Od Romy do Juventusu - burzliwa historia polsko-włoskich starć w europucharach

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Szczęśliwy rzut monetą, narodziny legendy, nóż w głowie Dino Baggio i symboliczny powrót Bońka. Przy okazji meczu 2. kolejki Ligi Europy Legia - Napoli WP SportoweFakty przypomina największe polsko-włoskie pojedynki w rozgrywkach UEFA.

fot. PAP
fot. PAP

Górnik Zabrze vs AS Roma (1:1, 2:2, 1:1)

Puchar Zdobywców Pucharów 1969/1970

Trójmecz Górnika z Romą był pierwszą polsko-włoską rywalizacją w rozgrywkach UEFA i stał się zarazem najsłynniejszą. Idący jak burza przez trzy poprzednie fazy Pucharu Zdobywców Pucharów Górnik w półfinale rozgrywek trafił na potężną Romę, którą prowadził legendarny Helenio Herrera.

W pierwszym, rozegranym w Rzymie meczu zabrzanie prowadzili 1:0 po golu Jana Banasia, ale Giallorossim udało się doprowadzić do wyrównania za sprawą Elvio Salvoriego. Górnik mógł wrócić z Włoch z jednobramkową zaliczką, ale szczęścia nie miał wówczas Włodzimierz Lubański. Raz po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę, a raz najznakomitszy napastnik w historii polskiej piłki poślizgnął się, mając przed sobą pustą bramkę rywali.

Rewanż, który został rozegrany na Stadionie Śląskim w obecności aż 90 tys. widzów, był już popisem Lubańskiego. Włosi wyszli na prowadzenie w 9. minucie za sprawą Fabio Capello, a Górnik bił głową w mur niemal do ostatniego gwizdka, ale w 90. minucie Lubański wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Jerzym Gorgoniu, czym doprowadził do dogrywki, a w jej czwartej minucie pokonał bramkarza Giallorossich niemal z zerowego kąta. Niestety zabrzanom nie udało się dowieźć korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka i dosłownie w ostatniej minucie do wyrównania doprowadził Francesco Scaratti.

By wyłonić finalistę PZP, potrzebny był trzeci mecz, który został rozegrany w na neutralnym terenie. W Strasburgu po golach Lubańskiego i Capello padł remis 1:1, a o awansie Górnika do finału zadecydował... rzut monetą! Ówczesny regulamin nie przewidywał bowiem konkursu "11".

Widzew Łódź - Juventus Turyn (0:2, 2:2)

Puchar Europy 1982/1983

Tylko dwa razy w historii mistrz Polski awansował do półfinału Pucharu Europy. W sezonie 1969/1970 udało się to Legii Warszawa, a w edycji 1982/1983 dokonał tego Widzew Łódź. Wojskowym na drodze do finału stanął Feyenoord Rotterdam, a łodzianom Juventus Turyn.

Nie było to pierwsze starcie "Wielkiego Widzewa" ze Starą Damą. W II rundzie Pucharu UEFA 1980/1981 czterokrotni mistrzowie Polski wyeliminowali turyńczyków (3:1, 1:3) po serii rzutów karnych, ale Juventus z sezonu 1982/1983 był jednym z najlepszych zespołów w historii futbolu!

Giovanni Trapattoni miał do dyspozycji pięciu świeżo upieczonych mistrzów świata w osobach Dino Zoffa, Antonio Cabriniego, Claudio Gentile, Gaetano Scirey i Marco Tardellego oraz najlepszego wówczas piłkarza globu Michela Platiniego i oczywiście Zbigniewa Bońka, który jeszcze 10 miesięcy wcześniej był największą gwiazdą Widzewa. Z drugiej strony to po odejściu "Zibiego" Widzew osiągnął największe sukcesy na arenie międzynarodowej.

- Widzew grał znakomicie z Liverpoolem, oglądałem ich w rewanżu i zrobili duże wrażenie. Mimo to byłem pewien, że wygramy, bo Juve miało po prostu znacznie mocniejszy skład. Miałem jedynie nadzieję, że spotkamy się dopiero w finale - mówi Boniek w książce "Wielki Widzew" Marka Wawrzynowskiego.

