Silvio Rodić wskoczył do składu dzięki czerwonej kartce Sergiusza Prusaka. Jego bardziej doświadczony kolega popełnił ostatnio sporo błędów, więc w poniedziałkowy wieczór usiadł na ławce rezerwowych. Chorwat zaś radził sobie bardzo pewnie, a świetny występ podkreślił obroną rzutu karnego w 75. minucie. - Normalna rzecz. Wykonywałem tylko swoją pracę. Najważniejszy jest następny mecz. Zapominamy o tym, co było i idziemy dalej - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty Rodić.
Wisła Kraków przez znaczną część meczu posiadała przewagę, co wymagało od 28-letniego Chorwata wytężonej pracy. Spisywał się on bez zarzutu, ale twardo stąpa po ziemi i nie czuje się bohaterem. - To zasługa wszystkich chłopaków. Gratulacje dla wszystkich, bo była walka do końca. 20 ostatnich minut było bardzo trudne, bardzo ciężkie, ale walczyliśmy i wygraliśmy 1:0 - przekonuje golkiper Górnika Łęczna.
Rodić poprzedni sezon rozpoczął w podstawowej jedenastce, po czym niemal przez rok nie podnosił się z ławki rezerwowych. Teraz otrzymał kolejną szansę i bez wątpienia ją wykorzystuje. Podkreśla jednocześnie, że z Prusakiem łączą go przyjacielskie relacje. - Ja czekałem na szansę i chciałbym umocnić swoją pozycję. Muszę cały czas pracować, żeby tak się stało i nie boję się rywalizacji - uważa Chorwat. - Sergiusz na pierwszym miejscu jest moim przyjacielem, a dopiero później rywalem o miejsce w składzie. Taka powinna być relacja. On jest bardzo dobrym bramkarzem, ale to jest taka pozycja, że tylko jeden grać - kończy Rodić.
[event_poll=52786]