mecze, strzelił 8 goli i zaliczył 9 asyst.
Jego kontrakt z klubem wygasa z końcem czerwca i klub nie zaproponował mu nowej umowy. We wtorek tylko z trybun przyglądał się pierwszemu treningowi zespołu pod wodzą Roberta Podolińskiego, czekając na formalne zakończenie współpracy z Cracovią, którego się nie doczekał.
[ad=rectangle]
- Jakie będą moje pierwsze kroki? Czekam na Tabisza, który nie może mi podpisać tego g*** ("obiegówki" - przyp. red.), żebym mógł jechać do domu. Zostanę w Polsce tyle, dopóki Tabisz mi tego nie podpisze. Podpisać ten papier to jest taka ciężka praca... - mówi rozgoryczony "Edi", który bezowocnie spędził w siedzibie klubu kilka godzin.
Trener Podoliński ma dobre zdanie o 28-letnim pomocniku, ale nie miał wpływu na jego odejście. - To nie zależało od trenera. Ja już nie chciałem tu być. Ja to już mówiłem dziennikarzom, ale oni tego nie pisali, za co im dziękuję i klub też mnie nie chciał. Mam z tym spokój. Czy mogłem zostać? Raz tylko rozmawiałem z Profesorem o pieniądzach. Przez cały sezon tylko tyle tego było. Mój menedżer czasem rozmawiał. Klub nie był ze mnie zadowolony i ja też nie byłem zadowolony - mówi Bernhardt.
Jak Kirgijczyk będzie wspominał pobyt w Krakowie? - Wspomnienia będę miał dobre o klubie, o kolegach, ale są ludzie, o których zapomnę od razu, jak tylko wsiądę do samolotu. Kto to jest? Wszyscy dobrze wiedzą. Pierwszy sezon, trener Stawowy i tamta drużyna - to najlepsze wspomnienia. Ale rok temu już jednak było widać, że to się nie utrzyma. Za dużo ludzie pracowali przeciwko nam, przeciwko trenerowi i szukali zawsze problemów...