Nie chcę być rezerwowym w kadrze - rozmowa z Łukaszem Sosinem, napastnikiem Anorthosisu Famagusta

Jeszcze dwa lata temu w Polsce liga cypryjska wywoływała jedynie drwiący uśmieszek. Dziś mistrz tej niewielkiej wyspy, Anorthosis Famagusta z Łukaszem Sosinem w składzie, ma wielkie szanse na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Z Sosinem rozmawialiśmy o meczu z Interem Mediolan, zarobkach na Cyprze a także transferze do Wisły Kraków.

Sebastian Staszewski: Cały mecz Ligi Mistrzów z Interem Mediolan przesiedziałeś na ławce rezerwowych. Jakie były tego powody?

Łukasz Sosin: - Byłem wtedy po chorobie. Wcześniej w meczu ligowym wystąpiłem 45 minut. Z Interem trener podjął decyzję, że nie potrzebuje drugiego napastnika. Zagrał Frousos i zdobył nawet gola. Mecz tak się ułożył, że było trzeba bronić dobrego wyniku a nie atakować. Dlatego po przerwie na boisko weszli dwaj defensywni pomocnicy i obrońca.

W ogóle w Lidze Mistrzów grasz coraz mniej. Najpierw 58 minut z Werderem, później ponad godzina z Panathinaikosem i 45 minut z Interem Mediolan. Teraz nawet nie wyszedłeś na boisko.

- Spokojnie. Jestem przekonany, że w kolejnych meczach będę już grał. Nie ma żadnego kryzysu. Wiem, że jestem potrzebny drużynie. Liga Mistrzów, liga cypryjska i Puchar Cypru - jest tych spotkań sporo i ciężko fizycznie to wszystko wytrzymać.

Czyli z Panathinaikosem i Werderem Brema powinniśmy zobaczyć cię na boisku?

- Decyzja oczywiście należy do trenera. W Anorthosisie jest normalna rywalizacja. Jeden gra a drugi siedzi na ławce. Nie mam w kontrakcie zapisu, że zawsze będę grać. Moim zdaniem w grupie Champions League jeszcze zagram. Ale ile i z kim to decyzja trenera.

Swoimi występami w Lidze Mistrzów tworzycie historię cypryjskiego futbolu. Tak podchodzicie do waszych występów w Champions League?

- Myślę, że tak. Każdy z nas zdaje sobie sprawę jak wielką mamy szansę. W najbliższej kolejce Ligi Mistrzów gramy z Werderem a Inter z Panathinaikosem. Zakładając, że mediolańczycy poradzą sobie z Grekami nam wystarczy remis do awansu. Szansa jest ogromna i trzeba ją wykorzystać.

Na ulicach jesteście traktowani jak bohaterowie?

- Na pewno na ulicach popularność i wdzięczność jest odczuwalna. Każdy Cypryjczyk jest z nas dumny i na każdym kroku otrzymujemy gratulacje. Czasem w restauracji właściciele nie pozwalają płacić rachunków. Na rękach nas jeszcze nie noszą (śmiech).

Podpisując umowę z Anorthosisem pewnie nawet nie marzyłeś o pojedynkach z najlepszymi klubami w Europie?

- Na pewno nie. Brałem pod uwagę, że zespół z Cypru może awansować do grupy Pucharu UEFA, ale nie Ligi Mistrzów. A do tego jeszcze wygrywać z tej grupie! Na zdrowy rozsądek to nie do pomyślenia. Sam jestem wielce zaskoczony naszą grą. Dla Europy takie rodzynki jak Artmedia Petrzalka czy my to fajna sprawa. No i gazety mają o czym pisać.

Gra przeciwko takim piłkarzom jak Adriano czy Zlatan Ibrahimović to największe przeżycie w twoim piłkarskim życiu?

