Złapałem Pana Boga za nogi - rozmowa z Łukaszem Załuską, nowym bramkarzem Celticu Glasgow

Kiedy wiosną 2008 roku umowy z Dundee United nie przedłużył Grzegorz Szamotulski, jego następcą został Łukasz Załuska. 26-latek stał się gwiazdą ligi a jego interwencje tak spodobały się działaczom Celticu Glasgow, że ci postanowili Polaka zatrudnić! Wiele wskazuje na to, że teraz Załuska zastąpić może innego kolegę. Mowa oczywiście o Arturze Borucu, który przygotowuje się do opuszczenia Glasgow.

Sebastian Staszewski: Jak czuje się polski piłkarz, który podpisał właśnie umowę z największym klubem w Szkocji?

Łukasz Załuska: Wyjątkowo! Można powiedzieć, że złapałem Pana Boga za nogi. Wiadomo, że jestem zadowolony, bo związałem się z wielkim klubem. Nie ma jednak wielkiego ciśnienia. Mam przed sobą jeszcze całą rundę w Dundee i na tym się skupiam. Do czerwca jeszcze całe pól roku. Na świętowanie przyjdzie jeszcze czas.

Negocjacje przebiegły bezproblemowo?

- Dokładnie. Do porozumienia doszliśmy bardzo szybko. Nie było większych problemów. Celtic obserwował mnie w kilku spotkaniach, więc mieli pełen obraz moich umiejętności. Nie musiałem przechodzić żadnych testów czy sprawdzianów. Warunków finansowych też nie miałem wygórowanych, więc sprawę załatwiliśmy w iście ekspresowym tempie.

Nie lepiej poczekać było do letniego okienka transferowego? Jako zawodnik z kartą na ręku mógłbyś dyktować potencjalnym pracodawcom warunki.

- Może i tak. Było kilka zainteresowań z Championship czyli z drugiej ligi angielskiej, ale byłem zdecydowany na Celtic. Podpisałem wstępną umowę i nie ma co rozmyślać co by było gdyby… Pod koniec negocjacji doszły nas jeszcze jakieś sygnały z Premiership, ale już było za późno. Prowadziliśmy poważne negocjacje z poważnym klubem, więc zachowaliśmy się jak profesjonaliści.

Nie będzie ci żal opuszczać Dundee? Jesteś gwiazdą zespołu, który jest obecnie trzecią siłą w lidze szkockiej. W Celticu będziesz natomiast jednym z wielu.

- Przed sezonem różni fachowcy i byli piłkarze mówili, że nadchodzi czas Dundee. Że staniemy się trzecią siłą w lidze i powalczymy o Puchar UEFA. W trakcie sezonu wszystko się zazębiło i wygląda to naprawdę dobrze. Mamy za sobą dobrą rundę i trzeba tą formę utrzymać na wiosnę. A czymś normalnym jest, że jeżeli przechodzi się z zespołu walczącego o Puchar UEFA do drużyny grającej regularnie w Lidze Mistrzów, to od początku musisz pracować na swoją pozycję.

Dundee w ogóle jest szczęśliwym miejscem dla polskich bramkarzy. Rok temu o krok od związania się z Rangersami był odchodzący z Dundee Grzegorz Szamotulski, teraz ty podpisałeś umowę z Celticem. Chyba odkryliśmy wreszcie ziemię obiecaną dla naszych bramkarzy.

- (śmiech). Bardzo dobra atmosfera, świetny szkoleniowiec, sympatyczni kibice. Tak opiszę Dundee. Naprawdę warto tu grać i można się wypromować co pokazuje mój czy Grześka przypadek.

Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli Glasgow opuści Boruc każda twoja interwencja, każdy gest będzie porównywany do legendarnego już "Holie Goalie"?

