Przed meczem na Lubelszczyźnie sztab szkoleniowy miał nie lada kłopot ze skompletowaniem kadry. PGE GKS przyjechał do Łęcznej w zaledwie 17-osobowym składzie i spora grupa piłkarzy do tej pory drugoplanowych dostała szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności. - W moim zespole były absencje z powodu kontuzji i kartek. Zagrało dużo młodzieży - aż pięciu wychowanków. 19-letni Dawid Flaszka zadebiutował i rozegrał niezłe zawody w wymiarze 90 minut - przyznaje Kamil Kiereś.
[ad=rectangle]
Goście przed przerwą grali bez pomysłu w ofensywie. Druga odsłona była lepsza w ich wykonaniu, ale Sergiusz Prusak zachował czyste konto. - Myślę, że nie byliśmy stroną gorszą. Co najmniej remis byłby sprawiedliwym wynikiem. Na pewno zasłużyliśmy na jedną bramkę. Do 70. minuty przeprowadziliśmy kilka akcji, po których mógł paść gol dla nas - uważa trener Brunatnych.
W 2013 roku PGE GKS po ośmiu latach opuścił T-ME, by ekspresowo do niej powrócić. Chociaż początkowo zachwycał, to ostatecznie nie zdołał się w niej utrzymać. - To dla nas smutny moment, bo spadamy z ekstraklasy. Trzeba być mężczyzną. Rolą mężczyzny jest umieć dźwigać ciężar dnia poprzedniego, ale nowy dzień to jest nowe słońce. Zadaniem mężczyzny jest wstać i budować nową przyszłość. W tej chwili trudno jest mi powiedzieć jaka ta przyszłość będzie, bo czekamy na sygnał od władz - przekonuje Kiereś. - Zależałoby mi na tym, żeby drużyna nie przepadła w pierwszoligowej czeluści. Mieliśmy ostatnio słabszy okres i trzeba wziąć to na klatę. Ostatnie dwa lata to jednak były dobre wyniki, bo punktowaliśmy naprawdę bardzo dobrze. Do 15. kolejki zdobyliśmy 26 punktów - to był świetny wynik. Później się to zacięło, coś się zepsuło i od nowa trzeba naprawiać - kończy.
Porażka na pożegnanie PGE GKS-u. "Trzeba naprawiać od nowa"
Bełchatowski zespół w słabym stylu zakończył sezon. Pogodzeni ze spadkiem i osłabieni Brunatni ulegli Górnikowi Łęczna 0:1.
Źródło artykułu: