Krwawiąca głowa kapitana uratowała Koronę Kielce

- Mam do siebie pretensje, że mi pękła głowa, a jemu nic się nie stało - mówi kapitan Korony Kielce, Kamil Sylwestrzak, który po meczu z Wisłą Kraków ma na głowie pamiątkę w postaci szwów.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Korona Kielce nie zachowałaby statusu niepokonanej na wyjeździe, gdyby nie ofiarna interwencja Kamila Sylwestrzaka. Na kwadrans przed końcem spotkania kapitan złocisto-krwistych zderzył się głową z Donaldem Guerrierem i po chwili zalał się krwią, ale po szybkim opatrzeniu rany wrócił do gry, a w 90. minucie właśnie rozbitą głową uratował Koronę przed porażką, zatrzymując na linii bramkowej uderzenie Łukasza Burligi.

- Podczas meczu bólu się nie czuje. Jest adrenalina i ból znika. Poza tym nie pierwszy raz mam coś rozbite, więc jestem przyzwyczajony. Stałem tam, więc wybiłem piłkę. Udało się - wzrusza ramionami bohater Korony.

- Ze mną wszystko już w porządku, ale mam do siebie pretensje, że mi pękła głowa, a jemu nic się nie stało - uśmiecha się Sylwestrzak, który po meczu w Krakowie ma pamiątkę w postaci szwów.

Po 10 rozegranych meczach Korona ma na koncie 13 punktów i aż dziewięć z nich zdobyła na wyjeździe. - Punkt na Wiśle jest bardzo cenny i go szanujemy, a najbardziej cieszy mnie to, że nie straciliśmy gola, choć do pełni szczęścia zabrakło oczywiście zwycięstwa - mówi Sylwestrzak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×