Znienawidzone Wilki dowodzone przez geniuszy - oto FC Midtjylland

Znienawidzeni we własnym kraju, bezczelni i rozpychający się łokciami. Z angielskimi milionami i duńską wizją. Oto mistrz Danii i rywal Legii - FC Midtjylland. Pierwszy mecz w fazie grupowej Ligi Europy już w czwartek.

Simon Kjaer miał 15 lat, mieszkał spokojnie w niespełna 100-tysięcznym Horsens we wschodniej Jutlandii. I chciał zostać piłkarzem, kopał nawet piłkę w prowincjonalnym klubiku Lund IF. Bardzo się ucieszył, gdy usłyszał, że niedaleko, bo zaledwie 50 kilometrów od rodzinnego domu tworzy się pierwsza profesjonalna akademia piłkarska. Pojechał więc pełen nadziei na testy. I mocno się zdziwił, gdy usłyszał, że nic z tego. Jest za słaby. Trenerzy między sobą komentowali, że do niczego się nie nadaje. I go odrzucili.

Budowa zespołu szła im jednak jak po grudzie, bo wśród pól i pasących się krów mało który utalentowany junior chciał grać. Młodzież trzeba było mocno przekonywać. Udało się jednak jakoś ściągnąć piętnastu chłopaków, ale sezon się zbliżał i do kompletu potrzebny był jeszcze jeden zawodnik.

- Nie mieliśmy wielkiego wyboru, więc ostatnie wolne miejsce zajął Simon Kjaer. Był pod ręką, a dodatkowo jego ojciec pracował w naszym klubie jako osoba odpowiedzialna za dostawy sprzętu. Kjaer senior był dobry w tym, co robił, i byliśmy gotowi pójść na wiele ustępstw, aby tylko go zatrzymać. Przyjęliśmy jego syna pod warunkiem, że sam zapłaci za swoje utrzymanie. Jak wspominał później Simon: "Czułem, że zaakceptowali mnie tylko dlatego, że lepsi ode mnie byli poza ich zasięgiem". – opisuje w swojej książce "Kopalnie talentów" Rasmus Ankersen.

To był 2004 roku, początek akademii klubu FC Midtjylland. Ankersen był wtedy trenerem młodzieży. Dzisiaj jest 32-letnim szefem klubu, nowej potęgi w duńskim futbolu, która łokciami rozpycha się w zmienionej piłkarskiej rzeczywistości tego małego skandynawskiego kraju.

- I generalnie jest przez to znienawidzona. Są prowokujący w sposobie działania, emanują dużą pewnością siebie. Nie są w stanie zaakceptować faktu, że są małym klubem, choć jeszcze są. Zarzuca im się też, że są plastikowi, bez historii – opowiada WP SportoweFakty Klaus Egelund, dziennikarz duńskiej gazety "Ekstra Bladet".

FC Midtjylland ma w Kopenhadze swoje biuro. Powstało, żeby łatwiej nawiązywać kontakt z potencjalnymi inwestorami, którzy w pierwszej kolejności przylatują do stolicy. - Gdy w poprzednim sezonie zdobyli mistrzostwo, zamówili sobie do tego biura baner "Kopenhaga znowu ma mistrzowską drużynę". Taki, żeby wszyscy widzieli.

To był policzek dla dwóch wielkich miejscowych drużyn. Broendby Kopenhaga nie wygrało ligi przez 10 lat, FC Kopenhaga ma tylko jeden tytuł w ciągu ostatnich czterech lat.

I jak tu się dziwić, że ich nie lubią. – Od samego początku mówiono o nich "niegrzeczni chłopcy w klasie". Zawsze mieli wielkie ambicje i byli w centrum uwagi – dodaje w rozmowie z nami Mikael Blond z duńskiego serwisu internetowego Bold.dk.

Gdzie leży Herning?

FC Midtjylland faktycznie ma bardzo krótką historię. Powstał bowiem dopiero w 1999 roku z połączenia dwóch klubów: Ikast FS i Herning Fremad. Już po pierwszym sezonie znalazł się w najwyższej klasie rozgrywkowej. W kilku poprzednich sezonach już kręcił się wokół czołowych miejsc, tytuł zdobył po szesnastu latach istnienia. Teraz "Ulvene" ("Wilki") znowu są liderem ligi ze znaczną przewagą nad resztą.

