Wpadki transferowe: De Gea nie był pierwszy. W Polsce też się przytrafiały!

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Marc Atkins / Na zdjęciu: David de Gea
Newspix / Marc Atkins / Na zdjęciu: David de Gea
zdjęcie autora artykułu

Niedoszły transfer Davida De Gei rozgrzał i rozśmieszył kibiców. Tego lata nie tylko na linii Manchester - Madryt coś poszło nie tak.

To miał być hit ostatniego dnia okienka w Europie. O zakupie utalentowanego wychowanka Atletico Madryt przez Real Madryt rozmawiano od dawna. W przeciwnym kierunku, do Manchesteru United, miał powędrować Keylor Navas. I faktycznie negocjacje między klubami zostały zakończone sukcesem, ale sam transfer już nie. Formalności trwały zbyt długo, przez co dokumenty nie zostały przesłane na czas do władz Primera Division. W kuriozalnych okolicznościach upadł wielki transfer. Jednym złość, drugim śmiech. Równie spektakularne klapy nie zdarzają się często.

O niepowodzeniu transferu Davida De Gei zdecydowały minuty. W gorącą noc z niedzieli na poniedziałek w sieci pojawiały się coraz to nowe, zabawne scenariusze wydarzeń. Manchester United miał przesłać dokumenty w złym formacie bądź założyć na pliki hasło. Wszystko jak żywo przypominało skecz "Wojciech Mann kontra komputer". Do śmiechu nie było głównie w Madrycie. Takie były skutki zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę.

Prezentacja gotowa, komunikaty gotowe, ale transferu nie będzie - informowały media w Hiszpanii. Gorzej gdy klub zdąży pochwalić się transakcją zbyt pochopnie. Fakty uprzedziła tego lata oficjalna strona Podbeskidzia Bielsko-Biała. Bartłomiej Pawłowski był już sfotografowany w koszulce klubu, nagłówek przekazywał radosną nowinę, tymczasem dynamiczny skrzydłowy jest, ale w Koronie Kielce. Niedoszłe wypożyczenie do Górali wstrzymał jednym telefonem były już trener Lechii Gdańsk Jerzy Brzęczek.

Z obozu mistrza Anglii płynęły sygnały, że po nieudanym starcie sezonu, w gabinetach sterników pęknie "świnka skarbonka". W ostatnim dniu okienka transferowego Chelsea Londyn owszem pozyskała obrońców, ale ich nazwiska na nikim wrażenia nie zrobiły. Pierwszy to Papy Djilobodji, którego miały tego lata odrzucić nawet drużyny z dołu tabeli Premier League. Drugi to Michael Hector, którego od razu wypożyczono do Reading FC.

Jakub Błaszczykowski po latach zdecydował się zmienić klub. W nowym - ACF Fiorentinie nie zdążył przedstawić się na tyle dobrze, by bezbłędnie napisano jego nazwisko. Włosi twierdzili w oficjalnym komunikacie, że dołączył do nich "Blasczykowky". Nazwisko naszego reprezentanta - rzecz niełatwa do wymówienia, jak widać i napisania. W Borussii Dortmund Polak występował z "Kuba" na koszulce. Dał się jednak zapamiętać tak dobrze, że w niedzielę klub dziękował pomocnikowi na Twitterze po polsku.

Może nie wpadka, ale na pewno duże nieporozumienie. Ariel Wawszczyk, jeden z bohaterów Błękitnych Stargard Szczeciński, miał w poprzednim sezonie wygrać transfer do Cracovii. Pojechał na treningi, zgrupowanie, po czym wrócił do II ligi. Zaczęła się żonglerka kwotami. Błękitni chcieli wziąć pieniędzy za dużo, Cracovia dać za mało. Żonglerka kwotami, szermierka słowna. Janusz Filipiak, stwierdził w końcu, że Błękitni odlecieli. Tak to się skończyło. Szansa Wawszczyka odleciała w siną dal.

Olivier Giroud postanowił zaprezentować konkurenta do gry w ataku, którego Arsenal pozyskał w tym okresie transferowym 󾌨

Posted by SportoweFakty.pl on 1 września 2015

We wtorek Arsene Wenger został sfotografowany na pokładzie samolotu do Paryża, a następnie na lotnisku. Zastanawiano się, kogo przywiezie z ojczyzny menedżer Arsenalu Londyn. Czynił starania w sprawie pozyskania z Paris Saint-Germain Edinsona Cavaniego oraz Adriena Rabiota. W końcu postanowił wyciągnąć do Kanonierów gwiazdora Zlatana Ibrahimovicia. Co z tego wszystkiego wyszło? Nic. Po miesiącach coraz to nowych spekulacji, jakiego napastnika pozyska Arsenal, okazało się, że żadnego.

"Puta Depor, Puta Riazor" - przez takie, mało grzeczne słowa 20-letni Julio Rey stracił szansę na angaż w Deportivo La Coruna. Umieścił je trzy lata temu na Twitterze i zapomniał, nie chciało się cofać i skasować, nie spodziewał się konsekwencji. Nieważne. Młodemu zawodnikowi przypomnieli o wpisie kibice z La Coruny. W tej sytuacji klub mógł zrobić tylko jedno - nie sfinalizował transferu. Rey stracił ochotę na ćwierkanie i usunął konto.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)