Początkowo sosnowiczanie mieli postawioną za cel walkę o miejsca 5-8, lecz na dzień przed inauguracją rozgrywek II ligi prezes klubu, Marcin Jaroszewski, otwarcie przyznał, że Zagłębie będzie walczyć w tym sezonie o zwycięstwo w lidze, dające awans do wyższej klasy rozgrywkowej.
[ad=rectangle]
Ta deklaracja znalazła odzwierciedlenie w pierwszym meczu. Wynik otworzył Krystian Getinger, zdobywając samobójczą bramkę. Od 10. minuty Zagłębie kontynuowało marsz do zwycięstwa. Najpierw dwukrotnie trafił Jakub Arak (10. i 15. minuta), a potem w jego ślady poszedł Przemysław Mizgała (22. minuta). Stal Mielec zdołała odpowiedzieć zaledwie jednym trafieniem, a autorem honorowego gola był Mateusz Cholewiak.
- Uważam, że kluczową sytuacją był ten pierwszy nieszczęśliwy gol, po którym zespół trochę się rozkleił. Powiem szczerze, trzeba oddać cesarzowi to, co cesarskie, gdyż zespół z Sosnowca od razu złapał nas za gardło, a potem rywale poszli za ciosem - skomentował trener Stali, Rafał Wójcik.
Po 22 minutach gry zapowiadało się na pogrom, lecz mniej efektowna druga połowa w wykonaniu Zagłębiaków, sprawiła, że zatrzymali się "tylko" na czterech golach. - Co czułem po tych 22 minutach? Byłem skupiony na meczu, ale każda kolejna bramka uspokajała mnie. Każdy zespół próbuje grać na zero z tyłu, my w drugiej połowie, niestety, straciliśmy jedną bramkę. Uważam, że jeszcze jedną mogliśmy stracić, a to oznacza, że nie spełniliśmy oczekiwań w tym aspekcie. Na szczęście, zdobyliśmy cztery gole, widzieliśmy dużą radość kibiców, a to cieszy. Wracając do 22. minuty, to czułem radość, że praca wykonana w trudnym okresie miała sens - podkreślił trener sosnowiczan, Mirosław Smyła.
W barwach Zagłębia w meczu ligowym zadebiutował Jakub Arak, który dołączył do klubu na zasadzie wypożyczenia z Legii Warszawa. - Po cichu liczyłem na udany debiut, a te dwie bramki pomogły nabrać pewności siebie mnie oraz całej drużynie, dzięki czemu grało nam się łatwiej - przyznał.
Arak rozpoczął pojedynek ze Stalą w wyjściowym składzie, a na ławce znaleźli się Piotr Giel i Łukasz Tumicz. Jak młody zawodnik zareagował na wieść o znalezieniu się w podstawowej jedenastce? - Radością bym tego nie nazwał, przyjąłem tę decyzję trenera ze spokojem, bo wierzę w swoje umiejętności - zaznaczył.
Debiutant strzelając dwa gole praktycznie w pięć minut przesądził o losach spotkania, stając się jednym z jego bohaterów. Boisko opuszczał przy gromkich oklaskach kibiców. - Od tego jestem, napastnika trzeba rozliczać z bramek, a cały zespół pracuje na to, by kreować sytuacje bramkowe - powiedział skromnie. - Jeszcze dużo pracy przede mną, to było dopiero pierwsze spotkanie, cały czas trzeba ciężko pracować i przekładać to na swoją postawę na boisku - dodał.