Szamani, malaria, jajecznica na kamieniu. Oto magia futbolu w Afryce

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

- Czasami marabu siedzieli z nami nawet na ławce rezerwowych - dodaje Zięcik. - No cóż, część katolików na całym świecie przed meczem się modli, a oni szukają pomocy w magii i czarach.

FIFA czuwa, FIFA gwarantuje

Wydaje się, że praca na tak zacofanym i biednym kontynencie jest mocno ryzykowna. Głównie pod kątem finansowym. Skoro często trenerom nie płacą polskie kluby, to jak to jest przykładowo w Sudanie? - Świetnie - twierdzi Łazarek. - Pieniądze nie są duże, na pewno w Europie można zarobić o wiele więcej, ale nie miałem nigdy problemów z wypłatą kasy. Tak naprawdę podpisuje się umowę z federacją, czyli państwem. I to właśnie rządzący gwarantują kasę.

- Tak naprawdę, jakby ktoś chciał mnie oszukać, to nie miałby żadnych szans - wtrąca Kasperczak. - Wszystkie umowy selekcjonerów są gwarantowane przez federację.

Jeżeli więc byłby przestój w wypłatach, wystarczy sprawę zgłosić do FIFA. - A ta ma już odpowiednie narzędzia nacisku - dodaje "Henry". - Przecież zawsze może zawiesić federację, zabrać jej dotację, wykluczyć z jakiegoś turnieju. Takie możliwości zawsze działają. Wcześniej czy później wszystkie należności lądują na koncie szkoleniowca.

Kara chłosty dla piłkarzy

Puchar Narodów Afryki w 2023 roku przeniesiony na czerwiec Kiedy Łazarek pracował w Sudanie, kilkaset kilometrów od stolicy toczyła się krwawa wojna. - Na tle religijnym, czyli najgorsza z możliwych - wspomina ze łzami w oczach polski trener.

Sudan to kraj zdominowany przez islam. I to w wersji najbardziej ortodoksyjnej. Tutaj nie ma miejsca na alkohol, zabawę, pozamałżeńskie kontakty z płcią przeciwną. - Za złamanie tych głównych zasad można naprawdę sporo zapłacić - przyznaje Łazarek. - Kilka razy zdarzyło się, że moi piłkarze byli karani...

W tym momencie głos trenera się załamuje, w oczach pojawiają się łzy. - Chłostą? - podpowiadam. - Też - Łazarek mówi przełykając głęboko ślinę. - Straszne rzeczy im robili. Nawet nie chcę o tym rozmawiać.

Kiedy Łazarek rozpoczynał przygodę z reprezentacją Sudanu jeszcze nie zdawał sobie sprawy z zasad, jakie panują w tym kraju. - Kiedyś podczas Ramadanu dałem im na treningu niezły wycisk, z nieba lał się żar, upał był niewiarygodny, a oni przecież nawet nie mogli się napić. Kto by się wyłamał, ten wylądowałby od razu w więzieniu. O mały włos, a sam bym ich tam wpędził, bo kazałem natychmiast uzupełnić płyny. Tylko szybka reakcja tłumacza załagodziła sytuację. Sam zostałbym pośrednio ich katem.

Skorpiony, węże, a Łazarek w klapkach

No właśnie, upał. Jak polscy trenerzy radzili sobie z tym "problemem". - Proszę pana - zaczyna Kasperczak. - Wszystkie drużyny, w których pracowałem gwarantowały mi albo klimatyzowane hotele, albo świetnie wyposażone apartamenty, również z klimatyzacją. Nawet ośrodki treningowe, z których korzystaliśmy stały na najwyższym poziomie i nawet nie wiedzieliśmy, że za oknem jest plus czterdzieści w cieniu. Pod tym względem nigdy nie narzekałem.

Podobne wspomnienia ma Łazarek. - Miałem do dyspozycji mieszkanie z klimatyzacją, więc nie doskwierały mi wysokie temperatury. Uwielbiałem zwiedzać Chartum, często spacerowałem, poznawałem nowe miejsca i ten chłód w moim apartamencie był dla mnie zawsze azylem.

"Baryła" ma również jedno niezbyt przyjemne wspomnienie. Polski trener poważnie zachorował... - Na zewnątrz, w słońcu można jajecznicę robić na kamieniach, a ja mam prawie 40 stopni gorączki - przyznaje. - W pierwszej fazie myślałem, że dopadła mnie malaria. Byłem przerażony. Na całe szczęście okazało się, iż miałem bardzo mocną infekcję gardła. Lekarz kadry miał dostęp do najwyższej jakości antybiotyków, więc w miarę szybko mnie wyleczył. Nigdy jednak nie zapomnę, ile się najadłem strachu.

Upał to jedno, ale węże, skorpiony, a nawet muchy też mogą uprzykrzyć życie w Afryce. - Oj, tak - śmieje się teraz Łazarek. - Pamiętam, że czasami podczas zgrupowań trzeba było przejść przez drogę, na której aż roiło się od żmij i skorpionów. A ja w samych klapeczkach, bo przecież upał. No i co teraz? Miejscowi śmiali się ze mnie i mówili: "dawaj, będzie dobrze, nic ci się nie stanie". Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Opatrzność nade mną czuwała, że w sumie nigdy nie miałem poważnych problemów zdrowotnych.

Afryka to bardzo specyficzne miejsce do pracy dla Europejczyka. Jednak jak ktoś już spróbuje smaku miejscowego futbolu, to regulanie wraca. Wystarczy napisać, że Kasperczak nie wyobraża sobie już pracy w innym miejscu i obecnie jego menedżer prowadzi rozmowy z kilkoma reprezentacjami z Czarnego Lądu. Łazarek też rozważyłby powrót do Afryki. Zresztą, jego nazwisko nadal pojawia się wśród kandydatów na posady szkoleniowe na tym kontynencie. Kto wie, czy wkrótce po raz trzeci nie wróci na ten kontynent. Jest coś magicznego w tym miejscu na ziemi.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×