Pogoda od początku nie rozpieszczała bohaterów piątkowego meczu. Najpierw w Bytomiu padał deszcz, potem deszcz ze śniegiem, aż w końcu śnieg pokrył murawę stadionu przy ulicy Olimpijskiej. Jakby tego było mało, zachodni wiatr przeszkadzał w pierwszej połowie drużynie gości, a po przerwie stał się ich sprzymierzeńcem, co podkreślił po meczu Paweł Drumlak. - Warunki do gry były dziś bardzo trudne. W pierwszej połowie graliśmy pod wiatr i nie mogliśmy wyjść z własnej połowy. Po przerwie sytuacja odmieniła się na naszą korzyść i grało się już dużo łatwiej - komentował rozgrywający ŁKS.
Zaczęło się od przewagi miejscowych, ale aktywny był także napastnik gości, Adam Czerkas, który strzelał trzykrotnie na bramkę Polonii, ale miał rozregulowany celownik. To właśnie długie podania na Czerkasa były pomysłem na grę drużyny Grzegorza Wesołowskiego. Ten był jednak zbyt osamotniony w atakach, co skrzętnie wykorzystali niebiesko-czerwoni. W 26. minucie powinno być już 1:0, ale wyśmienitej okazji nie wykorzystał najlepszy snajper Polonii, Grzegorz Podstawek. Na szczęście dla miejscowych, ten sam piłkarz nie pomylił się 9 minut później, kiedy wykorzystał niefrasobliwość łódzkiej obrony i z najbliższej odległości umieścił futbolówkę w siatce. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się jednobramkowym prowadzeniem gospodarzy, do wyrównania dość niespodziewanie doprowadzili goście. Celnym uderzeniem popisał się Gabor Vayer, czego po meczu nie mógł odżałować trener bytomian. - Gdybyśmy nie stracili tej głupiej bramki do szatni, to kto wie jak potoczyłby się ten mecz dalej - denerwował się Marek Motyka.
Drugą część spotkania bardzo dobrze rozpoczęli niebiesko-czerwoni. W 51. minucie dwójkowa akcja Mariusza Przybylskiego i Jakuba Zabłockiego, po celnym strzale tego drugiego, wyprowadziła Polonię na prowadzenie. Dwie minuty później sędzia Grzegorz Gilewski nakazał zmienić piłkę na właściwą do gry na śniegu, bo na murawie bytomskiego obiektu zalegała już spora warstwa śniegu, choć ta wyposażona jest od niemal roku w instalację podgrzewającą (!?). Od tego momentu do roboty wzięli się przyjezdni. W 69. minucie faulowany w polu karnym Polonii był wprowadzony chwilę wcześniej na plac gry Vahan Gevorgyan. Karnego na gola zamienił pewnym strzałem Mladen Kascelan, czym ucieszył 100-osobową grupę fanów swojej drużyny. Ci ostatni mieli jeszcze większe powody do zadowolenia po upływie kolejnych pięciu minut. Wówczas prawą stroną w pole karne przedarł się Czerkas i mimo asysty jednego z obrońców zdołał oddać strzał z niemalże zerowego kąta. Jak piłka wpadła do siatki powinien wytłumaczyć kolegom z drużyny i kibicom golkiper Polonii, Michal Pesković, bo to zagranie nie miało prawa znaleźć drogi do bramki. Tym sposobem ŁKS objął po raz pierwszy w meczu prowadzenie i nie oddał go już do końcowego gwizdka, chociaż gospodarze końcówce mocno przycisnęli.
Polonia po raz pierwszy w tym sezonie uznawana była za faworyta spotkania i najwyraźniej nie poradziła sobie z tym balastem. Z kolei łodzianie utarli nosa krytykom, którzy upatrują w nich pewnego kandydata do spadku.
Polonia Bytom - ŁKS Łódź 2:3 (1:1)
1:0 - Podstawek 35'
1:1 - Vayer 44'
2:1 - Zabłocki 51'
2:2 - Kascelan (k.) 70'
2:3 - Czerkas 75'
Składy:
Polonia Bytom: Pesković - Basta, Owczarek, Klepczyński, Komorowski - Trzeciak (61' Wolański), Przybylski, Grzyb, Jaromin (78' Sokolenko) - Podstawek, Zabłocki (52' Zieliński).
ŁKS Łódź: Wyparło - Ognjanović (74' Mowlik), Adamski, Leszczyński, Marciniak - Biskup (67' Gevorgyan), Drumlak, Kascelan, Stachowiak - Czerkas, Vayer (58' Kujawa).
Żółte kartki: Jaromin (Polonia) oraz Stachowiak (ŁKS).
Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom).
Widzów: 5 000.
Najlepszy piłkarz Polonii: Grzegorz Podstawek.
Najlepszy piłkarz ŁKS: Paweł Drumlak.
Najlepszy piłkarz meczu: Paweł Drumlak.