Na wiosnę wszystko możliwe - rozmowa z prezesem Wisły Kraków, Markiem Wilczkiem

W rozmowie dla serwisu SportoweFakty.pl Marek Wilczek, aktualny prezes Wisły Kraków SA, dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat zakończonej rundy. Jesieni Wisła nie mogła zaliczyć do udanych, w lidze pozycja słabsza niż przed rokiem, a i w pucharach klub z Reymonta nie osiągnął zakładanych celów. Nie mogło również zabraknąć pytań o przyszłość i powracającej kwestii transferów, które są Białej Gwieździe niezbędne.

Dawid Litwin: Krótko, jak można podsumować zakończoną rundę jesienną ekstraklasy? Co było w niej pozytywnego, a co negatywnego?

Marek Wilczek: Zacznijmy może od tych złych elementów, tak żeby już się nimi więcej nie zajmować. Przede wszystkim niewykonanie planu, jakim było minimum wejście do fazy grupowej pucharu UEFA. W drodze do Ligi Mistrzów na przeszkodzie stanęła nam Barcelona. Nie da się ukryć, że to zespół który gromi każdego kogo chce i jak chce. Tutaj na osłodę pozostanie nam to zwycięstwo nad Hiszpanami przed własną publicznością. Jeśli chodzi o pozytywy, nie było wzmocnień, szczególnie mam tu na myśli linię ataku, a pomimo tego mamy jedynie trzy punkty straty do lidera. Przy takiej różnicy na wiosnę wszystko jest jeszcze możliwe. To jest kwestia jednego meczu i my możemy się znaleźć na pierwszej pozycji. Udało nam się w ostatnim półroczu pozyskać sponsora na tył koszulek, dzięki czemu mamy dodatkowe wpływy do kasy.

Mówi pan o pozycji w tabeli jako elemencie pozytywnym. Tymczasem Wisła zdobyła bardzo mało punktów, szczególnie jeśli porównamy aktualny sezon do kilku poprzednich. Gorzej było chyba tylko wtedy, kiedy drużyna zakończyła rozgrywki na ósmym miejscu.

- Faktycznie było kilka tych słabszych meczów, w których straciliśmy punkty. W porównaniu z poprzednim sezonem rzeczywiście mamy tych punktów mniej, wtedy byliśmy na pierwszym miejscu z dziesięciopunktową przewagą. Moim zdaniem przyczyną takiego stanu rzeczy jest w dużej mierze fakt, że inne zespoły bardzo się wzmocniły. Poziom ligi systematycznie się wyrównuje, a mecze są coraz trudniejsze. Najbardziej żal jednak straconych punktów ze słabszymi rywalami z dolnych rejonów tabeli. To właśnie te mecze wpłynęły na to, że mamy taką, a nie inną pozycję w tabeli.

Wspomniał pan o braku transferów. Czy zarząd, bogatszy o doświadczenia tego mijającego roku będzie robić coś, żeby nie powtórzyć błędów z przerwy letniej?

- Nie nazwał bym tego błędem. Wisła jest wciąż przebudowywana, również pod względem finansowym. Jak to się mówi kolokwialnie, nie napalaliśmy się na jakieś wielkie zakupy przed rozpoczęciem aktualnego sezonu. Przestawiliśmy politykę transferową klubu na inne rynki i oczywiście teraz chcemy poprawić sytuację kadrową drużyny.

Czy wobec tego prowadzone są już rozmowy z potencjalnymi kandydatami do gry w Wiśle? Jeśli tak, to spodziewać można się raczej zawodników krajowych czy zagranicznych?

- Poszukujemy piłkarzy zarówno w Polsce jak i na innych rynkach. Są prowadzone rozmowy z kilkoma zawodnikami, ale nie chcę zapeszać.

Jak bumerang powraca sprawa transferu Łukasza Garguły.

- Temat Garguły jest aktualny od zeszłego roku. Wszystko zależy przede wszystkim od samego Łukasza i jego menadżerów. Ma ważny kontrakt do czerwca ale nie ukrywam, że jest w orbicie naszych zainteresowań.

Kto zajmuje się obecnie poszukiwaniem nowych zawodników Wisły? Szczególnie mam na myśli rynki zagraniczne.

- Rynki zagraniczne penetrowane są zarówno przez naszych scautów jak i osobiście przez dyrektora sportowego, Jacka Bednarza. Wszystko jest na bieżąco konsultowane również z trenerem Maciejem Skorżą.

