David Odonkor: od bohatera meczu z Polską do zwycięzcy Big Brothera

Akcja, którą przeprowadził w spotkaniu z Biało-Czerwonymi, otworzyła mu drogę do wielkiej kariery. Później jednak trafiał - zamiast do siatki - na stół operacyjny, groziła mu nawet amputacja nogi. Niedawno wygrał reality show w Niemczech.

Michał Fabian
Michał Fabian
PAP

Doliczony czas gry meczu grupowego mistrzostw świata w 2006 roku. Niemcy bezbramkowo remisują z Polską na stadionie w Dortmundzie. Drużyna Juergena Klinsmanna wcześniej zmarnowała mnóstwo okazji, kapitalnie kilka razy spisał się Artur Boruc. Gospodarze turnieju konstruują jedną z ostatnich akcji. Bernd Schneider przerzuca piłkę na prawe skrzydło, w kierunku Davida Odonkora. Ten - znany z imponującej szybkości - włącza turbo. Polacy popełniają błąd, bo do piłkarza Borussii Dortmund biegnie ich aż trzech: spóźniony Dariusz Dudka oraz próbujący ratować sytuację Jacek Bąk i Arkadiusz Radomski. Nie dają rady. Odonkor dośrodkowuje idealnie, a Oliver Neuville ubiega dwójkę naszych obrońców.

Niemcy wygrali 1:0, zapewniając sobie awans do następnej rundy, a przy okazji pozbawiając na to szans Polaków. 22-letni Odonkor - rozgrywający dopiero trzeci mecz w kadrze - zapisał się na kartach historii. Dla wielu kibiców powołanie, które otrzymał od Klinsmanna, było ogromnym zaskoczeniem. Owszem, imponował w lidze dynamiką (na 100 m zmierzono mu kiedyś czas 10,8 s), w każdym meczu "szarpał" na skrzydle, miał mnóstwo dośrodkowań, ale brakowało mu precyzji. Jak obliczyli statystycy w sezonie 2005/06 tylko co piąta centra owocowała dobrą okazją dla Borussii.

Betis miał być trampoliną

Na mundialu nasi zachodni sąsiedzi zajęli trzecie miejsce. Gospodarze po cichu liczyli na złoto, ale brąz i tak uznano za dobry wynik. W końcu Klinsmannowi i jego asystentowi Joachimowi Loewowi udało się podnieść niemiecki futbol z kolan. Przed Odonkorem - tak się wydawało - otwierały się wrota do wielkiej kariery. Akcji takich, jak w meczu z Polską, miał przeprowadzić jeszcze mnóstwo.

Dziś "Odo", choć ma dopiero 31 lat, już nie jest piłkarzem. Do listy sukcesów - oprócz brązowego medalu MŚ 2006 i mistrzostwa Niemiec z 2002 r. - dopisał jeszcze srebro na ME w 2008 roku (zagrał tylko 45 minut w spotkaniu grupowym z Chorwacją; to był jego ostatni występ w kadrze). W niemieckiej wersji Wikipedii umieszczono jeszcze jeden wpis w rubryce Erfolge ("Sukcesy"). 2015 rok - zwycięzca "Promi Big Brothera", reality show z udziałem celebrytów. Ale po kolei...

- Asysta w spotkaniu z Polską była najważniejszym momentem w mojej karierze - mówi dziś ze smutkiem Odonkor. Po mundialu podpisał pięcioletni kontrakt z Betisem Sewilla. To miała być dla niego trampolina. Nowa liga, nowe wyzwanie, gigantyczna podwyżka (1,4 mln euro netto za sezon to trzy razy tyle, ile dostawał w Dortmundzie). Nic tylko grać i błyszczeć.

Na Ukrainie irytowali go żebracy

Zniszczyły go kontuzje. Już w listopadzie 2006 r. doznał pierwszego poważnego urazu prawego kolana. Poddał się operacji. W sumie - w czasie pobytu w Sewilli - przeszedł aż pięć zabiegów. Częściej trafiał na stół operacyjny niż do siatki (tylko trzy gole w 51 spotkaniach). Doszło do tego, że usłyszał od lekarzy brutalnie brzmiące słowa: - Hiszpańscy lekarze powiedzieli mi, że być może będą musieli mi amputować prawą nogę. Prawie ją straciłem - wspomina "Odo". Z zapaleniem stawu kolanowego poradzili sobie lekarze z Niemiec. - Gdy o tym dziś rozmawiamy, on ma szkliste oczy. Mówi: "Proszę, pogadajmy o czymś innym" - podkreśla żona piłkarza Suzan.

Piłkarz wrócił do ojczyzny, ale jego kariera przypominała zjazd po równi pochyłej. Podpisał kontrakt z II-ligową Alemannią Aachen, ale klub nie uratował się przed spadkiem. Później zaryzykował wyjazd na Ukrainę. Związał się umową z beniaminkiem Howerłą Użhorod. Wytrzymał tam raptem pół roku. - Na ulicy żebracy byli tak natarczywi, że moja żona i nasza córeczka po miesiącu wróciły do Niemiec. Gdy dziewczynka codziennie płacze i nie czuje się dobrze, nie możesz koncentrować się na futbolu - tłumaczył. W styczniu 2013 r. rozstał się z ukraińskim klubem, a osiem miesięcy później zakończył karierę. - Zdecydowałem z rodziną, że już nie zagram. Zdrowie jest na pierwszym miejscu. Nie chciałbym odbierać kiedyś córki ze szkoły, chodząc o kulach albo kuśtykając - podkreślał.

Próbował swoich sił w fachu trenerskim, najpierw jako asystent, a następnie jako pierwszy szkoleniowiec w niższych ligach. SC Verl, SC Herford, TuS Dornberg... Dla piłkarza, który w Niemczech wciąż nazywany jest "WM Held" ("Bohater mistrzostw świata"), nie było to spełnienie marzeń. Z pracy w ostatnim klubie zrezygnował w maju br.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×