Pierwsza część spotkania nie zapowiadała takiego pogromu. - Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego meczu i w pierwszej połowie to się potwierdzało. Nikt nie chciał popełnić błędu, bo dla obu zespołów zdobycie kompletu punktów było niezwykle istotne - powiedział obrońca Dawid Szufryn.
[ad=rectangle]
Krótko przed zejściem do szatni strzelanie rozpoczął Armand Ella Ken. Kameruńczyk strzelił też siódmą bramkę w 89. minucie. Po zmianie stron Sandecja szybko zdobyła drugiego gola autorstwa Mouhamadou Traore i rozpoczęła się lawina. Fabian Fałowski chwilę po wejściu na boisko strzelił dwie bramki. Do siatki trafili także Łukasz Grzeszczyk i Dawid Szufryn. Do kanonady włączyli się też tyszanie, a Łukasza Radlińskiego pokonali Marcin Wodecki i Michał Biskup.
- Coś w naszych głowach puściło i w końcu pokazaliśmy niemałe umiejętności, które w nas drzemią. Wszystko zaskoczyło i nie mogliśmy w to uwierzyć. Co akcja, to padała bramka. Mieliśmy bardzo dużą przewagę w środku pola, zdominowaliśmy ten sektor boiska. Trener przed meczem mówił, że wierzy w nas i w to, że potrafimy grać w piłkę na wysokim poziomie - wyjaśnił Szufryn.
Ważnym momentem tego spotkania było wejście wychowanka FC Barcelony Armanda Elli. 21-letni skrzydłowy zastąpił w 25. minucie kontuzjowanego Kamila Słabego i nie tylko dał sygnał do ataku, ale też rozruszał grę sądeckiego zespołu.
- W meczu z GKS-em Tychy było widać, że w tym chłopaku drzemią ogromne możliwości. Napędzał nasz przód, czuł się bardzo dobrze i praktycznie każdy drybling, każde zagranie mu wychodziło. Swój kunszt pokazał przy swojej drugiej bramce, gdy z pierwszej piłki uderzył z powietrza prawą nogą i nie dał szans golkiperowi. Do tego bardzo dobrze pracował w defensywie - pochwalił swojego kolegę z drużyny Dawid Szufryn.