Liga się wyrównała - rozmowa z Pawłem Drumlakiem, pomocnikiem ŁKS-u Łódź

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Do kilku niespodzianek doszło w 12. kolejce ekstraklasy. Punkty z teoretycznie słabszymi zespołami straciły dwie warszawskie drużyny - Legia i Polonia, krakowska Wisła potknęła się właśnie z drużyną Pawła Drumlaka - ŁKS-em Łodź. Honor górnej części tabeli obronił Lech Poznań. Dla Drumlaka takie wyniki nie są jednak zaskoczeniem.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Krzyśków: Tyle kilometrów, ile przebiegłeś w meczu z Wisła, to chyba od początku sezonu we wszystkich meczach razem nie pokonałeś?

Paweł Drumlak: - Jak najbardziej. Zdawaliśmy sobie sprawę gdzie gramy i z jakim zespołem. Wisła potrafi grać bardzo dobrze, potrafi długo utrzymywać się przy piłce jak żaden inny, no może jeszcze oprócz Lecha Poznań, zespół w naszej lidze.

Wasza taktyka na spotkanie z Wisłą była już znana na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego

- Nie pozostawało nam nic innego jak ją konsekwentnie realizować. Cofnąć się i próbować gry z kontrataku. To był nasz klucz do nie przegrania na Wiśle i...

... i Bogusław Wyparło, który bronił jak w transie

- To, w jaki sposób wybronił kilka sytuacji, to nawet osoby zgromadzone na stadionie nie dowierzały, że po takich strzałach nie padł gol. Był klasą sam dla siebie. Chciałem jednak zauważyć, że Wisła zdawała sobie sprawę, że jak nie w pierwszej, piątej, to może dwudziestej strzeli tego upragnionego gola. Bramka dla Wisły wisiała w powietrzu. Koncentrowaliśmy się przede wszystkim na obronie własnej bramki.

Wisła miała optyczną przewagę, ale kontry w waszym wykonaniu, zwłaszcza w pierwszej połowie, mogły jednak przynieść zupełnie niespodziewany efekt i gola dla ŁKS-u

Przy zachowaniu zimnej krwi, można było te kontrataki lepiej doprecyzować, lepiej zakończyć. Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że punkt zdobyty na tak trudnym terenie ma swój wymiar, ma swoje znaczenie. Szkoda jednak, że tracimy punkty z rywalami naszego pokroju, a potrafimy zremisować z Legią czy Wisłą. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby zamienić te punkty na punkty zdobyte z innymi rywalami.

Rozmawialiśmy w tym sezonie już dwa razy przy okazji meczów Cracovia - ŁKS i właśnie... Pasy to niby wasz rywal do walki o utrzymanie się w lidze, ale nie widać było w meczach z tą drużyną takiej zawziętości, ambicji i walki o każdą piłkę jak w meczu z Wisłą?

- Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało tak jak mówisz, że zlekceważyliśmy Cracovię. Długo gram w piłkę i mogę przyznać, że są zespoły, z którymi obojętnie jak byśmy nie grali i obojętnie co byśmy nie robili na boisku, to jednak istnieje świadomość jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, że nam się nie uda wygrać. Robisz wszystko to co zwykle, podchodzisz ambicjonalnie do spotkania, chciałbyś zdobyć punkty, ale... Miałem taką sytuację, jeszcze kiedy grałem w Pogoni Szczecin i przy okazji spotkań z Górnikiem Zabrze, z którym nie zdobywaliśmy od kilkudziesięciu lat punktów na wyjeździe. Koncentrowaliśmy się przed tymi meczami i wiedzieliśmy, że przed wizytą w Zabrzu może być różnie, a jednak ani nie wygrywaliśmy, ani nie potrafiliśmy choćby zremisować. Nie wiem, czy ŁKS jest takim zespołem, który leży Cracovii. Postaramy się odmienić w rundzie rewanżowej tą niekorzystną dla nas statystykę i wtedy, gdy będziemy rozmawiali, ten los może już będzie dla nas korzystniejszy.

ŁKS zatem nie zlekceważył w tym sezonie Cracovii, ale czy Wisła to zrobiła w sobotnie popołudnie?

- Nie chce mi się prognozować, czy Wisła nas zlekceważyła, czy nie. Myślę, że nie. Miała w świadomości to, z jakim zespołem gra i w konsekwencji kiedyś ta bramka dla nich musi paść.

Praktycznie zawodnik każdej drużyny, która w tym sezonie przyjeżdża na Reymonta po zakończeniu meczu mówi, że mimo porażki z Wisłą, to jednak pokazaliśmy się z dobrej strony i w następnych spotkaniach będzie lepiej

- Uważam, że w meczach z drużynami zdecydowanie lepszymi wszystko rozgrywa się w sferze psychiki. Zespół wychodząc na murawę zdaje sobie sprawę, że nic tutaj nie może zrobić. Przed tym meczem powiedzieliśmy sobie jedno - trzeba spróbować, trzeba się odbić od dna i poszukać punktów nawet w Krakowie. Udało nam się to i zobaczymy co będzie w następnych spotkaniach.

