Po raz pierwszy w Warszawie piłkarze Śląska zagrali w czwartej kolejce. Miało to miejsce 29 sierpnia. Śląsk miał wtedy na swoim koncie dwa zremisowane spotkania i jedno zwycięstwo. Do stolicy kraju wrocławianie jechali więc ze sporymi nadziejami. Te brutalnie zniweczyli jednak zawodnicy grający w czarnych koszulach. Piłkarze Polonii pokonali Śląsk 3:0. Katem WKS-u okazał się Filip Ivanovski, który zaaplikował podopiecznym Ryszarda Tarasiewicza trzy gole.
Po meczu z Polonią Śląsk Wrocław w meczach wyjazdowych był niepokonany. Każda seria ma jednak swój koniec. Ten, w przypadku drużyny z Dolnego Śląska nastąpił 14 listopada. Tego to dnia gracze warszawskiej Legii strzelili Śląskowi cztery gole i pewnie wygrali mecz na własnym stadionie. - Porażka, dla takiego zespołu jakim na dzień dzisiejszy jest Śląsk Wrocław, beniaminka, z dużo mniejszym doświadczeniem nie jest wstydem - stwierdził na konferencji po piątkowym spotkaniu Tarasiewicz.
Przypadkiem na pewno nie jest to, że wrocławianie w lidze przegrali tylko trzy mecze, w tym dwa na wyjeździe. Potwierdza to także opiekun Legii. - To nie jest przypadek, że do tej pory Śląsk na wyjeździe przegrał tylko jedno spotkanie. Wygraliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie - powiedział Jan Urban na konferencji prasowej po meczu ze Śląskiem.
Dwie ligowe porażki na obcym stadionie, dwie akurat w Warszawie. Czy to jest jednak przypadkiem? Dodatkowo wrocławianie w stolicy stracili siedem bramek, nie strzelili ani jednej. Obydwie porażki przyszły po dobrych meczach, które Śląsk rozegrał kolejkę wcześniej. Być może na wrocławskich piłkarzy została rzucona jakaś "warszawska klątwa"...
Do końca tegorocznych rozgrywek piłkarzom ze stolicy, ale Dolnego Śląska pozostały trzy mecze. Optymistycznie podchodzi do nich Tarasiewicz: - Zostały jeszcze trzy mecze, które gramy u siebie. Mimo wszystko, że czeka nas jeszcze pojedynek z Wisłą czy Ruchem Chorzów, to na pewno będziemy grali o zwycięstwo - zaznaczył trener.