Kiedy wobec tego można się spodziewać informacji na temat ewentualnych transferów do Wisły?

- Chcielibyśmy żeby na pierwszy obóz pojechali już nowi piłkarze. Cały czas prowadzimy rozmowy, a to będzie taki punkt kulminacyjny żeby Maciej Skorża miał już do dyspozycji pełną kadrę w Hiszpanii.

Nie ma obawy, że jeśli znów nie uda się sfinalizować kilku transferów, to trener Skorża wreszcie straci cierpliwość? Nie jest dla nikogo tajemnicą, że już w przerwie letniej spodziewał się on większej ilości nowych piłkarzy.

- My wciąż rozmawiamy z trenerem i konsultujemy wszelkie plany. Zdajemy sobie sprawę z oczekiwań Macieja Skorży, przede wszystkim jeśli chodzi o wysokich napastników, dobrze grających głową. Z tego też wziął się temat Brazylijczyka Nei. Ja sam byłem zaangażowany w przeprowadzanie tego transferu latem, już wszystko było dogadane jednak niespodziewanie otrzymaliśmy informacje od menadżerów piłkarza, że temat jest już nieaktualny. Widać po tym przykładzie, że to nie było tak, że nic nie robiliśmy aby wzmocnić tą drużynę.

A czy klub jest zadowolony ze współpracy z Maciejem Skorżą i czy można powiedzieć, że na pewno pozostanie on trenerem Wisły w przyszłym roku?

- Tak. Maciej Skorża ma do wypełnienia jeszcze półtoraroczny kontrakt w Krakowie i na pewno chce go wypełnić.

Czyli pozycja Skorży jako trenera nie była do tej pory zagrożona?

- Nie, do tej pory absolutnie nie.

A czy trener przedstawił listę zawodników, których widziałby chętnie w swojej drużynie?

- Lista takich piłkarzy cały czas jest uzgadniana z dyrektorem Bednarzem.

Teraz może trochę o kierunku odwrotnym. Czy pojawiła się lista zawodników, którzy mogą szukać sobie nowego klubu?

- Będzie lista zawodników do odejścia czy wypożyczenia. My nie będziemy robić przeszkód zawodnikom, którzy będą chcieli opuścić Wisłę. Musimy jednak pamiętać, że najpierw konieczna jest wiedza jakich piłkarzy mamy na dane pozycje, czym dysponujemy żeby ewentualnie móc piłkarzy oddawać.

Zamykając kwestie transferowe zapytam o cele, jakie stawiane są przed drużyną na najbliższe pół roku. Czy nadal głównym zadaniem jest obrona Mistrzowskiego tytułu? Jak klub podchodzi do rozgrywek Pucharu Polski?

- Oczywiście głównym celem jest Mistrzostwo Polski i tym samym udział w przyszłorocznych europejskich pucharach. Pucharu Polski również nie odpuszczamy, jesteśmy w ćwierćfinale gdzie gramy z Lechem Poznań, więc nadarza się okazja do rewanżu za ten przegrany mecz ligowy.

Te cele trudno będzie zrealizować również w związku z utratą atutu własnego obiektu. Wciąż istnieje zagrożenie, że Wisła w przyszłym roku nie będzie mogła grać na stadionie przy Reymonta.

- To oczywiście jest problem, chociaż pojawia się możliwość gry w zbliżającej się rundzie na Reymonta. Trudno w tej chwili określić jakie są na to szanse, cały czas rozmawiamy z wykonawcą na temat możliwości zmian w harmonogramie, tak żeby udało się dostosować nasz obiekt do gry jeszcze przez te pół roku.

Jakie są inne możliwości, jeżeli nie uda się przystosować stadionu im. Henryka Reymana do gry w ekstraklasie?

- Są trzy możliwości. Przede wszystkim uzgodniliśmy już możliwość całkowitego wynajmu stadionu w Sosnowcu. Poza tym, nadal rozmawiamy na temat gry na obiekcie Hutnika Kraków, który jednak wymaga sporych nakładów finansowych i modernizacji. Jest także opcja Jaworzna, tam nakłady byłyby znacznie mniejsze. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z tych trzech stadionów jest mniejszy niż aktualne dwie trybuny za bramkami na naszym stadionie. Dlatego również ze względów ekonomicznych lepiej byłoby zostać przy Reymonta.

Komentarze (0)