- Oczywiście. Jeżeli Artur odejdzie będę zmagać się z jego legendą, ale podobnie było na początku w Dundee. Szamotulski zostawił sobie znakomite wrażenie. Kibice do dziś pamiętają jak wybronił mecz z Barceloną. Nawet karnego Henry’ego obronił. Myślę jednak, że jakoś tą presję udźwignę.

Niedawno zaliczyłeś świetny występ w zremisowanym 2:2 meczu przeciwko Rangersom. Zbierasz sobie plusy u kibiców "The Bhoys".

- Na szczęście tak (śmiech). W tamtym spotkaniu cała drużyna zagrała dobrze i niewiele brakowało abyśmy wygrali. Tak samo jak z Hearts. Musimy zbierać punkty z tymi najsilniejszymi, bo chciałbym z Dundee jeszcze coś osiągnąć. To, że podpisałem kontrakt jeszcze nie usprawiedliwia mnie od nic nie robienia (śmiech).

Dobrego i taniego bramkarza poszukuje zarówno Wisła Kraków jak i Lech Poznań. Rozmawiamy w kategoriach teoretycznych, ale gdyby ktoś z kraju się do ciebie wcześniej zgłosił rozpatrzyłbyś powrót do Polski?

- A dlaczego nie? Każdą ofertę trzeba rozpatrzyć. Chciałbym grać w największych klubach w Polsce, ale nikt z nich do mnie ani do menadżera nie dzwonił. Jestem profesjonalistą i chcę grać w coraz lepszych klubach. Wiem już do czego zmierzasz…

Właśnie chciałem zapytać czy jako zagorzały kibic warszawskiej Legii zdecydowałbyś się na przejście do Lecha czy Wisły?

- Przyznaję się do tego, że kiedyś z ojcem jeździłem na mecze Legii w lidze czy w Lidze Mistrzów. Jestem kibicem "wojskowych" i jestem z tego dumny. Jestem jednak też profesjonalnym piłkarzem i chcę wykonywać zawód, który kocham. I nie ważne czy w Legii, Celticu czy w Poznaniu. Nie patrzę na nazwę klubu tylko na to gdzie mogę się rozwinąć i co mogę w danym klubie osiągnąć. To kogo jestem kibicem to moja osobista sprawa.

W Dundee występowałeś regularnie i zostałeś zauważony przez selekcjonera Leo Beenhakkera. Nie boisz się, że siedząc na ławce Celticu możesz wypaść z kręgu zainteresowania reprezentacji?

- Nie, bo ja chcę w Celticu grać. W lutym reprezentacja ma zgrupowanie w Portugalii i liczę, że zostanę zaproszony. Jestem Polakiem i moim celem jest gra w kadrze.

Słyszałeś o możliwości przejścia na Parkhead już zimą?

- Tak.

Rozważasz to?

- Wszystko zależy czy Celtic będzie chciał za mnie zapłacić i czy Dundee będzie chciało mnie puścić. Wydaje mi się, że wiosnę zagram w moim obecnym klubie.

Może wreszcie zadebiutujesz z "orzełkiem" na piersi. Dwukrotnie byłeś powoływany. Do reprezentacji, ale raz siedziałeś na trybunach a raz byłeś rezerwowym. Czas więc na pierwszy mecz.

- Do trzech razy sztuka (śmiech).

Święta spędziłeś w Szkocji. Pewnie żal, że nie mogłeś odwiedzić Polski?

- Niestety tak. Gramy ligę i nie mogłem sobie pozwolić na wylot do Polski. Urządziliśmy jednak w domu polską wigilie, choinka ubrana, potrawy były, więc mamy namiastkę tego, co jest w kraju. Jest ze mną żona i dziecko, brakuje tylko rodziny. Ale takie życie piłkarza.

Teraz czas na Sylwestra.

- Spędzę go z rodziną i przyjaciółmi. Wiadomo, że nie będzie to bardzo huczna impreza, ale postaramy się godnie przywitać ten nowy rok.

Komentarze (0)