Lech mistrzem Polski, Legia mistrzem świata

Legia pod wodzą Berga zdobyła mistrzostwo świata. Oddała pewne wydawało się mistrzostwo Polski, przez długi czas nie mając nawet godnego rywala do walki - pisze Michał Kołodziejczyk.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
- W Poznaniu jeszcze dwie minuty, w Poznaniu jeszcze minuta. Bardzo proszę o niewychodzenie ze stadionu - krzyczał w niedzielę wieczorem na stadionie Legii spiker, który krzyczał w trakcie sezonu zdecydowanie zbyt często. Ileż to było "KuchychKingów", "nieeesamowitych" Ondrejów Dudów, ileż było słów do kibiców gości, po których straciłby pracę w każdym innym klubie.
Krzyczał też Michał Kucharczyk w stronę piłkarzy rezerwowych Górnika po golu na 1:0. Miał im za złe, że w poprzedniej kolejce tak łatwo przegrali z Lechem Poznań. Ktoś w szatni mógłby krzyknąć Kucharczykowi głośno do ucha, że Legia zdobyłaby mistrzostwo, gdyby wykorzystał chociaż połowę z sytuacji, które stworzyli mu koledzy.

Albo Henningowi Bergowi, że losy tytułu rozstrzygnęły się nie w spotkaniu Górnika z Lechem, ale choćby tu na Łazienkowskiej, kiedy jego drużyna traciła wiosną punkt za punktem przez jego rotacje i oszczędzanie najlepszych na dwumecz z Ajaksem Amsterdam. Dwumecz przegrany 0:4. Dobry trener potrafi też okiełznać gwiazdy - Orlando Sa tak "kontuzjował się" w pierwszej połowie meczu z Górnikiem, że nie miał siły wyjść odebrać srebrny medal.

Kilka tygodni temu zapytałem prezesa Bogusława Leśnodorskiego, czy zwolni Berga, jeśli nie będzie mistrzostwa. Powiedział, że w Legii pracują kulturalni ludzie i takie sprawy załatwia się po sezonie. Takie sprawy, w przypadku tak straconego tytułu, powinny oznaczać dymisję. Rozumiem, że teraz kultura polegać będzie na tym, że trenera nie zwolni się za ciężarówką, ale na spokojnie, w gabinecie.

Legia pod wodzą norweskiego szkoleniowca zdobyła mistrzostwo świata. Oddała pewne wydawało się mistrzostwo Polski, przez długi czas nie mając nawet godnego rywala do walki.

Lechowi Poznań za tytuł należą się gratulacje. Wytrzymał presję, po porażce raptem miesiąc temu w finale Pucharu Polski z Legią nie załamał rąk, tylko robił swoje. Maciej Skorża w końcówkach sezonu mistrzem nie był, ale w tym roku nauczył piłkarzy, jak przez sześć kolejek utrzymać się na pierwszym miejscu w tabeli. Także wtedy, gdy Legia goniła go, strzelając gola z karnego w 95. minucie meczu z Jagiellonią.

Niezależnie od tego, czy sezon na pierwszym miejscu zakończyłaby Legia czy Lech, pewne jest tylko, że z taką liczbą remisów i porażek nasze rozgrywki wygrała drużyna, która nie poradziłaby sobie w żadnej lidze europejskiej. Liga Mistrzów? Trzymajmy kciuki, żebyśmy mogli oglądać przedstawiciela ekstraklasy w Europie choćby we wrześniu.

Michał Kołodziejczyk

Reiss: wolałbym być na boisku, niż oglądać mecz z trybun
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×