Kolejorz ma kolosalne problemy w Ekstraklasie, gdzie jest outsiderem, jego start w fazie grupowej Ligi Europy też nie był olśniewający, bo w dwóch spotkaniach wywalczył tylko jedno oczko. Te wyniki całkowicie mącą radość z gry przeciwko liderowi Serie A.
- Na pewno nie ma teraz atmosfery, która była w Poznaniu pięć lat temu, gdy Lech walczył z Juventusem czy Manchesterem City. Kibice zresztą też nie są zadowoleni, bo dla nich jedynym domowym spotkaniem będzie to z FC Basel. Rewanż z Fiorentiną zagramy przecież przy pustych trybunach - powiedział Jan Urban.
Szkoleniowiec zaznaczył jednak, że na ulgowe traktowanie europejskich pucharów się nie godzi. - W prasie dużo mówiło się o odpuszczaniu Ligi Europy i koncentrowaniu się na Ekstraklasie. Dla mnie jednak wszystkie rozgrywki są tak samo ważne i poruszałem ten temat już gdy byłem tutaj zatrudniany. Oczywiście nie będzie nam łatwo wywalczyć awans, ale musimy przynajmniej zebrać doświadczenie.
Urban uważa, że wbrew pozorom Lech ma o co grać. - Nie chcielibyśmy się ograniczać tylko do uczestniczenia w takich meczach. Trzeba pamiętać, że każde zwycięstwo w fazie grupowej to ponad 300 tys. euro dla klubu. To niemałe pieniądze, a jeśli wywalczymy je na boisku, to i ja zyskam argument, by zimą wyrwać od włodarzy środki na transfery czy np. lepsze zgrupowanie.
Rywal też powinien być dla Lecha motywujący, wszak Fiorentina jest liderem Serie A. - Mamy atrakcyjnego przeciwnika i zawsze fajnie z takim zespołem zagrać. To ważne wydarzenie zarówno dla trenera, jak i piłkarzy. Jedni zaliczą trzydzieści podobnych meczów w karierze, inni tylko kilka. Różnie się układają losy zawodników, więc trudno nie skorzystać z takiej okazji - stwierdził szkoleniowiec mistrza Polski.