Do Bielska-Białej z Nowego Sącza przeprowadził się Mateusz Żyła, z Bytomia sprowadzono Mateusza Cielucha, na stare śmieci powrócił także z długiej tułaczki po Polsce Mieczysław Sikora. Czy to koniec transferów pod Klimczokiem? - W skrócie można powiedzieć tak, że jeśli na rynku będzie zawodnik, który będzie do nas pasował i wniesie do naszego zespołu nową jakość, to na pewno będziemy o niego walczyli. Obojętnie czy będzie on miał kartę na ręku, czy będzie zawodnikiem do kupienia. Na razie nie będziemy robić transferów tylko dlatego, że każdy klub to robi. Szukamy, penetrujemy. Mamy swoją kadrę, piłkarzy, którzy również oczekują szansy - dyplomatycznie odpowiada młody szkoleniowiec Górali Marcin Brosz.
Trener Podbeskidzia zaznacza jednak, że gdy na rynku pojawi się wartościowy zawodnik, to jest w stanie przebudować dla niego styl gry całej drużyny. - Styl gry modyfikuje się w zależności od zawodników, jakich się ma. Myślę, że gdy pojawi się jakiś naprawdę dobry piłkarz, który będzie pasował do naszego zespołu zarówno piłkarsko jak i mentalnie, to jesteśmy w stanie nawet zmienić ustawienie zespołu. Rynek w dużej mierze wpływa na to, jakimi systemami się gra. Staramy się, żeby na każdej pozycji było dwóch równorzędnych zawodników. Na chwilę obecną zespół jest tak budowany i rywalizacja na każdej pozycji tak przebiega - dodaje Marcin Brosz.
Choć bielszczanie nie kwapią się obecnie do dokonywania transferów, to zespół znad Białej znany jest z niespodzianek tuż przed wznowieniem ligowych rozgrywek. Do tych pozostało jeszcze 60 dni, dlatego wielce prawdopodobne jest, że do stolicy Podbeskidzia zawitają jakieś nowe twarze.