Przyjezdni w Gliwicach wyszli na prowadzenie po ewidentnym błędzie sędziego, który nie zauważył dużego spalonego. Później jednak bełchatowianie musieli radzić sobie bez wykluczonego za czerwoną kartę Błażeja Telichowskiego. - To było kluczowe dla losów tego meczu. Nieważne jaką bramkę strzeliliśmy, czy była ona ze spalonego czy nie. My jesteśmy od zdobywania goli, a nie od podnoszenia chorągiewek. Później oni będą z tego rozliczani - powiedział Arkadiusz Piech, napastnik PGE GKS-u Bełchatów. - Strzeliliśmy bramkę tak jak zakładaliśmy i kontrolowaliśmy mecz. Stwarzaliśmy Piastowi problemy w obronie i mieliśmy swoje sytuacje. Też mogłem się lepiej zachować, gdy wyszedłem sam na sam, ale niepotrzebnie podawałem do Michała. Później czerwona kartka zrobiła wszystko, bo popsuliśmy sobie grę i przegraliśmy spotkanie na własne życzenie - dodał.
[ad=rectangle]
Dla Brunatnych jest to druga porażka w drugim wiosennym pojedynku. W minionej kolejce polegli oni bowiem przed własną publicznością z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - To boli, bo powinniśmy te mecze wygrać. Mieliśmy ku temu spore szanse, ale niestety po raz kolejny sami sobie nie potrafimy pomóc - kręcił głową snajper.
Strata przez podopiecznych Kamila Kieresia kolejnych punktów sprawia, że beniaminkowi mocno ucieka czołowa ósemka. - Tabela się spłaszcza. Co chwilę odjeżdżają nam jakieś punkty, a nie możemy sobie na to pozwalać, bo zaraz będziemy na dole. Musimy teraz skupić się już na następnym meczu u siebie i zapunktować za trzy - zakończył wypożyczony z Legii Warszawa zawodnik.
[event_poll=28368]