Przed FK Kukesi - Legia: Boniek pytał o bunkry

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Absolwentów polskich uczelni w Tiranie jest dużo więcej. Rubin Zhorda 10 lat mieszkał w Warszawie. Najpierw na Pradze Południe, ale tam była "masakra", więc przeprowadził się na Ursynów. Kiedy dowiedział się, że w Albanii będzie grać Legia, natychmiast zadzwonił do FK Kukesi z pytaniem, czy może być oficjalnym tłumaczem. W Tiranie ma swój gabinet stomatologiczny, w Polsce studiował medycynę. Pracuje też w szpitalu, prywatnym.

- Ja chyba będę za Legią, wiesz? Oni mnie tak katowali, koledzy legioniści, zabierali na Żyletę, na stary stadion, no i tak się stało, że chyba wytrenowali mnie na kibica Legii - opowiada.

Zhorda jest kibicem Partizani. Przypomina, że Kukesi jeszcze 10 lat temu nie istniało i jest kaprysem biznesmena. Konferencja prasowa, którą prowadzi, przypomina zabawę w głuchy telefon. W małej, zadusznej salce, w której wywieszono wyjętą z gardła psu flagę Kukesi, kilku dziennikarzy próbuje się czegoś dowiedzieć od brazylijskiego trenera albańskiej drużyny, Marcelo Troisiego. Pytanie po polsku Zhorda tłumaczy na albański, albański tłumacz na portugalski, żeby trener zrozumiał. "Lost in translation" w odpowiedzi dochodzi do szóstego stopnia. Być może Troisi chciał powiedzieć, że:

- Słyszeliśmy dużo o Legii, nie, że się jej boimy, ale wiemy, że jest bardzo mocna. Legia nie odpada na tym etapie rozgrywek, ma jakość, jest faworytem. Że nie gramy u siebie w Kukeszu tylko w Tiranie? Albania nie jest taka duża jak Polska, to raptem godzina drogi. Zobaczycie, co potrafią nasi kibice, wspiera nas cały kraj.

W czasie, kiedy słuchamy słów trenera Troisiego, który sprowadza do Kukesi Brazylijczyków na kilogramy, Henning Berg stoi na korytarzu, bo konferencję obu panów wyznaczono na tą samą godzinę. Z Bergiem zabawa w głuchy telefon miała ciąg dalszy. Chyba że ktoś znał angielski, ale miejscowi dziennikarze na wszelki wypadek woleli tłumaczenie Zhordy. Berg odpowiadał nudno, jak zawsze, ale po konferencji trochę dla żartu podszedł do reportera miejscowej telewizji:

- Słuchaj, ekspercie - mówisz, że w meczu Norwegii z Albanią w Oslo było 2:2, a ja mówię, że było 1:1. Strzeliłeś tam gola? Nie? No widzisz, a ja strzeliłem – przekomarzał się. O istnieniu drużyny FK Kukesi, jak przyznał, trzy miesiące temu nie zdawał sobie sprawy. Teraz ma ją jednak rozpracowaną:

- Wasi Brazylijczycy robią dużo dobrych rzeczy w ataku. Jestem pod wrażeniem ostatniego meczu Kukesi w Czarnogórze, wygrać na takim terenie na pewno nie było łatwo. Nie boję się upałów, w meczu przeciwko Botoszani było podobnie, moi piłkarze są na to przygotowani - mówił kończąc półlitrową butelkę wody po kwadransie konferencji.

Na spotkaniu z dziennikarzami towarzyszył mu Dominik Furman. Miejscowi dziennikarze z uznaniem kiwali głową, kiedy próbował przekonywać, że Legia wcale nie jest faworytem czwartkowego meczu. - Odcinam się od spekulacji prasowych, kibice mogą myśleć, że przyjechaliśmy tu jak po swoje, ale wszystko zweryfikuje boisko. No, chyba że strzelimy gola już na początku spotkania, wtedy pójdzie nam łatwiej - tłumaczył.

Legia do Albanii przyleciała czarterem po południu w środę, wraca od razu po meczu. Uraz stawu skokowego zatrzymał w Warszawie Michała Żyrę. - To nic groźnego, ale woleliśmy nie ryzykować - przyznał Michał Żewłakow, który w warszawskim klubie odpowiada za transfery. Od kiedy Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović strzelają gole, trochę zeszło z niego ciśnienie.

Czwartkowy mecz nie wywołuje w Tiranie wielkiego zainteresowania. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, ilu będzie kibiców. Obiekt może pomieścić 17 tysięcy widzów, jest przestarzały, jego budowa zaczęła się w 1939 roku. Gdyby nie warsztaty samochodowe i myjnie, które znajdują się w arkadach, w ogóle by na siebie nie zarabiał.

- Kadra gra w Elbasanie. W Szkodrze powstaje nowy obiekt, ale UEFA nie zgadza się, by na nim zmierzyć się w październiku z Serbią, bo obiekt nie przeszedł na razie żadnego poważnego testu - mówi Naim Tyli.

Dla Legii mecz w Tiranie jest tylko przystankiem w drodze do fazy grupowej Ligi Europy. Dla Albańczyków testem, czy pasują do Europy. Wszyscy pytają o Warszawę, chcą zobaczyć stadion przy Łazienkowskiej. W czwartek do godziny 20.00 synoptycy przewidują upały dochodzące do 40 stopni Celsjusza. Później ma być kilka stopni mniej.

Michał Kołodziejczyk z Tirany

Furman: nie ma sensu brać tego do siebie
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×