- Po pierwszej połowie wydawało się, że jesteśmy w miarę dobrze przygotowani do tego spotkania i kontrolujemy wydarzenia na boisku. Dokonane zmiany i nasze gorsze podejście w drugiej połowie spowodowało, że już nie kontrolowaliśmy tego meczu - zaznaczył trener .
[ad=rectangle]
Jego zespół przegrał na Pomorzu Zachodnim 0:1. Od początku spotkania miał jednak optyczną przewagę i wydawało się, że kwestią czasu jest, gdy zmusi gospodarzy do błędu skutkującego zwycięską bramką. - Powinniśmy do przerwy prowadzić przy tym, co się działo na boisku i mieć wszystko pod kontrolą. Niestety tak się nie stało. Nie postawiliśmy kropki nad "i". Były tylko zalążki akcji, a nie było finalizacji - ocenił trener Siarki.
Wszystko zmieniło się po kwadransie przerwy. Błękitni ożywili się i zaczęli stwarzać sytuacje. Piętnaście minut przed końcem dopięli swego i Krzysztof Filipowicz zdobył gola na wagę trzech punktów. - Bardzo prosty błąd w środku obrony i bramka. Później walczyliśmy tylko z nerwami, żeby sobie ponownie uporządkować grę. To nie jest takie proste. Ciężko się pracuje na to żeby sobie ułożyć grę a bardzo łatwo się wszystko traci. W naszym przypadku to się sprawdziło - stwierdził Ryszard Kuźma.
Drużyna z Podkarpacia spadła w tabeli na szóstą pozycję. W kolejnym spotkaniu podejmie Limanovię. - Trochę drogi przed nami. Musimy sobie to wszystko spokojnie poukładać, bo następny mecz za tydzień i trzeba o nim myśleć - zakończył.
Spory dystans, ponad 700 kilometrów, czekał również kibiców Siarki, którzy wspierani przez fanów z Sandomierza i Dębicy w grupie ponad pięćdziesięciu osób stawili się na stadionie przy ulicy Ceglanej. Zaznaczyli oni swoją obecność głośnym dopingiem, lecz by zdążyć na pociąg w drogę powrotną musieli oni opuścić stadion pod koniec pierwszej połowy. Oprócz Kotwicy Kołobrzeg niedzielny wyjazd był jednym z najdalszych dla Siarki w całym sezonie.