Kryzys w Koronie mnie nie zdołował - rozmowa z Włodzimierzem Gąsiorem, szkoleniowcem kieleckiego zespołu

Trener Gąsior cieszy się w Kielcach sporym zaufaniem. Zespół Korony prowadził już pod koniec lat 90., wywalczył z nim awans do II ligi i gdyby nie wycofanie zamożnego sponsora - Nidy Gips, pewnie inaczej wyglądałaby dziś historia klubu ze Stolicy Gór Świętokrzyskich. Ale trener Gąsior chce teraz dokończyć swoje dzieło. - Jestem z natury optymistą. Wiem, że podjąłem się ciężkiego wyzwania, ale lubię takie sytuacje, gdy nie jest lekko i przyjemnie - podkreśla 60-letni szkoleniowiec.

Artur Wiśniewski: Po ponad miesięcznej przerwie, już na początku stycznia, Korona wróci do treningów. Czy ten odpoczynek był drużynie potrzebny?

Włodzimierz Gąsior: Zdecydowanie tak, zresztą zawsze chyba tak jest, że przychodzi taki moment, gdy trzeba trochę od siebie psychicznie odpocząć. Myślę, że wszystkim ten chwilowy rozbrat był potrzebny właśnie po to, ażeby potem można było swobodnie wrócić do intensywnej pracy.

Jak Pan oceni mijający rok? Czy był on udany dla Korony?

- Właściwie to był to rok, w którym wiele się wydarzyło, ale trzeba przede wszystkim powiedzieć, że ostatnie miesiące można traktować zupełnie pozytywnie. W zeszłym sezonie zespół zupełnie nieźle radził sobie w ekstraklasie wbrew temu, co mówią niektórzy. Potem pojawiły się poważne problemy, gdzie ważyły się dalsze losy klubu. Lipiec i sierpień to miesiące wielkich niewiadomych, zmian strukturalnych a także roszad jeśli chodzi o kadrę zawodniczą. Nie brakowało w tamtym okresie pesymistów, którzy nie dawali nam szans na to, że tak mądrze odbijemy się od dna.

Korona ostatecznie uplasowała się w samej czołówce tabeli.

- I to było dla wielu sceptyków sporym zaskoczeniem. Rozmowy z działaczami, zmiana zarządu klubu i konkretne deklaracje, a także negocjacje z zawodnikami, którzy chcieli pomóc Kielcom w przywróceniu ekstraklasy – to przyniosło efekt.

Dużo było przy tym niepotrzebnych nerwów?

- Jeśli chodzi o mnie, to jestem urodzonym pesymistą. Nie dołowałem się tym, co działo się negatywnego w klubie. Gdy przychodziłem do Korony miałem świadomość, że czeka mnie trudne wyzwanie. Ale lubię takie sytuacje, kiedy nie jest lekko i przyjemnie. Miałem spore wsparcie ze strony zarządu, a także od moich współpracowników, którzy pomagali mi w każdej sytuacji. Dotyczyło to nie tylko kwestii fachowych, związanych z samym trenowaniem zespołu. Myślę, że na tej płaszczyźnie tworzymy naprawdę zgrany kolektyw, który potrafi ze sobą współgrać.

A indywidualnie? Czy był to dla Pana udany rok?

- Dużo satysfakcji przyniosła mi praca z zespołem Korony występującym w Młodej Ekstraklasie. Poznałem wielu ciekawych zawodników, co potem zaprocentowało w prowadzeniu pierwszej drużyny. Aktualnie spisujemy się dobrze, więc nie mam właściwie prawa narzekać.

Wielu graczy zaczerpnął pan właśnie z drużyny grającej w Młodej Ekstraklasie, którzy teraz nieźle radzą sobie na boiskach pierwszoligowych. Czy praca z tak nieoszlifowanymi także psychicznie piłkarzami należy do łatwych?

- W Koronie jest grupa starszych piłkarzy, którzy wiodą w tym zespole prymat. Ci młodzi na szczęście mają się tutaj od kogo uczyć. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że potrafią się oni między sobą dogadać także poza boiskiem. Odpowiadając na pytanie, praca z młodzieżą nie jest wcale taka prosta. Przekonałem się o tym także ucząc 3 lata w szkole w Mielcu. To doświadczenie zaprocentowało, bo zdecydowanie łatwiej jest mi się teraz z tymi zawodnikami porozumieć. Oni wiedzą czego chcą, mają swoje cele i ambicje, są zdeterminowani, by coś w futbolu osiągnąć.

Zdarzają się problemy wychowawcze?

- Nie ma raczej u nas tego problemu, żeby nagminnie występowały jakieś niepokojące sytuacje. Jeśli coś jest na rzeczy, szybko reagujemy i właściwie nie ma tak, by dochodziło do jakiś kontrowersyjnych sytuacji. W tym zakresie duży wpływ na młodych mają właśnie ci bardziej zaawansowani wiekowo piłkarze. Poza tym trzeba zauważyć, że czas działa na naszą korzyść. Młodzi wyrastają na dojrzałych zawodników, stale się uczą i wyciągają wnioski. W dużym stopniu to od nich zależy, czy w zespole jest "klimat" i atmosfera. Korona ma wielu wychowanków, którzy są rządni sukcesów i dla nich gra w pierwszym zespole jest dużą frajdą. Otrzymali szansę, którą starają się wykorzystać

W przerwie zimowej Korona dokona kilku wzmocnień. Czy będą to gracze doświadczeni, czy raczej mocno perspektywiczni?

- Nazwiskami raczej nie chciałbym żonglować, natomiast jedno jest pewne – do drużyny przybędzie paru zawodników i będą to osoby ze sporym doświadczeniem boiskowym. Myślę, że tacy gracze są nam aktualnie najbardziej potrzebni. W minionym okresie transferowym ubyło kilka czołowych postaci, które chętnie widziałbym u siebie w zespole. Postawiliśmy sobie cel, by spróbować awansować już w tym roku. Do tego potrzebne są środki w postaci dobrych piłkarzy.

Czy brak awansu w tym sezonie byłby dla Korony katastrofą?

- Powiem tak: gdy przyszedłem do Kielc, celem było ustabilizowanie sytuacji w zespole oraz wywalczenie awansu w ciągu trzech lat. Oczekiwania troszkę się zmieniły. Drużyna bardzo dobrze spisuje się w lidze, mimo że nikt nie przewidywał z początku takiego scenariusza, biorąc pod uwagę wszystkie problemy, z jakimi ten klub spotkał się w okresie między sezonami. Straciliśmy w końcu 14 piłkarzy! Po rozmowach z zawodnikami, którzy pozostali. doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w stanie powalczyć o coś więcej, niż tylko o utrzymanie, czy też środek tabeli. Bardzo wygodne byłoby myślenie o awansie w perspektywie trzyletniej.

Czy Kielce zasługują na ekstraklasę?

- Bez wątpienia, dlatego robimy wszystko, by przywrócić poprzedni stan jak najszybciej. Mecze z Zagłębiem Lubin czy też Dolcanem Ząbki pokazują, że na stadion potrafi przyjść naprawdę wielu sympatyków, bez względu na to, jaki poziom prezentują rywale. To bardzo budujące, że w Kielcach jest tak duże zapotrzebowanie na piłkę. Dzięki temu mamy dla kogo pracować, a nasze starania nie idą na marne.

Komentarze (0)