Dwa talenty na miarę Europy

Błaszczykowski i Boruc mają bardzo silne pozycje w swoich klubach. Ten pierwszy wyrósł na gwiazdę Borussi Dortmund, z kolei reprezentacyjny bramkarz od dawna uważany jest za najmocniejszy punkt Celticu Glasgow. Czy to powód do dumy? Czy ten minimalizm ilościowy może faktycznie cieszyć?

Historia Błaszczykowskiego przypomina tę z bajki, w dodatku pisaną przez autora, którego zupełnie poniosła fantazja. Kuba będąc małym chłopcem wychowywał się w miejscowości Truskolasy nieopodal Częstochowy, a pierwsze kroki piłkarskie stawiał w zespole Rakowa. Gdy wypatrzył go trener Wisły Werner Liczka, młody pomocnik reprezentował barwy miejscowego KS-u, występującego w czwartej lidze. Błaszczykowski szybko wdarł się do pierwszego zespołu "Białej Gwiazdy", szybko też wywalczył sobie miejsce w wyjściowej "jedenastce". Brylującym na boiskach ekstraklasy, a także w Pucharze UEFA, natychmiast zainteresowały się zachodnie europejskie kluby. Kuba przeniósł się do Niemiec, gdzie przyodział barwy Borussi Dortmund. Stał się etatowo powoływanym do reprezentacji Polski zawodnikiem, a dzisiaj powszechnie uważany jest za najbardziej dynamicznego i kreatywnego piłkarza, jakiego w ogóle Polska wypuściła na rynek.

Legia Warszawa słynie z tego, że potrafi wyszkolić doskonałych (przynajmniej jak na polskie warunki) bramkarzy. Artur Boruc wyrósł jednak na golkipera, dla którego nasza ekstraklasa po prostu stała się zbyt słaba. - Artur nie tylko pod względem sportowym, ale i mentalnym szybko osiągnął poziom międzynarodowy. Jego atutem jest to, że doskonale znosi stres meczowy i potrafi wznieść się na wyżyny umiejętności właśnie w najważniejszych meczach sezonu - ocenił Andrzej Krzyształowicz, były zawodnik Legii, a obecnie szkoleniowiec bramkarzy w łódzkim Widzewie.

Trener kadry Leo Beenhakker wielokrotnie powtarzał, że po polskich boiskach – jak po każdych innych – biegają wielkie talenty, tylko trzeba umieć je wyłowić. W naszym kraju sieć scoutingu stoi na kiepskim poziomie. W tym względzie najlepiej prezentuje się chyba poznański Lech, który z reguły sprowadza do drużyny lepszych piłkarzy, niż miał dotychczas. Wisła Kraków chce się wzmacniać, nie wydając pieniędzy, przez co z każdym rokiem jest coraz słabsza. Legia Warszawa szuka zawodników na Półwyspie Iberyjskim. Potem jednak okazuje się, że kupieni gracze potrzebują kilku miesięcy, by w ogóle pojawić się na boisku, gdyż nie mają siły biegać i szybko łapią kontuzje. Ani Wisła, ani Legia, nie przeczesują należycie niższych lig w celu wynalezienia perełek. Tacy zawodnicy, jak Błaszczykowski, zdarzają się co najwyżej raz na kilka lat.

Ciężko silić się na optymizm. Jak na tak wielki potencjał ludzki, jakim dysponuje nasz naród, dwóch piłkarzy na poziomie europejskim to nie jest zbyt dobry rezultat.

Komentarze (0)