- 20 grudnia miałem otrzymać część pieniędzy. Nie ma ich. Dlatego czekam na pierwsze zajęcia po przerwie i jeśli tego dnia należności nie zobaczę, to wysyłam pismo do PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Z tego co wiem, to podobny plan mają inni koledzy. Ja mam tyle dobrze, że mieszkam z rodzicami i mogę liczyć na ich pomoc - oznajmia w rozmowie z portalem sportslaski.pl najlepszy jesienią piłkarz niebiesko-czerwonych.
Klub ciągle tłumaczy, że brak wypłat to efekt niewpłacenia przez kontrahenta pierwszych pieniędzy (15 procent) za grunt na Zakrzowie. W podobnej sytuacji znajdują się Madrin Piegzik, Marek Tracz oraz Adam Orłowicz, z których każdy deklaruje, że chętnie nadal będzie grał w barwach opolan, ale jeżeli unormuje się sytuacja finansowa.
Tymczasem chrapkę na Surowiaka ma GKS Jastrzębie. - Odebrałem przed świętami telefon z tego klubu. Oznajmiłem wtedy, że jestem dogadany z Odrą, lecz dodałem, że jeśli w Opolu jednak nie zostanę, to być może się odezwę - stwierdza popularny Surowy. Wcześniej mówiło się o zainteresowaniu jego osobą ze strony MKS-u Kluczbork, Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze.
26-letni obrońca przyszedł do Odry w 2004 roku z Hetmana Byczyna jako skuteczny pomocnik. Później, wraz z pojawianiem się różnych luk w składzie, był przerzucany na różne pozycje. Zagrał wszędzie poza bramką. Ostatnio stał się etatowym obrońcom niebiesko-czerwonych. Jesienią zaliczył 20 meczów, w tym dwa w Pucharze Polski i zanotował jedno trafienie. Gola zdobył w ostatnim tegorocznym spotkaniu na stadionie przy ulicy Oleskiej. Z rzutu wolnego pokonał bramkarza Stali Stalowa Wola i ustalił wynik pojedynku na 3:0. Jesienią nie należał do boiskowych świętoszków. Aż siedmiokrotnie oglądał żółte kartki.