35-letni golkiper od pięciu lat broni zielono-czarnych barw i ma pewne miejsce w składzie beniaminka T-Mobile Ekstraklasy. Jednocześnie nigdy nie ukrywał sympatii do Kolejorza. - Trudny dla mnie mecz, bo zawsze kibicuję Lechowi, pochodzę z Wielkopolski. Sentyment był, ale na boisku chciałem wygrać - podkreśla Sergiusz Prusak.
[ad=rectangle]
Doświadczony bramkarz miał duży wkład w remis Górnika Łęczna z Lechem Poznań. W kilku groźnych sytuacjach uratował swoją drużynę przed stratą gola. Nieco gorzej radzili sobie jego koledzy w ofensywie i łęcznianom nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. - Lech stworzył dwie-trzy sytuacje ze stałych fragmentów. Byliśmy bardzo dobrze ustawieni z tyłu i mogliśmy skontrować rywala. Próbowaliśmy to robić, ale nie udało się strzelić drugiej bramki. Nie powiem, że jesteśmy zadowoleni, ale trzeba szanować ten punkt - ocenia były piłkarz Floty Świnoujście.
Kluczowy dla losów meczu okazał się wyrównujący gol zdobyty przez Zaura Sadajewa w doliczonym czasie pierwszej połowy. Później Lech nie stworzył klarownych sytuacji podbramkowych, zaś zielono-czarni mieli rozregulowane celowniki. - Straciliśmy ze stałego fragmentu bramkę do szatni. Do tego momentu kontrolowaliśmy przebieg spotkania, prowadziliśmy. Szkoda, bo Lech był do ogrania. Coś ruszyło się w naszej grze po dwóch słabszych meczach z Koroną i Podbeskidziem. Walczyliśmy jeden za drugiego i gra wyglądała zdecydowanie lepiej. Pozostaje niedosyt, bo mogliśmy pokusić się o trzy punkty. Ten punkt może dać nam dużo w walce o utrzymanie, ale może też dać mało - kończy Prusak.
Sergiusz Prusak: Lech był do ogrania
Niezwykła sytuacja miała miejsce w niedzielę w Łęcznej. Zarówno kibice miejscowego Górnika, jak i fani Lecha Poznań skandowali nazwisko bramkarza gospodarzy, Sergiusza Prusaka.