Juventus wygrał w Turynie 2:0, co właściwie przesądzało sprawę awansu, ale Widzew pożegnał się z rozgrywkami z honorem, bo w rewanżu w Łodzi padł remis 2:2. Podczas spotkania doszło jednak do skandalu, ponieważ holenderski sędzia liniowy Wil de Vrieze został trafiony butelką w głowę i na chwilę stracił przytomność. Mecz ostatecznie dokończono, a Widzew ukarano za to grzywną w wysokości 50 tys. franków szwajcarskich i nakazem rozgrywania przez rok meczów w europejskich pucharach 300 kilometrów od Łodzi.

Lechia Gdańsk - Juventus Turyn (0:7, 2:3) Puchar Zdobywców Pucharów 1983/1984

Los chciał, że w pierwszej połowie lat '80 XX wieku wspaniały Juventus Trapattoniego przyjechał do Polski aż trzy razy. Sensacyjnym triumfatorem Pucharu Polski 1982/1983 była III-ligowa wówczas Lechia Gdańsk. Biało-zieloni wywalczyli dzięki temu awans do Pucharu Zdobywców Pucharów, w którym wystąpili już jako beniaminek zaplecza polskiej Ekstraklasy.

Fortuna Lechii jednak nie rozpieściła, bo już w pierwszej rundzie trafiła na Starą Damę. Lechia odebrała od Juventusu cenną lekcję futbolu - w Turynie gospodarze zwyciężyli 7:0, a w rewanżu ograli Lechię 3:2. II-ligowiec miał swoje pięć minut chwały, gdy w 64. minucie wyszedł na prowadzenie 2:1 za sprawą Jerzego Kruszczyńskiego, ale już 11 minut później do wyrównania doprowadził Roberto Taviola, a na siedem minut przed końcowym gwizdkiem zwycięstwo Starej Damie zapewnił Zbigniew Boniek.

fot. bpt/PAP/CAF/Janusz Mazur
fot. bpt/PAP/CAF/Janusz Mazur

Legia Warszawa - Sampdoria Genua (1:0, 2:2) Puchar Zdobywców Pucharów 1990/1991

"Każdy ma w życiu dzień, który wszystko zmienia. Ja też taki miałem, nawet pamiętam datę - 20 marca 1991 roku. Przyjechał chłoptaś na europejskie salony, w koszulce z zaklejoną reklamą, i zapakował dwie bramki. I to komu! Sampdoria to była wtedy, jeśli nie najlepsza, to jedna z najlepszych drużyn świata - zdobywca PZP, przyszły mistrz Włoch" - taki akapit otwiera autobiografię Wojciecha Kowalczyka.

Trudno się dziwić temu, że "Kowal" wspomina właśnie rewanżowy mecz z Sampdorią - to w końcu spotkanie, w którym narodziła się jego legenda. W pierwszym meczu ćwierćfinału PZP 1990/1991 Legia pokonała Włochów 1:0 po golu Dariusza Czykiera, ale przed rewanżem ekipa z Łazienkowskiej 3 była spisywana na straty.

Nawet władze Legii nie wierzyły w sukces drużyny Władysława Stachurskiego, zgadzając się na bardzo wysokie premie za awans do półfinału. Tymczasem po 54 minutach spotkania w Genui Legia prowadziła 2:0 po dublecie 19-letniego Kowalczyka, który rozgrywał dopiero swój szósty mecz w jej barwach! Sampdoria doprowadziła do remisu za sprawą Roberto Manciniego i Gianluki Viallego, ale na więcej nie było jej stać.

Legia kończyła mecz w "10" po tym, jak Maciej Szczęsny obejrzał czerwoną kartkę za uderzenie Manciniego i w bramce Wojskowych stanąć musiał... Marek Jóźwiak, czyli nominalny obrońca.

Wisła Kraków - AC Parma (1:1, 1:2) Puchar UEFA 1998/1999

Kto wie, czy lat bez mistrza Polski w Champions League nie odliczalibyśmy od 1999 roku albo czy w ogóle byśmy to robili, gdyby nie sytuacja z 20 października 1998 roku.

