WP SportoweFakty: Tęsknił pan za Grudziądzem?
Rok Elsner: Tak, wróciłem. Byłem cały czas u siebie z rodziną, brakowało mi tego czasu z najbliższymi. W tym czasie czekałem na jakąś ofertę, a kilka było. Po prostu brak szczęścia czy inne czynniki spowodowały, że nie wybrałem żadnej z nich. Zadzwonił do mnie pan dyrektor sportowy, dogadaliśmy się szybko. Olimpia miała słabe wyniki, a ja też zostałem bez klubu. To była szybka decyzja.
Sporo zmieniło się w Olimpii. Jest nowy trener, kilku nowych zawodników...
- Jest zmiana. Już drugi trener jest odkąd mnie nie było w klubie. Wiadomo, jak nie ma wyników, to zawsze pierwszy na "wylocie" jest trener. Uważam, że obecnie każdy wykonuje dobrze swoją pracę. Od kilku dni tu jestem i wszystko wygląda profesjonalnie. Nowi zawodnicy, którzy tutaj przyjechali, mają swoją wartość. Słyszałem, że wcześniej nie było szczęścia, jednak myślę, że ono przyjdzie w kolejnym meczu. Jak wygrasz, to zawsze jest lepiej.
Dlaczego zdecydował się pan na powrót do Olimpii Grudziądz?
- Byłem w domu i czekałem na dobrą ofertę, niedługo kończę 30 lat. Jak jesteś w dobrej formie, tak jak kiedy byłem w Śląsku Wrocław - możesz liczyć na dobre propozycje. Wiadomo, że gra w Ekstraklasie to jest coś innego. Czekałem na oferty z polskiej Ekstraklasy albo z zagranicy. Te były, ale nie zdecydowałem się tak szybko i po prostu zostałem bez konkretnej propozycji. Zadzwonili też do mnie z klubu i szybko podjąłem decyzję o powrocie.
Żadną z tych ofert z innych klubów nie był Pan zainteresowany?
- Były trzy konkretne oferty, ale teraz bez sensu mówić co było. Jakbym mógł cofnąć o dwa miesiące czas, to inaczej bym się zachował. Naprawdę czekałem na jedną bardzo dobrą ofertę. Były dobre, ale myślałem, że przyjdzie coś jeszcze lepszego, niestety stało się inaczej.
Dlaczego po zakończeniu poprzedniego sezonu nie został pan w Olimpii?
- Powody były takie jak wcześniej mówiłem. Nie zostałem, bo skończył mi się kontrakt, a ja chciałem coś lepszego. Wiem jak jest na wyższym poziomie, byłem tam i chcę jeszcze wrócić.
Trochę pan ryzykuje wiążąc się z Olimpią. Gdy odchodził pan z Olimpii ta była czwartą siłą ligi. Dziś jest druga, ale od końca.
- Niestety tak poszło. Ja też myślałem, że w tym roku będzie Olimpia blisko awansu. Wiadomo, że rok temu był historyczny wynik dla klubu, co było fajne. Nastąpiło troszeczkę zmian - trzech, czterech piłkarzy odeszło. Ci którzy odeszli byli bardzo dobrymi zawodnikami i trudno ich zastąpić. Taka sytuacja jest teraz i musimy być razem na każdym kroku i trzymać się razem.
Jaką szatnię spotkał pan w Grudziądzu? Przygnębioną, potrzebującą przełamania, ale jednak z wiarą we własne możliwości?
- Jak przychodziłem była troszeczkę inna atmosfera, bo rok temu byliśmy gdzieś na górze tabeli, a teraz jesteśmy na dole. Wiadomo - jak nie ma wyników, to na treningach jest inna atmosfera. To jest kwestia tylko jednego, dwóch meczów i wszystko może się odwrócić. Mamy umiejętności, dobrze pracujemy. Na koniec my też możemy zrobić jakąś serię. Na przykład do końca rundy zagrać bez porażki i wtedy sytuacja szybko się odwróci.
Jak pan myśli, dlaczego Olimpii teraz aż tak nie idzie?
- Trudno mi powiedzieć, nie widziałem każdego meczu. Chłopaki mówią, że są szanse, ale nie strzelamy bramki i potem jeden piłkarz popełnia błędy, w kolejnym inny i tak tracimy punkty. Przez to jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.
Trenował Pan z NK Domżale, ale nie grał w meczach. Jak wygląda forma?
- Jak skończyłem tutaj sezon, to miałem dziesięć dni wakacji i wróciłem do treningu tam, gdzie mój brat jest trenerem. NK Domżale gra w słoweńskiej Ekstraklasie, blisko mojego domu. Cały czas dbałem o swoją formę. Nie wystąpiłem w oficjalnym meczu, ale w czterech, pięciu sparingach. Rozegrałem w nich dużo minut.
A jak z przygotowaniem fizycznym? Jest pan gotowy na 90 minut pełnej rywalizacji na boisku?
- Jestem w pełni przygotowany, nawet w weekend grałem 90 minut z drugim zespołem. Nie było żadnego problemu.
Spędził pan trochę czasu w ojczyźnie, jak przyjęto tam wyniki losowania barażów o Euro 2016?
- Jest Ukraina, więc wiadomo, że będzie bardzo trudno. Kilka lat temu też mieliśmy Ukrainę i bardzo fajnie udało nam się awansować na turniej. Niestety publiczność nie jest za trenerem, co może być problemem, ale przez te dwa mecze może się wszystko zdarzyć. To będą bardzo trudne mecze. Ukraina ma gwiazdy - Jarmołenko, Konoplanka i inni. Jednak my też mamy swoje umiejętności i chcemy je pokazać.
Ukraina będzie faworytem w tym meczu. Słowenia jest jednak w stanie sprawić niespodziankę?
- Nasz trener mówił, że szanse są 50 na 50. To są tylko dwa mecze. Nie wiadomo jak się one ułożą, może być pierwsza minuta, czerwona kartka, karny dla nas, może się też coś innego wydarzyć. Ukraina jest dla mnie faworytem. My jak wspominałem też mamy swoją wartość i jak będziemy wszyscy zdrowi, to mamy duże szanse.
Jak długo będziemy teraz pana oglądać w Olimpii?
- Podpisany kontrakt mam do końca sezonu, tak jestem dogadany z klubem. Zobaczymy co będzie.
Wasza sytuacja w tabeli jest dosyć trudna. W tej chwili każdy mecz grać będziecie o przysłowiowe sześć punktów - tym bardziej w najbliższej kolejce, gdzie zmierzycie się z Miedzią, która jest w podobnej sytuacji jak wy. Stać was na zwycięstwo w Legnicy?
- Oczywiście. Zawsze jak wychodzę na boisko, to chcę zdobyć trzy punkty. Czy to jest Legia, czy ktoś inny, zawsze walczę o trzy punkty, takie mam myślenie. Moi koledzy też tak mają. Oczywiście czeka nas bardzo trudny mecz, w głowach mamy te porażki. Oni też mają swoje problemy, ale my patrzymy na swoje.