- Mam nadzieję, że czekają mnie jeszcze większe przeżycia, ale takie mecze to wielka nauka. Co roku tych piłkarzy oglądało się w telewizji a teraz jestem uczestnikiem tego futbolowego święta. Życzę każdemu piłkarzowi możliwości gry przeciwko takim zawodnikom.

Z kim wymieniłeś się koszulką po meczu z Interem?

- Z nikim (śmiech)! Mam już sporo pamiątek, więc nie będę płakać.

Kiedy awansowaliście do fazy grupowej LM nikt nie spodziewał się, że powalczycie o awans. Teraz macie na koncie już pięć punktów. Zarząd przygotował jakieś specjalne premie?

- Na pewno będą dodatkowe pieniądze. Ciągle jest możliwość awansu. W następnej kolejce mamy największą szansę i spróbujemy ją wykorzystać. Zdajemy sobie sprawę, że mocni jesteśmy u siebie, bo na wyjazdach nie wygląda to rewelacyjnie. Jeżeli nie awansujemy to mamy zająć trzecie miejsce. Każda lokata powyżej ostatniego miejsca będzie sukcesem.

Trzecie miejsce i awans do Pucharu UEFA przed sezonem pewnie wzięlibyście w ciemno.

- Jasne. Jeżeli zajmiemy trzecie miejsce, to też będzie wielki sukces. Taki cel postawiliśmy sobie sami i niewiele brakuje abyśmy go wypełnili.

Nie zostałeś powołany na towarzyski mecz z reprezentacją Irlandii. Nie czujesz się tym zawiedziony?

- Na pewno czuję się zawiedziony. Trener widział mnie na treningach i miałem nadzieję, że zechce zobaczyć mnie w meczu. Tak się jednak nie stało. Beenhakker zadzwonił i powiedział, że nie dostanę powołania, ale dalej jestem w kręgu zainteresowań reprezentacji.

Nie jesteś zażenowany faktem, że bliżej powołania od ciebie jest Tomasz Zahorski, który dostał się przynajmniej na listę rezerwową? W ekstraklasie Zahorski prezentuje bardzo przeciętny poziom.

- Każdy chce grać w reprezentacji. Nie jestem szczęśliwy, że zostałem pominięty, ale ja nie chcę być rezerwowym. Jeżeli mam dostać zaproszenie na kadrę, to chcę grać a nie być na jakiejś liście rezerwowych. Trener postanowił tak a nie inaczej i muszę to zaakceptować. Szkoda, że znów będę musiał kibicować przed telewizorem.

Nie planujesz powrotu do Polski?

- Nie przewiduję powrotu do ligi polskiej. Nie ukrywam, że po meczach w Lidze Mistrzów są kuszące telefony z propozycjami gry w ligach zachodnich. Zobaczymy jak rozwinie się ten temat. Dużo zależy od losów Anorthosisu w Lidze Mistrzów. Do Polski na pewno nie wrócę.

Ale gdyby Wisła Kraków zdecydowała się wyłożyć za ciebie pieniądze i zaproponowałaby dobry kontrakt rozpatrzyłbyś ta ofertę?

- Oczywiście, że bym rozpatrzył, ale to sciene fiction. Dwa lata temu byłem wolnym zawodnikiem, rozmawialiśmy, ale Wisła nie skorzystała z moich usług. Podałem im swoje warunki i pozostało to bez odpowiedzi. Nie sądzę, więc, że teraz, kiedy trzeba za mnie jeszcze sporo zapłacić krakowianie rozpatrzą ten transfer. W Wiśle jestem na spalonej pozycji.

Przyznasz, że żaden polski klub nie zapłaci ci takich pieniędzy, jakie zarabiasz na Cyprze?

- Tak, ale taka jest prawda. Tu mam lepsze warunki niż mógłbym mieć w Polsce. Jest to dziwna sytuacja, że kluby z tak małego państwa płacą więcej niż z prawie 40 milionowego kraju. Na Cyprze grają tacy piłkarze, o których w Polsce jeszcze długo będzie się marzyć. Jest to przykre.

Komentarze (0)