Chcę pokazać hejterom, że nie mają racji - rozmowa z Vanją Markoviciem, pomocnikiem Korony Kielce

Sebastian Najman
Sebastian Najman

Podczas reprezentacyjnej przerwy o odpoczynku w zespole nie ma mowy. Trenujecie dwa razy dziennie, przykładając dużą wagę do zagadnień taktycznych. Możesz coś powiedzieć na ten temat?

- Trener chce żebyśmy grali jak najczęściej kontratakiem. To już 3 trener, kiedy jestem w zespole i nigdy jeszcze nie graliśmy ataku pozycyjnego. Staramy się wykorzystywać to, że mamy szybkich skrzydłowych, musimy tylko utrzymać piłkę po odbiorze w środku pola, zagrać 2-3 podania i prostopadle posłać ją do przodu. Mam nadzieję, że efekty naszej pracy będą w końcu widoczne.

Pomówmy trochę o tobie. W kilku wywiadach podkreślałeś, że bardzo chciałbyś w końcu strzelić gola w ekstraklasie. Mimo 30 występów cały czas czekasz na ten moment.

- Walczę o to w tym sezonie, ale jako zespół nie mamy zbyt wielu bramek, a co dopiero żeby strzelał je defensywny pomocnik (śmiech). Tak naprawdę nie wiem nawet ile dokładnie ich strzeliliśmy, bo staram się na patrzeć na tabelę. Piłkarze na mojej pozycji mają inne zadania niż zdobywanie goli. Miałem swoje okazje, ale bramkarz obronił. Jak nie trafiam, to przynajmniej staram się asystować.

Trzeba przyznać, że dość szybko wkomponowałeś się w kielecki zespół. Co innego twój brat - Ivan - który musiał opuścić Kielce, co u niego słychać?

- Obecnie leczy kontuzję, ostatnio operował kolano. Bardzo się cieszę z tego jak sobie radzi, bo trafił z drugiej drużyny Korony do CSKA Sofia, lidera bułgarskiej ligi. Wywalczył tam miejsce w pierwszym składzie, podpisał kontrakt na 3 lata. Przez ostatnie pół roku wykonał bardzo dobrą robotę i może mieć okazję do pokazania się w Europie.

Liczysz, że zagrasz jeszcze kiedyś w jednej drużynie z Ivanem?

- Oczywiście. Chciałbym wystąpić w jednej drużynie, ale też przeciwko (śmiech). Razem graliśmy przez 11 lat, a przeciwko sobie nigdy i jakby tak się stało, to musiałbym go pilnować, ponieważ jest ofensywnym pomocnikiem.
W lecie dużo pisało się o twoim odejściu z Korony. Najpoważniejsze oferty dotyczyły gry w 2. Bundeslidze. Postanowiłeś jednak zostać, dlaczego?

- Podjąłem taką decyzję tydzień przed końcem okienka transferowego. Wszystkie drużyny skończyły wtedy już swoje przygotowania i nie było sensu odchodzić z Kielc. Tutaj nie tylko dobrze się czuję, ale mam też już jakąś pozycję i wywalczyłem sobie miejsce w zespole. Wiem, że do zimy mogę tutaj pograć i zdobyć dodatkowe doświadczenie, które jest mi bardzo potrzebne.

Wiadomo, że 2. Bundesliga jest bardzo silna i zależy mi teraz na tym, żeby grać jak najwięcej. Nie chciałem też odchodzić w momencie, kiedy drużyna miała na swoim koncie jeden punkt. Wyglądałoby to na moją ucieczkę, a nie lubię tak postępować. Zostając tutaj chcę też pokazać tym wszystkim hejterom, że nie mają racji. Jako drużyna mamy potencjał. W ostatnim sezonie było podobnie, a ostatecznie zabrakło nam punktu do górnej ósemki. Naprawdę wierze, że jeszcze wszystko da się zrobić.

Mówisz, że możesz pograć do zimy. Czy to oznacza, że w przerwie zmienisz klub?

- Nic nie wiadomo. Teraz jednak nie myślę o transferze, bo mam na to jeszcze 3 miesiące. Najważniejsze jest obecnie, żebyśmy zaczęli wygrywać, a nie to gdzie będę grał w przyszłości. Jeśli pojawi się dobra oferta, to już będzie moja decyzja. Jeśli teraz wygramy 4-5 spotkań, to później możemy grać o górną połówkę tabeli i to też będzie dla mnie jakiś sygnał co robić.

Macie na swoim koncie 7 punktów, a ty powtarzasz, że możecie grać w grupie mistrzowskiej. Naprawdę liczysz, że Korona zamiast bić się o utrzymanie, wskoczyć do pierwszej ósemki?

- Ja w to wierzę. Jestem optymistą i wiem, że wielu ludzi będzie się z tego śmiać, ale trudno. Uważam, że tak jak myślisz, tak ci też później idzie w życiu. Jeśli zdobędziemy jak najwięcej punktów do końca tego roku, to następną rundę zaczniemy dużo lepiej. Wiem, że w tej lidze da się odrobić każdą różnicę, nawet jakby się przegrywało wszystkie mecze, to i tak byłaby szansa na odrobinie strat. To nie jest liga hiszpańska, gdzie już na początku wiadomo kto powalczy o pierwsze cztery pozycje. Przed nami ciężkie mecze, ale nawet jakbyśmy nie byli w takiej sytuacji jak teraz nie mielibyśmy łatwo.

Co musi się zmienić?

- Nie możemy się załamywać, jest jeszcze bardzo dużo grania. Jeśli będziemy myśleć negatywnie, to znów przegramy. Musimy myśleć o zwycięstwach, o tym, że wygramy jeden, drugi mecz. Jeśli na cztery najbliższe spotkania udałoby nam się wygrać dwa, to myślę, że byłby to bardzo dobry wynik jak na naszą sytuację.

Czy Vanja Marković powinien zostać w Koronie do końca obecnego sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×