Gdy bełchatowianie jeszcze jako BOT GKS Bełchatów zdobyli mistrzostwo, pochwałom i gratulacjom nie było końca. Wszyscy szykowali się na rozgrywki w Pucharze UEFA, starano się zatrzymać piłkarzy w klubie, oferując im ponoć astronomiczne wynagrodzenia. Co było dalej to chyba już każdy wie. Podopieczni trenera Oresta Lenczyka nagle stracili świetną formę i coraz bardziej staczali się w dół. Mimo to Tomasz Wróbel cieszył się niesłabnącą popularnością. Po objęciu drużyny przez Pawła Janasa nic nie wskazywało, że ulegnie to zmianie. Ba, "Wróbelek strzelił nawet bramkę w wygranym przez PGE GKS spotkaniu 1. kolejki Ekstraklasy z Lechem Poznań.
Niespodziewanie jednak media obiegła informacja, że Janusz Dziedzic i właśnie Wróbel zostali odsunięci od pierwszej drużyny. Obydwaj zawodnicy zgodnie powtarzali, że jest to wola trenera i nie mają zamiaru się temu sprzeciwiać, aczkolwiek było im z tego powodu bardzo przykro. Mogli siąść i płakać, ale postanowili udowodnić swoją wartość. "Ćwirasowi" udało się odzyskać zaufanie Janasa i zaczął pojawiać się w meczowej osiemnastce. Niestety nie oznaczało to dla niego pewnego miejsca w tym gronie.
Ostatnio pojawiły się informacje, że bełchatowskim pomocnikiem interesuje się Cracovia Kraków, a sam zawodnik wyraża chęć zmiany klubu na taki, gdzie będzie mógł regularnie grać. - Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że bardzo mnie cieszy zainteresowanie moją osobą Cracovii, ale także innych klubów, bo takie w tej chwili już są. Mamy jeszcze jedno spotkanie w Pucharze Ekstraklasy i dopiero wtedy będę wiedział coś więcej. Wszystko jednak leży w rękach działaczy z Krakowa i z Bełchatowa, ponieważ mam jeszcze z PGE GKS ważną roczną umowę. Zdarzyć się może jeszcze wszystko. Moja sytuacja jest na pewno lepsza niż przed trzema miesiącami i teraz liczy się głównie to, że wygrywaliśmy swoje spotkania i zajmujemy bardzo dobrą lokatę w tabeli.
Gdyby zapowiadany transfer doszedł do skutku to nie ulega wątpliwości, że w PGE GKS straciliby jednego z najbardziej wartościowych graczy, który tworzył historię tego klubu. - W Bełchatowie przeżyłem wspaniałe chwile. Zdobyliśmy wicemistrzostwo, graliśmy w Superpucharze, w finale Pucharu Ekstraklasy. Dzięki Bełchatowowi zaistniałem w polskiej piłce nożnej. Czy będzie żal opuszczać drużynę? Na pewno w jakimś stopniu tak, ale dla mnie liczy się gra i będę musiał podjąć taką, a nie inną decyzję, jeżeli chodzi o odejście - Wróbel w taki sposób podsumował lata spędzone w Bełchatowie, kolejny raz wspominając, że dla niego liczą się tylko występy w lidze.
Ostatnio tematem dającym dużo do myślenia był sentyment piłkarza do dawnego klubu. Część z zawodników uważa się za takich profesjonalistów, że wszystko co było kiedyś zostawiają za sobą i nie mają najmniejszego zamiaru do tego wracać. Może słowa te nie dotyczą dokładnie Piotra Lecha, ale były kolega Wróbla z drużyny stwierdził, że nie jest sentymentalny i nie czuje czegoś takiego w stosunku do PGE GKS. Wróbel postanowił dokładnie wyjaśnić jak wygląda to w jego przypadku: - Na początku chciałbym z wielkim uśmiechem na twarzy pozdrowić Piotrka Lecha za pośrednictwem serwisu SportoweFakty.pl, ponieważ wiem, że on najprawdopodobniej przeczyta te słowa. Jeżeli mówimy o sentymentalizmie to jest to indywidualna sprawa każdego z nas, ale ja mogę zadeklarować, że takie uczucie z mojej strony w stosunku do Bełchatowa na pewno będzie i jeżeli zmienię barwy klubowe to bardzo miło będę wspominał chwile spędzone tutaj.