Semir Stilić nie zapomina o swoich korzeniach i o tym, gdzie ukształtował się piłkarsko. - Zacząłem treningi w Zeljeznicarze i przeszedłem tam przez wszystkie etapy szkolenia. W klubie poznałem moich obecnych przyjaciół Edina Dzeko, Ervina Zukanovicia i wielu innych - wspomina z sentymentem Bośniak, który miłość do piłki nożnej odziedziczył po ojcu Ismecie, byłym piłkarzu, a obecnie trenerze grup młodzieżowych.
[ad=rectangle]
- Z jednej strony to była ulga. Z drugiej strony ludzie patrzyli na mnie i mówili: "On ma ojca, więc trener pomoże mu". Dziś opinia mojego taty jest dla mnie najważniejsza. Po meczu dzwonię do niego i proszę go o opinię. Nauczył mnie kilku rzeczy, które przeniosłem do futbolowej rzeczywistości. Przede wszystkim dyscyplinę. Kiedy pracujesz, musisz być zdyscyplinowany na sto procent. Jeśli coś działa na pół gwizdka, to później nic z tego nie będzie - podkreśla 28-letni zawodnik, który obecnie nie zbiera już tak dużo krytyki od ojca jak dawniej. Praktycznie każdy jego dzień wygląda podobnie. Rano trening, popołudniu obowiązkowa godzinna lub dwugodzinna drzemka, a wieczorem mały spacer po mieście.
Jako nastolatek nie miał piłkarskiego idola. - Nigdy nie miałem wzoru do śladowania, ale zawsze starałem się podpatrywać najlepszych. Chciałem się dowiedzieć, jak żyją, co robią po treningu i jak się odżywiają - dodaje.
Po zakończeniu przygody z zawodowym futbolem pomocnik Wisły Kraków nie zamierza jednak iść w ślady ojca. - Dzięki tacie zdałem sobie sprawę, że jest to trudna i niewdzięczna robota. Po zakończeniu kariery chciałbym odpocząć przez kilka lat i poświęcić ten czas mojej rodzinie. Chciałbym jednak jak najdłużej grać w piłkę, a później nie wiem czym się zajmę. Wciąż robię postępy i stać mnie na grę w mocnych klubach - twierdzi ulubieniec krakowskich kibiców.
W jego ojczyźnie uważa się, że wychowanek Zeljeznicara Sarajewo nie zrobił kariery na miarę swojego talentu. - Wiemy, jak patrzą na wszystkich zawodników, którzy opuszczają Bośnię. Trudno jest nam się przebić na szczyt, a my musimy być pięć razy lepsi niż rodzimi gracze, żeby odnieść sukces. Wszystkie wskazówki mojego ojca dotyczące gry na boisku, relacji z trenerem i kolegami z drużyny są w mojej głowie. To wszystko jest ważne, bo tworzy twój obraz jako piłkarza - tłumaczy wiślak, który w krakowskiej szatni trzyma się z innymi zawodnikami z Bałkanów - Słoweńcem Bobanem Joviciem i Macedończykiem Ostoją Stjepanoviciem.
Reprezentant Bośni i Hercegowiny jest zadowolony z sytuacji w klubie, w którym obecnie gra. Krakowski zespół wciąż ma szanse na zajęcie miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów. Stilić świetnie zaaklimatyzował się również w Polsce. Nad Wisłą mieszka już łącznie ponad 5 lat, dlatego stara się o polski paszport, który ułatwiłby mu podróżowanie po świecie.
- Polska jest krajem Unii Europejskiej, dlatego dobrze byłoby mieć podwójne obywatelstwo. Mam nadzieję, że ta procedura już wkrótce się zakończy - tłumaczy pomocnik Białej Gwiazdy, który w wolne dni lubi pojechać sobie do Berlina, Wiednia lub chociaż na chwilę wrócić do rodzinnego Sarajewa.
- Jestem bardzo przywiązany do rodziny. To moje największe wsparcie. Taki ze mnie wrażliwy człowiek, który potrzebuje mieć przy sobie najbliższych w każdym czasie. Kiedy wracam do domu, wszyscy są szczęśliwi - podkreśla gwiazda bośniackiej piłki.