Jedną z najważniejszych kwestii leżących po stronie organizatora finałowego meczu Pucharu Polski jest zapewnienie bezpieczeństwa kibicom. W tegorocznym decydującym spotkaniu zmierzą się Lech Poznań i Legia Warszawa. Fani obu drużyn, mówiąc w delikatnych słowach, nie darzą się sympatią. 2 maja w Warszawie mają zostać zapewnione specjalne środki bezpieczeństwa, a ryzyko konfrontacji obu zwaśnionych grup ma zostać zmniejszone do absolutnego minimum.
[ad=rectangle]
Jednak w przeszłości nie zawsze tak było. Finał Pucharu Polski sprzed 35 lat pamiętany jest do dziś. Areną zmagań był wtedy stadion Włókniarza Częstochowa. Dla mieszkańców tego miasta miało to być wielkie sportowe święto. Wszak żużlowy klub przeżywał kryzys i miał za sobą pełną w sukcesy dekadę, piłkarski Raków walczył o utrzymanie w II lidze, a siatkarski AZS tułał się w ogonie I ligi. Wydarzenie, na które ostrzyli sobie zęby kibice z Częstochowy przerodziło się w kibicowską wojnę.
9 maja 1980 roku do starć między kibicami z Poznania i Warszawy doszło na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Na ulicach Częstochowy toczona była regularna bitwa pomiędzy obiema zwaśnionymi grupami pseudokibiców, a sygnał karetki pogotowia był tego dnia nieodłącznym elementem miejskiego życia. Po raz pierwszy w Polsce zaistniał wówczas problem chuligaństwa podczas imprezy sportowej, a władze zupełnie nie były przygotowane na taki rozwój wypadków.
W związku z zamieszkami możliwa była rezygnacja z telewizyjnej transmisji, a nawet odwołanie finałowego spotkania. Organizatorzy pojedynku na koronie stadionu negocjowali z przedstawicielami obu grup, a na stadionie trwał festiwal nienawiści. Wyrywane były ławki, nad głowami kibiców latały szklane butelki i kamienie. Ostatecznie mecz doszedł do skutku, na trybunach obiektu Włókniarza obejrzało go ponad 20 tysięcy kibiców, z czego zdecydowanie większą część stanowili fani Lecha i Legii.
Dopiero po kilku godzinach do Częstochowy dotarło milicyjne wsparcie ze Śląska, które starało się zapewnić bezpieczeństwo podczas meczu. Spotkania w komfortowych warunkach nie oglądali kibice znajdujący się w sektorach buforowych. Wielkie sportowe święto zakończyło się skandalem, lecz władze PRL-u szybko zatuszowały sprawę, a w lokalnej prasie o finale pojawiały się szczątkowe informacje. "Uczestnicy spotkania, komentatorzy radiowi i telewizyjni, z dużym uznaniem wyrażali się o przygotowaniu zawodów. Jednakże za sprawą pseudokibiców z Poznania i Warszawy doszło przed meczem i w jego trakcie do gorszących, chuligańskich wybryków. Podchmieleni goście częstochowskiego stadionu wybrali specyficzny sposób dopingu swych drużyn - rzucanie butelek na widownie i murawę boiska, stwarzając zagrożenie dla innych" - informowała "Gazeta Częstochowska".
PP: Stadion Narodowy będzie jak Alcatraz
Nie ma oficjalnych danych odnośnie liczby rannych, jednak sądząc po częstotliwości wyjazdów karetek pogotowia, pomocy medycznej potrzebowała znaczna część pseudokibiców. Po Częstochowie krążyły plotki, że kilku z nich w wyniku walk straciło życie. Te informacje szybko zostały zdementowane. "Krążą po Częstochowie opowiadania o rozmiarach potyczek zroszonych krwią, jakie toczyli warszawscy i poznańscy pseudokibice. Pragniemy poinformować, że wbrew tym pogłoskom, wypadków śmiertelnych w czasie zajść nie było a większość poszkodowanych z Poznania i Warszawy po otrzymaniu pierwszej pomocy wróciła do swoich miast. Na szczęście wśród poszkodowanych nie było częstochowian" - donosiła "Gazeta Częstochowska".
Uczestnicy spotkania nie kryli dużego zniesmaczenia wydarzeniami, które miały miejsce zarówno przed, w trakcie, jak i po zakończeniu finałowego spotkania. - To miało być wielkie piłkarskie święto, a zakończyło się skandalem. Trudno było zdobyć bilet na to spotkanie. Po tym meczu na długo nie mogłem się przemóc, by ponownie pójść na stadion i oglądać na żywo piłkarskie spotkanie. Na szczęście nic mi się nie stało, ale nad głowami fruwało wszystko, co pseudokibice mieli pod ręką - wspominał jeden z kibiców obecnych podczas meczu w neutralnym sektorze.
Finał Pucharu Polski sprzed 35 lat jest przestrogą dla organizatorów piłkarskich spotkań. Zakończył się on triumfem Legii, która pokonała Lecha 5:0. Przed tegorocznym spotkaniem o krajowy puchar organizatorzy w szczególny sposób zadbali o bezpieczeństwo. Kibice obu drużyn zasiądą po przeciwnych stronach stadionu, a fani Lecha wpuszczani będą na stadion wcześniej niż kibice Legii.
W dnie 9 maja minie 35 lat od pamiętnego finału Pucharu Polski rozgrywanego w C Czytaj całość
Nie wierzę zapewnieniom co do zabezpieczenia zawodów, a przede wszystkim nie wierzę w skuteczność zabezp Czytaj całość