Bayern potrzebuje cudu. Takiego jak ten sprzed 11 lat

Michał Fabian
Michał Fabian

Gdyby Kaka trafił...

- Mieliśmy plan, by strzelić przed przerwą jedną bramkę. A strzeliliśmy trzy! - wspominał po latach Javier Irureta. Taki wynik dawał jego zespołowi awans. Wciąż jednak istniało zagrożenie. Jeden gol dla Milanu i bylibyśmy świadkami zwrotu akcji. W ofensywie ekipa z La Corunii była doskonała, nie ustrzegła się jednak błędów w obronie. Dużo zawdzięcza bramkarzowi Jose Molinie. Przy stanie 1:0 wyszedł on zwycięską ręką z pojedynku sam na sam z Kaką. - Gdyby to wpadło, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej - przyznał ówczesny trener Deportivo.

Po przerwie Milan próbował odwrócić losy rywalizacji, jednak niewiele mu wychodziło. Uskrzydleni gospodarze trafili zaś po raz czwarty - strzał Frana, rykoszet (po nodze Cafu) i zmylonemu Didzie znowu pozostało wyciągnąć piłkę z siatki.

Rozbicie faworyta rozgrywek 4:0 wprawiło w osłupienie kibiców futbolu nie tylko na Starym Kontynencie. - Dokonaliśmy cudu. To wielka noc dla tego klubu, historyczny rezultat. Jesteśmy bohaterami - mówił Irureta. "Heroes", czyli "Bohaterowie" - takim tytułem relację z niesamowitego spotkania na Estadio Riazor opatrzyła "Marca".

60-kilometrowy marsz

- Naprawdę ciężko jest wytłumaczyć tę porażkę - mówił oszołomiony Carlo Ancelotti. Jego Milan znalazł się na kolanach. Co ciekawe, o padaniu na kolana mówił przed meczem trener Deportivo.

Obiecał, że w przypadku wywalczenia awansu przemierzy 60 kilometrów z La Corunii do Santiago de Compostela. - Jak będzie trzeba, to na kolanach - podkreślił przed meczem rewanżowym Javier Irureta. - Warto będzie tam pójść. Zrobię to, bo obietnica jest obietnicą - dodał już po wyeliminowaniu Milanu.

Irureta słowa dotrzymał. Trasę - podzieloną na dwa etapy - pokonywał nie "na klęczkach", a w tradycyjny sposób.
Javier Irureta w drodze do Santiago de Compostela. Fot. marca.com Javier Irureta w drodze do Santiago de Compostela. Fot. marca.com
Na pielgrzymkę wybrał się pod koniec maja 2004 r. W tym czasie mógł być na stadionie w Gelsenkirchen i walczyć o puchar Ligi Mistrzów. Jednak jego Deportivo - po sensacyjnym zwycięstwie z Milanem - nie sprostało w półfinale późniejszemu triumfatorowi, prowadzonemu przez Jose Mourinho FC Porto.

Dziś w La Corunii walczą nie o trofeum Ligi Mistrzów, lecz o utrzymanie w Primera Division. Na dwie kolejki przed końcem sezonu zespół z Estadio Riazor ma przysłowiowy nóż na gardle. Jednak wspomnienie tamtego kwietniowego wieczoru jest w Galicji wciąż żywe.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×