Początek tej bardzo ciekawie zapowiadającej się rywalizacji był w miarę wyrównany. Oba zespoły próbowały zdobyć przewagę w środku pola. Dużo było walki, nieprzepisowych zagrań. Śmielej poczynali sobie jednak Rangersi i to oni przeprowadzili pierwszą znakomitą akcję w tym meczu. W 5. minucie po strzale Davisa w polu karnym Celtiku interweniował Caldwell. Odbita przez defensora piłka trafiła ponownie pod nogi prawego pomocnika Rangersów, ale ten w dogodnej sytuacji strzelił obok bramki. Zawodnicy gospodarzy mieli jednak pretensje do prowadzącego to spotkanie arbitra, bowiem Caldwell w tej sytuacji pomagał sobie ręką. Cztery minuty później znakomicie lewą stroną boiska przedarł się były zawodnik Celtów - Miller. Napastnik podał piłkę do Boyda. Ten zbyt długo zwlekał jednak ze strzałem i został ostatecznie zablokowany przez defensorów gości.
W 11. minucie, posiadający przewagę gospodarze, trafili co prawda do siatki, ale Thomson tej bramki nie uznał. Artur Boruc był bowiem wcześniej falowany przez Whittaker'a. Kwadrans później polskiego golkipera strzałem z dystansu próbował zaskoczyć Miller. Piłka po strzale Szkota poszybowała jednak wysoko nad poprzeczką.
W 39. minucie niepewnie w polu karnym interweniował Boruc. Golkiper Celtiku po dośrodkowaniu jednego z zawodników Rangersów próbował łapać piłkę, ale ta wypadła mu z rąk. Na szczęście dla gości Polak zdołał naprawić swój błąd.
W pierwszej połowie meczu zdecydowanie lepiej prezentowali się gospodarze. Celtikowi brakowało argumentów z przodu. Podopieczni Gordona Strachana ani razu poważnie nie zagrozili świątyni strzeżonej przez McGregora.
Po zmianie stron od razu znakomitą sytuację do objęcia prowadzenia mieli gospodarze. Po podaniu Fergusona w sytuacji sam na sam z Borucem znalazł się Boyd, ale to polski bramkarz wyszedł zwycięsko z pojedynku z najlepszym snajperem ligi szkockiej, popisując się przy tym niesamowitym instynktem.
O tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą Rangersi przekonali się w 57. minucie. Samaras świetnie strącił piłkę głową pod nogi McDonalda. Ten ograł w polu karnym jednego z defensorów rywala i kapitalnym strzałem dał prowadzenie gościom. Była to pierwsza groźna akcja w wykonaniu Celtiku i od razu zakończyła się zdobyciem bramki.
Po stracie bramki gospodarze rzucili się do ataku, ale niewiele z tego wynikało. Celtic grał mądrze. Wyczekiwał na ruch rywala, by w odpowiednim momencie wyprowadzić kontrę i spróbować dobić Rangersów.
Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry kolejnego gola mogli zdobyć goście. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Hartleya do strzału doszedł Grek Samaras, ale trafił wprost w interweniującego McGregora.
382. Derby Szkocji ostatecznie zakończyły się zwycięstwem Celtiku. Dzięki tej wygranej podopieczni Gordona Strachana mają już siedem punktów przewagi nad drugim w tabeli zespołem Rangersów.
Glasgow Rangers - Celtic Glasgow 0:1 (0:0)
0:1 - McDonald 57'
Składy:
Rangers: McGregor; Whittaker (72' Novo), Broadfoot, Weir, Papac; Davis, Mendes, Ferguson, Adam (62' Lafferty); Boyd, Miller.
Celtic: Boruc; Hinkel (46' Wilson), Mcmanus, Caldwell, Naylor; Mizuno (63' O’Dea), S. Brown, Hartley, Robson; Samaras, McDonald (90' Hesselink).
Żółte kartki:
Adam (Rangers) oraz Naylor, Caldwell (Celtic).
Widzów: 51000
Sędzia: Craig Thomson.