Przyczyny tak szybkiego sukcesu? Klaus Egelund: - Wyróżniłbym trzy. Pierwsza to specyfika regionu. To jest część Danii, gdzie ludzie są bardzo przedsiębiorczy, kreatywni. Tutaj mają pomysł, tworzą różne rzeczy, a potem czynią je wielkimi. Jeśli miejscowi chcą, żeby coś było zrobione, po prostu to robią.

FC Midtjylland to klub z półwyspu Jutlandzkiego. W ogóle słowo Midtjylland oznacza "Środkowa Jutlandia". Drużyna gra zaś w miasteczku Herning, 300 kilometrów od Kopenhagi.

Magdalena Dobrajska, Polka od wielu lat mieszkająca i pracująca w Danii opisuje nam: - To niewielkie, 50-tysięczne miasteczko. Mieszczą się tam głownie firmy produkcyjne oraz kilka szkół średnich. Tradycyjnie było to miasto zamieszkałe przez rodowitych Duńczyków, ale od paru lat mieszka tam coraz więcej wykwalifikowanych, międzynarodowych pracowników, którzy zatrudnieni są w dużych firmach w okolicznych mniejszych miasteczkach, głownie w Siemens Wind Power produkującej turbiny wiatrowe oraz w głównej siedzibie firmy odzieżowej Bestleller.

- Pomimo małych rozmiarów miasto odwiedzane jest przez miłośników muzyki. Jest tu największa sala koncertowa w zachodniej części Danii. Przyjeżdżały już Metallica, Rihanna czy Justin Bieber. Odbywają się tu również zawody monstrualnych traktorów. W 2009 duńska telewizja nakręciła serial komediowy pod tytułem "Gdzie do cholery leży Herning?" (hvor fanden er Herning?) – dodaje Polka.

Generalnie jest cicho, spokojnie. Od czasu do czasu przyjedzie tylko jakaś światowa gwiazda i narobi zamieszania.

Angielski wybawca

Dwie kolejne przyczyny szybkiego sukcesu Wilków to, jak mówi nam Klaus Eglund,  akademia i angielski biznesmen Matthew Benham, który jest właścicielem klubu. W szkółkę przez wiele lat wpompowano wiele milionów euro. Opuścili ją między innymi Winston Reid (dzisiaj w West Ham) czy Viktor Fisher (napastnik Ajaksu). Akademia prowadzi zespoły U-19, U-17, U-15. Zawodnicy mieszkają na jej terenie, muszą chodzić do szkoły. Pracuje nad nimi sztab specjalistów. Każdego roku kilku zawodników podpisuje profesjonalne kontrakty. Duńczycy współpracują też z nigeryjskim klubem FC Ebede, w Ghanie funkcjonuje FC Midtjylland Maamobi United. Jest też klub w Indiach, który podsyła im zawodników.

- Kiedyś nawet zostali ukarani przez FIFA za sprowadzanie niepełnoletnich piłkarzy z Afryki – opowiada Mikael Blond. Chodziło o trzech piłkarzy ściągniętych z FC Ebede. Karę dostały wówczas duńska federacja i klub. Związek karę zaakceptował, krnąbrne Wilki ani myślały się podporządkować. I odwołały się do Trybunału ds. Sportu w  Lozannie. Ostatecznie sprawę przegrały.

Matthew Benham to angielski biznesmen, który w FCM zainwestował rok temu (oprócz tego posiada również angielski Brentford). Kupił większość akcji klubu za 7 mln funtów. Uratował go przy okazji przed bankructwem. – Cichy, nieśmiały facet. Nie za często jest na meczach Midtjylland. To matematyk, bankier. Liczby to jego konik. Futbolem jest jednak zafascynowany. Jeśli go zapytasz o daną drużynę i to czy awansuje do Premier League, odpowie ci ile ma szans, ale w procentach – mówi o nim Klaus Egelund.

Fortuny, co znamienne, dorobił się na obstawianiu zakładów bukmacherskich.

