Spotkanie Stomilu Olsztyn z Zagłębiem Sosnowiec zapowiadało się ciekawie, obie drużyny sąsiadowały ze sobą w ligowym zestawieniu. Nie zawiodły już pierwsze akcje, w 5. minucie wynik otworzył Martin Pribula. Jednak już dwanaście minut później to Stomil prowadził 2:1.
Przed przerwą olsztynianie mieli jeszcze okazje do podwyższenia wyniku, ale żadnej z nich nie umieli wykorzystać. To zemściło się na nich w drugiej części pojedynku, który ostatecznie przegrali 2:4.
- W tym meczu zabrakło nam utrzymania się przy piłce w drugiej linii. Były takie momenty, gdy trzeba było przytrzymać tę piłkę i dokładniej nią pograć. Były straty, a ich konsekwencją były bramki dla Zagłębia. Po drugie zabrakło nam skuteczności, w pierwszej połowie mieliśmy sytuacje na 3:1. Ten mecz w naszym wykonaniu powinien wyglądać zupełnie inaczej - powiedział bez cienia wątpliwości Mirosław Jabłoński.
Po przerwie na murawie przeważali już piłkarze beniaminka z Sosnowca. - Niestety, w drugiej połowie popełniliśmy katastrofalne błędy w defensywie, które szybko ustawiły mecz pod Zagłębie. Próbowaliśmy robić wszystko, aby wyrównać. Ta czwarta bramka była konsekwencją tego, że się odkryliśmy. Nie może być tak, że zmiennicy nie dają z siebie wszystkiego, a zawodnicy z wyjściowej jedenastki gonią cały mecz i nie mają już sił. Na pewno wyciągniemy z tego wnioski - zaznaczył szkoleniowiec olsztynian.
Obecnie Stomil plasuje się na siódmym miejscu w tabeli z 19 punktami na koncie, a bilans meczów zespołu wynosi 5-4-4. W najbliższej kolejce olsztynianie zagrają na wyjeździe z Arką Gdynia (23 października, 20:30).