Dogrywka z Bartoszem Kapustką: A w nagrodę kapusta od kierownika

Lewandowskiemu się nie przedstawiał, bo nie musiał. Ściga się na gokartach, bo samochodami nie może. Kibicuje Manchesterowi, bo tak ma od urodzenia. Do Legii nie przeszedł, bo miał inne plany.

[b]

Wchodzisz do klubu po powrocie z reprezentacji i?[/b]

- I jest bardzo sympatycznie - mówi Bartosz Kapustka, pomocnik Cracovii oraz reprezentacji Polski. - W szatni nie było całego zespołu, bo we wtorek akurat mieliśmy trening podzielony na grupy. Niemniej ci, którzy już byli, przyjęli mnie bardzo wesoło. Gratulacje, śmiechy, żarty, choć nie obyło się bez szydery, czyli Pana Piłkarza, Gwiazdy, etc. Ale to klasyka każdej szatni.
Może zazdrościli?

- Nie sądzę, to po prostu taki rytuał.
Skoro przeszedłeś do historii Cracovii jako pierwszy pasiasty zdobywca bramki w reprezentacji Polski po prawie 70 latach, to pewnie jakiś pucharek albo chociaż dyplomik otrzymałeś?

- Prezentu oficjalnego akurat nie było, ale nasz kierownik, Tomek Siemieniec, zadbał o drobny upominek. Wręczył mi wielki plakat przedstawiający sytuację, kiedy wchodzę na boisko w 62 minucie gry i dodał coś ekstra, czyli… kapustę. Chyba na szczęście.
No to musiał szybko działać, by zdążyć ze wszystkim w ciągu kilku godzin. Logistyka na szóstkę. Zdaje się, że w ogóle z kierownikiem masz wyjątkowo dobry kontakt?

- A kto z Tomkiem nie ma dobrego kontaktu? Ale faktycznie, wiele mu zawdzięczam. Trafiłem do Cracovii jako dziecko, niedługo później zacząłem ocierać się o pierwszy zespół i wtedy Tomek bardzo mi pomagał. W wielu sprawach. Pamiętam, że kiedy dowiedziałem się, że jadę z drużyną na mój pierwszy zagraniczny obóz, okazało się, że właśnie skończyła się ważność mojego paszportu. Nie kto inny jak kiero jeździł wówczas ze mną po różnych urzędach, byle zdążyć ze wszystkim na czas. (…)
To prawda, że był taki moment, kiedy z Tarnowa chciała porwać cię także Wisła Kraków?

- Prawda. To było po olimpiadzie młodzieży, takich nieoficjalnych mistrzostwach Polski województw. Jako Małopolska przegraliśmy w finale imprezy z warmińsko-mazurskim, ale wpadłem w oko kilku obserwatorom. Otrzymałem powołanie na konsultację reprezentacji Polski juniorów z mojego rocznika, a w tak zwanym międzyczasie zgłosiła się Wisła. Ja jednak chciałem do Cracovii.

Rozmawiał Zbigniew Mucha

Czytaj więcej w "Piłce Nożnej"

"Piłka Nożna" poleca:
Dogrywka z Andrzejem Grajewskim: O tym co piszczy w Kielcach -->

Dogrywka z Bartoszem Kapustką: A w nagrodę kapusta od kierownika -->

Frontem do klienta. Działania marketingowe w klubach ekstraklasy -->

Komentarze (0)