Albeiro Usuriaga to nie był anonimowy piłkarz. Miał duży talent, 15 występów w kadrze Kolumbii to nieprzypadkowy wynik, choć błyskotliwej kariery nie zrobił. Najbardziej jest znany jednak z czegoś innego - w 1997 roku został zawieszony na trzy lata za zażywanie kokainy. W 2004 roku, wkrótce po zakończeniu kariery, w wieku 37 lat, został zastrzelony w biały dzień. Okoliczności do dzisiaj nie są zupełnie jasne.
Ocierał się o półświatek, to pewne, jednak od znajomych przestępców do morderstwa droga daleka. 11 lutego 2004 roku Usuriaga siedział przy stoliku na rogu jednej z ulic Cali, grał w domino. Znał dobrze te okolice, miał tam wielu przyjaciół i znajomych. Mieszkał w budynku położonym 10 metrów dalej. Tym bardziej nie zdziwił go widok chłopaka jadącego wolno na motocyklu.
Ten zsiadł z motoru, zrobił dwa kroki w kierunki Usuriagi i dziewięcioma strzałami zabił piłkarza na miejscu. Zakładano, że zawodnik musiał zginąć, bo wiedział zbyt wiele na temat pewnego morderstwa. Tyle że ta wersja nie była ostateczna.
Śledczy doszli jednak do innych wniosków. W raporcie wskazano winnego. To niejaki Jefferson Valdez Martin, szef grupy płatnych morderców. Zlecił zabójstwo piłkarza ze względów osobistych.
Zabójstwo żony
Usuriaga był członkiem słynnej drużyny Atletico Nacional Medellin, która w 1989 roku zdobyła Copa Libertadores. To dzięki jego bramce Kolumbia pokonała Izrael w walce o udział w mundialu we Włoszech. Na mistrzostwach świata w 1990 Usuriaga ostatecznie nie wystąpił. Kończył właśnie nieudany sezon w Maladze - jeden jedyny raz, kiedy w trakcie całej kariery wybrał się poza Amerykę Południową.
Kolumbia znajdowała się wtedy w ostrej fazie wojny domowej. Kartele narkotykowe i FARC (coś na kształt komunistycznej partyzantki) walczyły o wpływy i pieniądze, a wojska rządowe udawały, że nad tym panują. Jak w PRL życie płatało figle: sytuacja w kraju dramatyczna, ale piłkarska kadra była wyborna.
To było złote pokolenie - Rene Higuita, Andres Escobar, Carlos Estrada, Leonel Alvarez, Carlos Valderrama, Freddy Rincon, Miguel Guerrero. Usuriaga, król strzelców przedostatniej edycji Copa Libertadores, nie znalazł się na liście wyznaczonej na MŚ. Francisco Maturana, trener kadry, pracował wcześniej w klubie z Medellin. Opiekę nad Atletico sprawował kartel rodziny Escobarów, z którymi powiązania miał Usuriaga. Piłkarz czuł się bezkarny, selekcjoner też. Z tej konfrontacji zwycięsko wyszedł Maturana, zostawiając idola Kolumbii w domu.
Usuriaga, jak wspominali jego koledzy, więcej czasu spędzał na hazardzie i alkoholowych imprezach z kobietami niż na treningu. Kiedy dowiedział się, że nie jedzie na MŚ, popadł w depresję i zmusił działaczy z Hiszpanii, żeby go wypożyczyli do America Cali.
Zawodnik liznął wielkiego świata. Obwieszony złotymi łańcuchami woził się drogimi samochodami. Nie chciał podbijać świata, chciał być panem życia u siebie, w Kolumbii lub innym kraju Ameryki Południowej. Kto z nim zadzierał, zadzierał z gangiem. Ludzie tak samo cieszyli się na jego widok, co się go bali.
Argentyński dziennikarz Jorge Barraza napisał dwa dni po jego śmierci: - Prawie wszyscy zdolni piłkarze kolumbijscy wyjechali robić kariery. Prawie, bo nie Usuriaga. On wolał udawać króla swojego podwórka.
Guillermo "Luli" Rios, były piłkarz, nie oceniał Usuriagi surowo. - To był dobry chłopiec. Kiedy był w gazie, porównywali go do Maradony, a to jak nazwać kogoś Bogiem.
[nextpage]
Kibice go uwielbiali, słynne "Usu, Usu!" roznosiło się po każdym stadionie. Po latach rodzina dziwiła się, że tak było. Cali na początku lat 90-tych było świadkiem wojny dwóch gangów - rodzina Escobarów kontra rodzina Rodriguez. Strach było wyjść na ulicę, ludzie ginęli zabijani przez samochody wyładowane materiałami wybuchowi, ale kibice jakby żyli w innym świecie.
Usuriaga po Maladze i Cali odżył dopiero w argentyńskim Indepediente. Na krótko, bo został zawieszony za kokainę. Nosił wtedy 'dredy" i lansował się na zwolennika rastafarianizmu. Wszystko szło jako tako, dopóki coś pokazywał na boisku. Forma zaczęła jednak się obniżać, doszły do tego bijatyki w nocnych klubach, aresztowania i długi wobec ludzi z gangu.
Najwyższą cenę za wyskoki męża zapłaciła Fernanda Eliana. Żona Usuriagi została zamordowała w 1999 roku. To było ostrzeżenie i groźba równocześnie - zobacz, twoje życie nic dla nas nie znaczy.
Zlekceważył gangstera
Usuriaga nie miał zbyt wiele instynktu samozachowawczego. W 2004 roku zaczął spotykać się ze striptizerką, która zostawiła Jeffersona Valdeza Martina, wspomnianego szefa płatnych zabójców. Kilka razy znajomi ostrzegali piłkarza, żeby przestał się narażać i zostawił dziewczynę gangstera. Nie przyniosło to skutku, więc bandyta zlecił morderstwo.
Prokuratura generalna przez 3 lata badała sprawę Usuriagi. Początkowo wszyscy zakładali, że śmierć piłkarza była związana z zabójstwem pięciu mężczyzn znalezionych w taksówce sześć miesięcy wcześniej. Piłkarz miał przypadkowo dowiedzieć się, kto stał za tą zbrodnią, dlatego wydał na siebie wyrok śmierci. Nie znaleziono na to ostatecznych dowodów, śledztwo w tej sprawie zamknięto w 2005 roku.
Rok później jeden ze schwytanych członków gangu płatnych morderców zaczął "sypać". Naprowadził prokuraturę na ślad Martina i striptizerki, z którą - jak się okazało - gangster miał dziecko. Osobiście nie mógł zabić Usuriagi, bo wszyscy go znali, wynajął więc mordercę. Sam zginął w porachunku gangów w 2006 roku.
60 morderstw
Usuriaga został zabity w środę, a w piątek miał lecieć do Japonii podpisać nowy kontrakt. Śmierć brata widziała z balkonu Carmen, siostra piłkarza. - Wydawało się, że jest nietykalny, że tu jest bezpieczny. Napastnik strzelił do niego i zniknął w jednej z uliczek. Nigdy go nie odnaleźli - opowiadała.
Dziś wiadomo, że wyrok wykonał Mauricio Roldan. Jest (był?) członkiem grupy morderców odpowiedzialnych za 60 zabójstw w samym Cali. Ciągle jest poszukiwany. Przedawnienie zabójstwa nastąpi dopiero w 2024 roku.
Na jednym z dziedzińców Cali znajduje się marmurowa tablica poświęcona zabitemu piłkarzowi. Miejscowi kibice ufundowali ją w 2004 roku, krótko po śmierci Usuriagi.
Krzysztof Gieszczyk