Lech do tej pory rywalizował z Athletic Bilbao oraz FC Barceloną. Z tym pierwszym zespołem dwumecz odbył się w sezonie 1983/1984, a lechici u siebie wygrali 2:0, lecz na wyjeździe polegli aż 0:4. Nieco lepiej było pięć lat później ze słynną Barceloną, gdzie losy awansu po dwóch remisach rozstrzygnęły się dopiero w rzutach karnych na korzyść Hiszpanów. - Jak widać Lech na własnym boisku nie przegrywa z zespołami hiszpańskimi. Oby tak było w czwartek - zauważa Piotr Reiss, który w tamtych czasach mecze Lecha oglądał z trybun poznańskiego stadionu. - Pamiętam te mecze. Wtedy oglądałem je z perspektywy trybun, a obecnie z ławki rezerwowych.
36-letni napastnik wierzy, że Kolejorz osiągnie korzystny wynik i zachowa szanse na awans do kolejnej rundy. - Jeśli nie przegramy to matematycznie będziemy mieli szanse na wyjście z grupy. Chcemy jednak zwyciężyć, bo przybliży nas to do dalszej fazy Pucharu UEFA. Mam nadzieję, że dzisiejszy Lech nie zawiedzie i rozstrzygnie spotkanie z Deportivo na swoją korzyść. - mówi "Rejsik".
Lechita liczy, że wreszcie otrzyma szansę gry w fazie grupowej Pucharu UEFA. Dotychczasowe dwa mecze przesiedział na ławce rezerwowych. - Znając trenera Smudę to nie za bardzo stawia na rezerwowych i zmian dokonuje późno. Jestem jednak gotowy i jeśli trener na mnie postawi to postaram się nie zawieść. Staram się być jednym z ogniw, które w tym zespole funkcjonuje - opowiada Reiss.
Napastnik Kolejorza w tym sezonie tylko kilka razy wybiegał na boisko w pierwszym składzie. - Sam nie wiem jaka jest moja rola w drużynie. Wszyscy mówią, że jestem kapitanem, a na palcach jednej ręki mógłbym policzyć ile razy wyprowadzałem w tym sezonie zespół na boisko. Nie poddaję się i na treningach staram się pokazać z jak najlepszej strony - zakończył Piotr Reiss.