Jednym z najlepszych piłkarzy Midtjylland jest Erik Swiatczenko. Rok temu jedną nogą był już w FC Kopenhaga, strony były w zasadzie dogadane. Kiedy jutlandzki zespół przejął Benham, transfer z miejsca został anulowany. – Midtjylland ma w końcu właściciela, który chce i nie boi się inwestować – dodaje duński dziennikarz.

Liczby nie kłamią

Benham i Ankersen dogadali się bardzo szybko. To Anglik zaprosił Duńczyka na spotkanie. Benham jest maniakiem liczb, statystyk. Dla niego wszystko jest policzalne, również skala talentu danego piłkarza. Zamiast więc go oglądać, woli analizować jego statystyki, wszelkie najdrobniejsze nawet dane. I na ich podstawie podejmować decyzje o zakupie.

Ankersen jest niedoszłym piłkarzem, jego nieźle zapowiadającą się karierę przerwała kontuzja. Bycie trenerem to jego powołanie, ale on w pewnym momencie poczuł misję. Postanowił dowiedzieć się, co to jest talent, dlaczego jedni ludzie z nim się rodzą, inni są go pozbawieni. I przede wszystkim, jak go odkryć. Duńczyk ruszył w świat. Odwiedził wioskę w Etiopii, gdzie trenują najlepsi biegacze. Średniodystansowców obserwował również w Kenii. W Korei Południowej przyglądał się golfistkom, a w Brazylii oczywiście piłkarzom. Był też na Jamajce i w Rosji. I do czego doszedł? Że sami ludzie, ich wyczucie są zbyt zawodni w wynajdowaniu perełek. Do tego potrzebna jest matematyka, wielka analiza, baza danych. Maszyny robiące najróżniejsze pomiary.

Oto właśnie filozofia FC Midtjylland. Benham ma pieniądze i nie zawaha się ich użyć. Ankersen ma wizję i nie boi się jej wdrażać. Sposoby oceny sportowców? Tajemnica. Jeden z najlepszych dziś piłkarzy tej drużyny Fin Tim Sparv został wyciągnięty z SpVgg Greuther Fuerth, klubu 2. Bundesligi za małe pieniądze. CV miał bardzo przeciętne, ale Benham z Ankersenem uważali, że Fin jest po prostu niedoceniony. Duńczycy bardzo lubią podawać ten przykład opisując sposób działania FC Midtjylland.

Wilki na polowaniu. Mocno gryzą

Czy Legia Warszawa w ogóle ma się kogo bać? Otóż ma. Midtylland jest w świetnej formie, w duńskiej lidze zdecydowanie prowadzi, drużyna z Jutlandii straciła tylko dwa gole. - Są bardzo silni w stałych fragmentach gry. To agresywny styl. Kiedy tylko tracą piłkę, od razu starają się ją odebrać. I liczą na kontry – charakteryzuje Egelund. A Mikael Blond tylko potwierdza: - Bardzo zorganizowana drużyna z mocną defensywę. Bardzo, ale to bardzo dobre stałe fragmenty gry. Około połowę goli strzelają po rzutach rożnych, wolnych i autach.

Opanowane do perfekcji rzuty wolne i rożne nie są dziełem przypadku. To konsekwencja matematycznego podejścia do piłki nożnej. Prawdopodobieństwo zdobycia gola w ten sposób jest dużo większe niż na przykład po dośrodkowaniach z akcji.

Najlepsi piłkarze?

Klaus Egelund: Jak dla mnie Swiatczenko.

Michael Qureshi, też z "Ekstra Bladet": Swiatczenko – spokojny, opanowany środkowy obrońca, bardzo mocny w defensywnej grze jeden na jeden z napastnikiem. Jest szybki i dobrze panuje nad piłką.

23-letni Swiatczenko ma ukraińskie korzenie, ale to reprezentant Danii. Latem chciało kupić go Norwich City. Midtjylland ofertę odrzuciło.

Mikael Blond: Reprezentant Finlandii Tim Sparv okazał się najlepszym defensywnym pomocnikiem w lidze. Odbiera dużo piłek, świetnie panuje nad piłką. Pione Sisto to nasz wielki talent i najlepszy ligowiec w poprzednim sezonie do momentu kontuzji. Drybluje, strzela z dystansu, jest szybki. Na razie jeszcze nie odnalazł formy. Czołowi piłkarze to również Jakob Poulsen i Erik Swiatczenko.

