Już do przerwy drużyna prowadzona przez Walerego Gazzajewa wygrywała 2:0. Rywale wykorzystali nieuwagę Manuela Arboledy, a później Zlatko Tanevskiego. - Lech po niezłym początku - kilku czy kilkunastu minutach niezłej gry - potem praktycznie całkowicie oddał inicjatywę CSKA. Te stracone bramki były konsekwencją zachowawczej gry i przede wszystkim dwóch indywidualnych błędów - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zauważa Paweł Wojtala.
Zdaniem byłego piłkarza Lecha, błędem drużyny było ograniczenie się do defensywy, co zaowocowało stratą dwóch goli. Przebudzenie po przerwie okazało się niewystarczające, by zdobyć choć punkt. - Szkoda, że Lech tak naprawdę zaczął grać w drugiej połowie. Mam takie wrażenie, że w pierwszej połowie niestety zagrał zbyt bojaźliwie. Zawodnicy koncentrowali się przede wszystkim na tym, żeby nie stracić bramki. Kiedy były już dwie stracone, wtedy można było łatwiej grać do przodu i spróbować swojej szansy w akcjach ofensywnych - przekonuje 12-krotny reprezentant Polski.
Kolejorz jedyne trafienie zaliczył w 66. minucie, kiedy dobrym strzałem z rzutu wolnego popisał się Semir Stilić, ekspert od tych elementów gry. - Lech pokazał to, co ostatnio ma najmocniejsze w europejskich pucharach, czyli stałe fragmenty gry. Szczególnie te wykonywane przez Stilicia są bardzo niebezpieczne. Była nawet szansa, żeby wpadła druga bramka, ale moim zdaniem Lech zaczął grać za późno, kiedy już nie było nic do stracenia, kiedy przegrywał 0:2 - podkreśla Wojtala.
Obecnie CSKA przewodzi w grupie H z kompletem zwycięstw, natomiast Lech ma na koncie 1 punkt. Tę sytuację trudno uznać za komfortową. - Jest to naprawdę niewiele. Nie chodzi koniecznie o ten mecz z CSKA. Moim zdaniem, punkty zostały stracone u siebie z Nancy. Będzie bardzo trudno to odrobić. Bardzo chciałbym, żeby Lech grał dalej, ale szanse są niewielkie - kończy były piłkarz poznańskiej drużyny.