Rozpędzona Wisła Kraków, którą ledwie 10 miesięcy wcześniej przejęła Tele-Fonika, tworząc pod Wawelem istnego hegemona, w tym dniu w ramach II rundy Pucharu UEFA podejmowała przy Reymonta 22 włoską Parmę. Drużyna Franciszka Smudy grała jak równy z równym z rywalem, w którego składzie byli Gianluigi Buffon, Lilian Thuram, Robert Sensini, Fabio Cannavaro, Juan Sebastian Veron, Hernan Crespo, Stefano Fiore, Enrico Chiesa, Abel Balbo czy Mario Stanić!

Biała Gwiazda zremisowała w Krakowie 1:1, a na wyjeździe uległa Włochom nieznacznie 1:2, ale i tak nie mogłaby awansować do kolejnej fazy rozgrywek. Wszystko przez zdarzenie, które miało miejsce podczas pierwszego meczu, nóż rzucony z trybun przez chuligana Wisły Pawła M. ps. "Misiek" trafił w głowę Dino Baggio. UEFA wykluczyła za to Wisłę na rok z europejskich pucharów i choć w sezonie 1998/1999 Biała Gwiazda w cuglach zdobyła mistrzostwo Polski, w Lidze Mistrzów 1999/2000 polską ligę reprezentował wicemistrz, czyli Widzew Łódź.

Wisła Kraków - AC Parma (1:2, 4:1) Puchar UEFA 2002/2003

Cztery lata później doszło do rewanżu. Parma nie była już tak wielka jak jesienią 1998 roku, ale i tak była jedną z czołowych ekip Serie A. W pierwszym, rozegranym na Stadio Ennio Tardini meczu gospodarze wygrali 2:1 po golach Massimo Donatiego i Adriana Mutu, a honorowe trafienie dla Białej Gwiazdy zaliczył Maciej Żurawski.

Po sześciu minutach rewanżu prowadzenie Parmie dał Adriano, ale Wisła nie pierwszy raz udowodniła, że potrafi walczyć do końca, a kibice Białej Gwiazdy przeżyli powtórkę z legendarnego meczu z Realem Saragossa. W 71. minucie Kamil Kosowski pokonał Sebastiena Freya strzałem z rzutu wolnego, a dziewięć minut później kombinacyjny atak wiślaków wykończył Żurawski. Dogrywka.

W 95. minucie "Żuraw" zamienił na gola podanie Kosowskiego, a awans Wisły przypieczętował Daniel Dubicki, który nie dał się złapać na spalonym, minął Freya i wpakował piłkę do pustej bramki. Rewanżowy mecz z Parmą jest uznawany za jeden z najlepszych w historii krakowskiego klubu.

fot. Leszek Bednarczyk / PAP
fot. Leszek Bednarczyk / PAP

Wisła Kraków - Lazio Rzym (3:3, 1:2) Puchar UEFA 2002/2003

W 1/8 finału tej samej edycji Pucharu UEFA Biała Gwiazda trafiła na następnego rywala z Italii - Lazio Rzym w składzie z Luką Marchegianim, Fernando Cout, Sinisą Mihajloviciem, Dejanem Stankoviciem, Diego Simeone, Claudio Lopezem, Enrico Chiesą czy... Dino Baggio.

Po 22 minutach pierwszego meczu Wisła przegrywała na Stadio Olimpico 0:1, ale na trafienie Nikoli Lazeticia szybko odpowiedział Kalu Uche. Tuż przed przerwą do swojej bramki piłkę posłał Mariusz Jop, ale po godzinie gry to Wisła prowadziła już 3:2 po dwóch golach Macieja Żurawskiego z rzutów karnych. Ekipie Henryka Kasperczaka nie udało się długo utrzymać prowadzenia, bo już w 71. minucie wyrównał Chiesa.

Wyjazdowy remis 3:3 stawiał Wisłę w bardzo dobrej pozycji przed rewanżem w Krakowie. Spotkanie przy Reymonta 22 miało się odbyć 27 lutego, ale zostało przeniesione na 5 marca ze względu na fatalny stan murawy na stadionie Wisły. Krakowski klub nie dysponował wówczas podgrzewaniem płyty, więc nawet 5 marca boisko nie nadawało się do gry, ale jednak spotkanie rozegrano.

