- Derby Pomorza Zachodniego to dla nas najważniejszy ligowy mecz sezonu. Tak samo jak dla Cracovii są ważne derby z Wisłą, tak dla nas priorytetowe jest starcie z Kotwicą Kołobrzeg - powiedział Robert Gajda po sensacyjnym awansie do półfinału Pucharu Polski. Po powrocie z małego tournée po południowej Polsce Błękitni Stargard Szczeciński mieli tylko i aż trzy dni na przygotowania pod Kotwicę.
[ad=rectangle]
Temperaturę przed pierwszym gwizdkiem podgrzewały wspomnienia poprzednich derbów, w Kołobrzegu. Błękitni polegli 3:4, choć na przerwę zeszli z trzema golami przewagi. Pościg Kotwicy był najpiękniejszy jesienią na szczeblu centralnym w Polsce. W niedzielę karta zupełnie się odwróciła i po pierwszej połowie prowadził beniaminek.
Przewagę gola uzyskał w 39. minucie Dawid Berg po akcji, którą zainicjował na lewej stronie boiska Krzysztof Bułka. Pierwsze uderzenie zbił jeszcze na poprzeczkę Marek Ufnal, ale przy dobitce z bliska był bezradny. Gol był konsekwencją dobrego okresu w grze gości. Bardzo aktywny i tak samo nieskuteczny był Maciej Ropiejko. W 34. minucie "Ropiej" domagał się podyktowania jedenastki po kontakcie z rywalem, ale gwizdek Mariusza Korpalskiego milczał.
Półfinalista Pucharu Polski miał problem w ataku pozycyjnym. Dużą pracę w środku pola wykonywał Michał Danilczyk, który wyłączył Bartosza Flisa. Kamil Zieliński był osamotniony w przodzie, a jakości brakowało także na skrzydłach. Błękitni byli najgroźniejsi po rzutach rożnych. Po jednym z nich Bartłomiej Poczobut wyszedł w powietrze i ustrzelił stojącego na linii bramkowej defensora.
Trener stargardzian, Krzysztof Kapuściński zareagował dwiema zmianami w przerwie. Posłał na boisko Gajdę i Zdunka. Błękitni ruszyli do ataku, grali ambitnie, ale wyraźnie męczyli się w rozegraniu. Potrzeba im było jeszcze jednej, kluczowej roszady. W 68. minucie na boisko wbiegł żelazny joker - Sebastian Inczewski. 22 minuty wystarczyły napastnikowi z numerem "9" na plecach, by odwrócić losy pojedynku.
W 85. minucie Inczewski strzelił głową po dośrodkowaniu Wojciecha Fadeckiego, a w doliczonym czasie znalazł się sam kilkanaście metrów przed Bartłomiejem Folcem i huknął pod poprzeczkę. Fatalne błędy w tych sytuacjach popełniła obrona z Kołobrzegu, w której szeregach brakowało porozumienia, a jeżeli dodać do tego błędy Pawła Szutenberga - była to bomba z opóźnionym zapłonem. Wybuchła w ostatnich minutach.
Błękitni Stargard Szczeciński świętowali prestiżowe, derbowe zwycięstwo. Na dodatek była to ich pierwsza ligowa wiktoria w 2015 roku, po której powinni odetchnąć i spokojnie przygotować się na następne kolejki. Scenariusz tego meczu przypominał łudząco ten z jesieni, tyle że tym razem to kołobrzeżanie opuszczali boisko ze spuszczonymi głowami. Ponad 100-osobowa grupa ich kibiców szukała jednego z winowajców porażki w arbitrze.
Kotwica straciła nie pierwsze w sezonie punkty w końcówce spotkania i jej sytuacja w walce o utrzymanie robi się trudna. - Bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa w Stargardzie, dlatego jesteśmy zdruzgotani tym w jaki sposób wypuściliśmy prowadzenie - podsumował Maciej Ropiejko.
Błękitni Stargard Szczeciński – Kotwica Kołobrzeg 2:1 (0:1)
0:1 - Dawid Berg 39'
1:1 - Sebastian Inczewski 85'
2:1 - Sebastian Inczewski 90+1'
Składy:
Błękitni: Ufnal - Kosakiewicz, Pustelnik, Poczobut (46' Zdunek), Gutowski, Liśkiewicz, Kotłowski, Wojtasiak (46' Gajda), Flis (68' Inczewski), Fadecki, Zieliński (68' Fijałkowski).
Kotwica: Folc - Chruściński, Szutenberg, Danilczyk, Strzelecki, Berg, Soczyński, Bułka (72' Rydzak), Bejuk (87' Kugiel), Świechowski, Ropiejko (82' Biegański).
Żółte kartki: Szutenberg, Ropiejko, Danilczyk, Biegański, Soczyński (Kotwica).
Sędzia: Mariusz Korpalski (Toruń).