Najlepiej opłacani gracze mogą zarabiać 400-600 tysięcy euro rocznie.

Trzeba dodać, że w kadrze zespołu znajduje się również Polak Patryk Wolański. To były bramkarz Widzewa Łódź, poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Vejle. Teraz wrócił do treningów z Midtjylland. Jest trzeci w hierarchii golkiperów.

Trenerem mistrzów Danii jest Jess Thorup, ale to nie on wywalczył tytuł. Zrobił to Glen Riddersholm, który Midtjylland prowadził przez wiele lat. To on wyprowadził ten klub na szczyt. Jego odejście latem było szokiem.  – Mówił, że nie jest już w stanie wnieść więcej do klubu. I że z kilku spraw nie jest zadowolony. Pytaliśmy go tysiąc razy o co chodzi. Nie chciał mówić. Ponoć nie dogadywał się już z dyrektorem sportowym Clausem Steinleinem – mówi Michael Qureshi.

A Jess Thorup, były piłkarz? - Dobry trener, doświadczony. Prowadził reprezentację U-21. Świetnie więc prowadzi młodzież. I nie boi się kombinować, na przykład z ustawieniem drużyny – dodaje.

Kara za "pedała"

Kibice FC Midtjylland pochodzą z dwóch miast: Ikast i Herning. – Na pewno nie można ich nazwać szalonymi czy fanatycznymi – twierdzi Mikael Blond. Przed meczem z Legią klub został ukarany przez UEFA zamknięciem jednej trybuny na 1500 osób [cały obiekt SAS Arena liczy 9,5 tysiąca miejsc). W czwartej rundzie eliminacji, w meczu z Southampton ktoś miał krzyknąć w kierunku jednego z angielskich graczy, że jest "pedałem". Dodatkowo publika ponoć stała na klatkach schodowych stadionu.

- UEFA przesadziła. Byłem wtedy na stadionie i nie zdarzyło się nic ordynarnego. Jeden facet z jakiejś małej grupy ponoć krzyknął tylko, że któryś z piłkarzy Southampton jest "pedałem". Ja jednak tego nie słyszałem. Szczerze mówić, nikt tego nie słyszał.

W IV rundzie eliminacji LE w starciu z Duńczykami odpadła siódma drużyna Premier League [1:1, 1:0]. To o czymś jednak świadczy.

I na koniec. Jedno trzeba wyjaśnić. Wzięty na odczepnego blondwłosy chłopak Simon Kjaer jest dziś najbardziej znanym piłkarzem, który opuścił akademię klubu FC Midtjylland. US Palermo kupiło go za 1,5 mln euro. VfL Wolfsburg odkupił go od Włochów za 12 mln euro. Piłkarz wrócił potem na Półwysep Apeniński, tyle że do Rzymu. AS Roma dała za niego 10 mln euro. Był też w Lille OSC, teraz gra w Fenerbahce Stambuł. Jest wielokrotnym reprezentantem Danii.

Rasmus Ankersen w swojej książce wspomina: Pamiętam jak dziś, gdy w 2004 roku dyrektor akademii FC Midtyjlland, Claus Stenlein, wszedł do pomieszczenia dla trenerów z plikiem papierów w dłoni. Było to zaledwie sześć miesięcy po tym, gdy Simon dołączył do naszego zespołu. W spotkaniu uczestniczyli wszyscy trenerzy, w tym ja. Claus rozdał nam kartki i poprosił o wskazanie pięciu zawodników, którzy naszym zdaniem za pięć lat zrobią największą karierę. Mieliśmy również uszeregować ich zgodnie z szansami, jakie im dajemy. W tamtym momencie mogliśmy wybierać spośród 16 piłkarzy. Jednym z nich był Simon Kjaer. Gdy wszyscy wypisaliśmy nazwiska na kartkach, dyrektor akademii zakleił kopertę z typami i odłożył ją do szuflady. Pięć lat później, gdy sprzedaliśmy Kjaera, Claus Stein otworzył zalakowaną kopertę.

Jak sądzicie, ilu spośród ośmiu trenerów stawiało na Kjaera?

Żaden!

Jacek Stańczyk
Komentarze (0)