Przed tygodniem Biała Gwiazda rozgromiła Podbeskidzie Bielsko-Biała 6:0, odnosząc najwyższe wyjazdowe zwycięstwo od 11 lat, a na inaugurację 10. kolejki Ekstraklasy zaledwie zremisowała bezbramkowo z Koroną Kielce.
- Takiego meczu się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że Korona będzie skupiała się na defensywie, licząc na kontrataki. Po meczu z Podbeskidziem ktoś mnie zapytał, czy zamieniłbym tamto 6:0 na sześć zwycięstw po 1:0. Teraz na pewno oddałbym trzy bramki z Bielska za zwycięstwo z Koroną - mówi Kazimierz Moskal.
Opiekun krakowian nie ma do swoich zawodników pretensji o to, że nie udało im się znaleźć sposobu na obronę Korony: - Jeśli po 6:0 przychodzi 0:0, to zawsze można być rozczarowanym, ale moim zawodnikom nie można odmówić determinacji.
W II połowie Wisła musiała radzić sobie bez Arkadiusza Głowackiego. - Arek zgłosił problem z mięśniem dwugłowym. Sobotnie badania dadzą nam odpowiedz na pytanie o to, jak poważny jest to uraz - tłumaczy Moskal.
Remis z Koroną może oznaczać, że 48-letni szkoleniowiec pożegna się z pracą przy Reymonta 22. Po końcowym gwizdku kibice Wisły kolejny raz wsparli trenera, skandując: "Moskal Kazimierz - nie rusz Kazika, bo zginiesz".
- To sympatyczne ze strony kibiców i mogę im za to tylko podziękować - mówi Moskal.