Po porażce z Nomme Kalju atmosfera wokół Lecha Poznań znów zrobiła się nieco nerwowa. Wielu kibiców obawiało się powrotu demonów z przeszłości i szybkiego pożegnania się z Ligą Europejską. Lechici chcieli zrehabilitować się za wpadkę zwycięstwem z Piastem Gliwice. Podopieczni Mariusza Rumaka bez większych problemów ograli gliwiczan 4:0. - Lekko i łatwo nie było. Piast nie zawiesił nam poprzeczki zbyt wysoko, ale nie pozwalał nam strzelać bramek. Musieliśmy sami wypracować sobie akcje, nabiegać dobrze w pole karne, dzięki czemu wygraliśmy tak wysoko - mówi Marcin Kamiński.
[ad=rectangle]
- Cieszą trzy punkty i dobry start, bo chcieliśmy się odbić po spotkaniu z Nomme Kalju i pokazać, że porażka była przypadkiem, co udało nam się zrobić. W ostatnich dwóch sezonach nie zaczynaliśmy sezonu najlepiej, Legia od początku nam uciekała i potem ciężko było ją dogonić. Teraz jest troszeczkę inaczej. Musimy to podtrzymać, ale skupić się również na pucharach, bo w tym momencie jest to pierwszorzędny cel - dodaje.
Dla Piasta mecze z Lechem są prawdziwą zmorą. Kolejorz wygrał ostatnie pięć spotkań z imponującym stosunkiem bramek 16:0. - Nie ma co ukrywać, że Piast ostatnio nam leży. Cieszy wysokie zwycięstwo, bo morale zespołu rosną - kontynuuje obrońca poznaniaków.
Lech ostatnie ligowe spotkanie na własnym stadionie przegrał w drugiej połowie września z Pogonią Szczecin. Warto również odnotować, że ostatnią porażkę w europejskich pucharach na własnym stadionie kibice Kolejorza zobaczyli w 2010 roku, gdy lepsza okazała się Sparta Praga. Były to eliminacje do Ligi Mistrzów. - Chcemy stworzyć twierdzę na Bułgarskiej. W poprzednim sezonie przegraliśmy tylko jedno spotkanie i chcemy, żeby teraz było podobnie - zakończył Marcin Kamiński.