Wisła szybko, bo już w 4. minucie wyszła na prowadzenie dzięki Marcinowi Kuźbie. Po kwadransie kontuzji doznał sędzia Stuart Dougal i w roli arbitra głównego zastąpił go William Clark. Przerwa w grze źle podziałała na wiślaków, którzy tuż po wznowieniu meczu stracili prowadzenie, gdy centrę Chiesy głową na gola zamienił Couto.

Tuż przed przerwą Wisła wyprowadziła groźny atak, którego finiszu Maciej Żurawski żałuje do dziś - zamiast podawać do Kuźby, zdecydował się na uderzenie, po którym Marchegiani nie musiał nawet interweniować. Tymczasem 10 minut po zmianie stron Angelo Huguesa pokonał Chiesa, a Wisły nie było już stać na ripostę.

Lech Poznań vs Udinese Calcio (2:2, 1:2) Puchar UEFA 2008/2009

Od sezonu 1990/1991 i świetnego występu Legii Warszawa w Pucharze Zdobywców Pucharów polskiej drużynie nie udało się pokonać pierwszej wiosennej przeszkody. Bardzo blisko tego osiągnięcia w edycji 2008/2009 Pucharu UEFA był Lech Poznań, który w 1/16 finału rywalizował z Udinese Calcio.

W pierwszym, rozegranym w Poznaniu meczu padł remis 2:2, choć po 55 minutach Kolejorz przegrywał już 0:2. Ekipa Franciszka Smudy doprowadził do wyrównania między 81. a 84. minutą sprawą Hernana Rengifo i Manuela Arboledy, który tym samym odkupił swoje winy sprzed pół godziny, gdy posłał piłkę do swojej bramki.

W rewanżu na Stadio Friuli lechici prowadzili od 12. minuty po goli Rengifo, a prowadzenie stracili dopiero w 57. minucie za sprawą Simone Pepe. W ostatnim kwadransie Lech zamknął Zebry na ich połowie i był o krok od zdobycia zwycięskiego gola. W doliczonym czasie gry fatalny błąd popełnił jednak Marcin Kikut, który w nieudanym dryblingu na swojej połowie stracił piłkę na rzecz Geralda Assamoaha, ten szybko uruchomił Antonio Di Natale, który pokonał Ivana Turinę. "Kikut, rany boskie! Jaka strata!" - słowa wypowiedziane wtedy przez Macieja Iwańskiego przeszły do historii polskiego sportu.

Lech Poznań vs Juventus Turyn (3:3, 1:1) Liga Europy 2010/2011

W sezonie 2010/2011 Lechowi Poznań Jacka Zielińskiego nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, ale za to jako pierwszy polski zespół w historii dostał się do Ligi Europy.

Pierwszym grupowym rywalem Kolejorza był Juventus Turyn i Lech udał się do stolicy Piemontu jak na ścięcie, ale miał w składzie Artjomsa Rudnevsa, któremu tego dnia wychodziło wszystko. Po pół godzinie Kolejorz prowadził w Turynie 2:0 po dublecie Łotysza. Stara Dama odrobiła straty z nawiązką, bo od 68. minuty prowadziła już 3:2 po dwóch golach Giorgio Chiellinego i trafieniu Alessandro Del Piero, ale w doliczonym czasie gry Rudnevs pokonał Alexandera Manningera kapitalnym strzałem z dystansu.

Rewanż został rozegrany w zimowej scenerii, w której lepiej odnajdywali się podopieczni Jose Marii Bakero. Od 12. minuty Lech prowadził po golu - a jakże! - Rudnevsa, ale nie zdołał utrzymać prowadzenia do końcowego gwizdka - w 84. minucie remis Starej Damie uratował Vicenzo Iaquinta.

Źródło artykułu:
Legia Warszawa pokona SSC Napoli?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
cristof
1.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
bylem, przezylem - chorzow; nalezy rowniez dodac ze wtedy bramki naa wyjezdzie NIE liczyly sie podwojnie, dlatego byl trzeci mecz;