Wracając do poprzedniego pytania - teraz nie jest to jednak ta Wisła, co jeszcze kilka lat temu. Każda drużyna, która w tym sezonie przyjeżdża na Reymonta stwarza sobie sytuacje do zdobycia gola i przy odrobinie szczęścia może tutaj sięgać jeżeli nie po komplet trzech oczek, to chociaż remisować. Nie jest już tak, kiedy grali tutaj Maciej Żurawski czy Tomasz Frankowski, gdy po 15 minutach było 3:0 dla gospodarzy a rywale modlili się o jak najniższy wymiar kary

- Nie ujmując nic Brożkowi i innym obecnym zawodnikom to uważam, że tamta Wisła była zdecydowanie lepsza od tej obecnej. Wielu piłkarzy z tamtego składu co prawda nadal gra w tym klubie, ale tamtej siły ofensywnej, czyli Frankowskiego i Żurawskiego w ataku, po bokach Uche i Kosowski trudno ponownie odtworzyć. Gdyby tamta Wisła zagrała z tą obecną, to byłbym pewny, że wygra ta drużyna ze starszym składem.

Liga się zatem wyrównała. Nie ma już drużyn, które potrafią gromić w każdym meczu rywali czterema czy pięcioma golami. Z kolei każda kolejka przynosi nam coraz to sensacyjne rozwiązania

- Wiadomo, że liga się wyrównuje. Popatrz na piątkowy mecz Polonii Bytom z Legią. Legia za czasów Kucharskiego i Pisza miałaby zagrać z Polonią i przegrać? Wtedy byłoby to nie do pomyślenia. Mam jednak nadzieję, że mecze czołowych drużyn z tymi skazywanymi na pożarcie nie będą tak wyglądały, jak to miało miejsce w tej kolejce. W Legii i Wiśle jest masa reprezentantów Polski i nie oszukujmy się, gdyby na papierze porównać te dwa zespoły do Polonii i ŁKS, to wygląda to strasznie. Nie ujmuję oczywiście nic nam czy Polonii, ale przed rozpoczęciem tych spotkań wszyscy stawiali na zdecydowany zwycięstwa faworyzowanych drużyn. Wisła, kiedy grała z Schalke czy innymi drużynami, to wyglądało to naprawdę pięknie. Obecnie można im co prawda pogratulować występu z Barceloną, ale wszyscy wiemy, że drużyna z Katalonii była bardzo nieskuteczna w rewanżowym spotkaniu w Krakowie.

W górnych rejonach tabeli nie ma zespołu, który umiejętnościami zdecydowanie odbiegałby od reszty stawki a drużyny z dołu tabeli potrafią urywać punkty faworytom. Nie pozostaje zatem teraz wam nic innego, jak wygrywać z bezpośrednimi sąsiadami w tabeli

- Mam nadzieję, że oprócz meczów z czołówką ligi, wreszcie zacznie nam się udawać punktować także z naszymi rywalami do miejsca o utrzymanie w lidze. Chcemy zacząć się piąć w górę tabeli.

Urywacie w tym sezonie punkty faworytom, ale nie wszystkie. Niektóre wasze kontry w meczu z Wisłą mogły okazać się zabójcze dla gospodarzy. Nie pamiętam, czy w drugiej połowie to ty podawałeś w polu karnym czy...

- Nie, nie - to Gevorgyan zagrywał do Jarki.

Kiedy patrzyłem na tą sytuację z wysokości trybun, to nasuwało mi się tylko jedno słowo: stres

- Stres i presja. Tak jak wspominaliśmy przed chwilą starą Wisłę. Z Szymkiem (Mirosławem Szymkowiakiem - przyp. red.) rozmawiałem na ten temat wiele razy i wniosek nasuwa się taki. Oni mieli świadomość tak mocnego zespołu, że jak ktoś przyjeżdżał do Krakowa to już na murawę wychodził z takim nastawieniem, że już po dziesięciu minutach będzie 2:0 dla Wisły. Znali swoją wartość i wiedzieli, że tak dobrze grają. Uważam, że trener Skorża jest tak samo dobrym strategiem jak Smuda, ale to właśnie za czasów Smudy taktyka Wisły była tak ustawiona, że rywale Wisły nie byli w stanie w żaden sposób zagrozić ich bramce. I jeszcze te dośrodkowania Kosowskiego i Uche były niesamowite. Wisła stwarzała sobie wtedy wiele okazji do zdobycia gola.

Wisła nadal jest jednak czołową drużyną ligi i jak wspomniałeś, obok Lecha Poznań, gra najlepiej w Polsce

- Obecna Wisła też potrafi dobrze grać, ale w meczu z ŁKS miała problem, bo Bodzio zagrał wspaniały mecz. Gdyby nie on w naszej bramce, mogło być różnie.

Proponuję zejść już z tematu Wisły i wrócić do obecnego sezonu. Powszechne stają się już głosy, że ten, kto pierwszy zdobędzie gola w danym meczu, na pewno nie zejdzie z murawy pokonany

- W naszej lidze najgorsze jest, że o zwycięstwie lub porażce decyduje wykorzystanie, lub nie, kilku okazji do zdobycia gola. Przypomina mi się nasz mecz z Górnikiem w Zabrzu w tym sezonie (ŁKS przegrał w Zabrzu 0:2 - przyp. red.). Mieliśmy okazję do zdobycia gola, mogliśmy prowadzić. A tak Górnik zdobył bramkę po naszym ewidentnym błędzie, gdy bramkarz zderzył się z naszym obrońcą. Później patrzy się na wyniki meczu i się mówi, że Górnik był lepszy. Kwestia przypadku rządzi czasami ligą.

W środę nadarza się okazja do konfrontacji z rywalem absolutnie w waszym zasięgu. Środa, Gdańsk i...

- Będziemy szukać punktów tak jak na Wiśle. Mam nadzieję, że nasze kontry w meczu z Lechią zakończymy bardziej szczęśliwie niż to miało miejsce w starciu z Wisłą.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)