Przed tym meczem faworytem byli zdecydowanie gospodarze, którzy bardzo dobrze spisują się w lidze. Początkowe fragmenty tego spotkania przebiegały pod dyktando Śląska Wrocław. W 4. minucie Krzysztof Ulatowski, lecz przez niepotrzebny drybling stracił piłkę. Podobne błędy zdarzyły się jego kolegom z zespołu, którzy nie potrafili wyciągnąć wniosków z poczynania Ulatowskiego. Dobrze w tym fragmencie potyczki spisywała się defensywa gości, która skutecznie rozbijała ataki gospodarzy. W 12. minucie w polu karnym padł Janusz Gancarczyk, ale został powstrzymany przepisowo. Chwilę potem pierwszą akcję przeprowadził ŁKS, lecz Jakub Biskup szybko stracił futbolówkę. W dalszych minutach obraz gry nie ulegał zmianie. Brakowało strzałów w światło bramki, obrońcy wykazywali się większym sprytem od napastników, a na trybunach panowała wspaniała atmosfera.
W 27. minucie świetną akcję przeprowadzili gospodarze. Bardzo aktywny w całym meczu Krzysztof Ostrowski dośrodkował w pełnym biegu wprost na głowę Tomasza Szewczuka, który strzelił, ale w ostatniej chwili na drodze piłki stanął Zdzisław Leszczyński. Co nie udało się w tej minucie, udało się 120 sekund potem. Z rzutu rożnego piłkę na długi słupek wrzucił Sebastian Mila, a tam był już Piotr Celeban, który wpakował ją do siatki. - Ta bramka zmusiła ŁKS do odważniejszej gry - stwierdził po spotkaniu Antoni Łukasiewicz, piłkarz Śląska. Łodzianie przez 35 minut nie potrafili celnie uderzyć na bramkę strzeżoną przez Wojciecha Kaczmarka. Ta sztuka udała się Biskupowi, ale na posterunku był bramkarz gospodarzy. Na dwie minuty przed przerwą powinno być 2:0, ale lob Szewczuka zakończył się wybiciem piłki przez Adriana Woźniczkę piłki z linii bramkowej.
Druga część meczu rozpoczęła się od ataków gości, którzy za wszelką cenę dążyli do wyrównania. To jednak Śląsk przeprowadzał skuteczniejsze akcje. W 54. minucie w polu karnym faulowany przez Rafała Kujawę był Celeban. - Byłem blisko Piotrka Celebana, ale nie widziałem dokładnie faulu. Sędzia też był blisko więc zapewne widział dokładnie sytuację i podjął słuszną decyzję - mówił Łukasiewicz. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Sebastian Dudek i pewnym strzałem przy słupku pokonał Bogusława Wyparłę. - Ta bramka nas uspokoiła - dodał Antoni Łukasiewicz. Kilka chwile potem świetną akcję zepsuł Mila. Gospodarze wychodzili dwóch na jednego. Wrocławianie bardzo mądrze rozgrywali swoje akcje skrzydłami. - Śląsk zagrał swoją ulubioną piłkę, czyli przeprowadzał akcje skrzydłami - powiedział szkoleniowiec ŁKS-u, Grzegorz Wesołowski.
Wrocławianie skutecznie kontrowali. - Musieliśmy się odkryć, czym naraziliśmy się na kontry Śląska. Skoro przegrywaliśmy 2:0, to żeby zremisować tak należało postąpić - argumentował Adam Czerkas. Nie udało się gościom zdobyć gola, a mało tego zostali skarceni trzecim golem. W 75. minucie Mila wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem ŁKS-u i podwyższył wynik spotkania. Mimo ambitnej gry goście nie potrafili zadać skutecznego ciosu i trafić do siatki. Gospodarze próbowali jeszcze zdobyć kolejne gole, ale na przeszkodzie stawał Wyparło. To głównie dzięki niemu w ostatnich minutach gry nie padły kolejne bramki. Golkiper z Łodzi lepszy był od Vuka Sotirovicia i Janusza Gancarczyka. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i Śląsk w pełni zasłużenie pokonał ŁKS Łódź 3:0. - Przegraliśmy zasłużenie. Śląsk był lepszy - zakończył trener zespołu z Łodzi.
Śląsk Wrocław - ŁKS Łódź 3:0 (1:0)
1:0 - Celeban 29'
2:0 - Dudek (k.) 56'
3:0 - Mila 75'
Składy:
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Łukasiewicz, Pawelec, Ostrowski (79' Sotirović), Dudek, Mila, Ulatowski, J. Gancarczyk (87' Biliński), Szewczuk.
ŁKS Łódź: Wyparło - Stachowiak, Marciniak, Drumlak, Leszczyński, Adamski, Kašćelan, Vayer (33' Kujawa), Czerkas (83' Bartosiewicz), Woźniczka, Biskup (62' Gevorgyan).
Żółte kartki: Mila, Kujawa (Śląsk) oraz Adamski, Kašćelan (ŁKS).
Sędzia: Piotr Pielak (Warszawa).
Widzów: 6000.
Najlepszy piłkarz Śląska: Krzysztof Ostrowski.
Najlepszy piłkarz ŁKS-u: -
Piłkarz meczu: Krzysztof Ostrowski.