Kuba Błaszczykowski: Odżyłem, jako człowiek

Kuba Błaszczykowski w wywiadzie dla WP SportoweFakty mówi o swoim powrocie do formy, trudnej przeprowadzce do Włoch, meczu z Lechem Poznań, fecie po wygranej z Irlandią, roli Roberta Lewandowskiego w kadrze oraz... hitach disco polo.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk

WP SportoweFakty: Odżył pan we Florencji?

Jakub Błaszczykowski: Po trudnym początku sezonu odżyłem jako człowiek. Każdego ambitnego piłkarza dotykałaby sytuacja, w jakiej się znalazłem w Dortmundzie, nie inaczej było ze mną. Po zmianie barw, kiedy zdałem sobie sprawę, że trener we Florencji mi ufa i wie o tym, że po niepełnym okresie przygotowawczym będę potrzebował czasu - odetchnąłem.

Jest pan zadowolony ze swojej dyspozycji?

- Wiem, do czego przyzwyczaiłem kibiców, na jakim poziomie grałem. Teraz przyszedł delikatny kryzys, ale spodziewaliśmy się tego. Po przyjściu do Fiorentiny wszystko potoczyło się bardzo pozytywnie, ale jednocześnie bardzo ciężko pracowałem fizycznie i wiedziałem, że może przyjść moment załamania. Przez ostatnie dwa, trzy tygodnie nie czułem się najlepiej, ale teraz widzę, że nadchodzą efekty pracy z fizjologami. Oprócz umiejętności piłkarskich czy wiedzy taktycznej moja gra opiera się na dynamice, a to po prostu trzeba wypracować. Wiedzieliśmy z trenerami, że potrzeba mi czasu, by wrócić do dawnej dyspozycji. Także dlatego, że zmieniłem otoczenie i wszystko jest dla mnie nowe.

To wypożyczenie załatwiane było trochę na wariackich papierach?

- Wylatując z Dortmundu, na dobra sprawę nie do końca wiedziałem, gdzie wyląduję. Było za mało czasu, żeby cokolwiek zaplanować, decyzja, że mam odejść, szukać nowego klubu, dotarła do mnie bardzo późno.

Dlaczego?

- Z jednej strony dochodziły do mnie informacje, że w Borussii będę miał problemy z miejscem w składzie, z drugiej - że nadal na mnie liczą. Brakowało mi spójności w tych wypowiedziach i stwierdziłem, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. W piłce mało rzeczy może mnie zaskoczyć. Nie użalam się nad sobą. Takie jest życie.

Nie ma pan żalu do BVB, do trenera Thomasa Tuchela?

- Osiem lat, które spędziłem w Dortmundzie, to prawie 1/3 mojego życia. Spotkałem tam tylu życzliwych, pomocnych ludzi, którzy bardzo mi dużo dali i nauczyli, że mówiąc cokolwiek złego, uraziłbym ich, a nie chcę tego robić. Zostały mi w głowie tylko przyjemne momenty. Życie nauczyło mnie pokory. Lepiej czasami nic nie powiedzieć.

Ale taka przeprowadzka w trybie nagłym chyba nie była łatwa? Zabrał pan rodzinę?

- To była diametralna zmiana, musiałem wywrócić życie do góry nogami. Wszystko działo się tak szybko, a to nie był łatwy okres w mojej karierze. Jak masz ileś myśli w głowie na raz, to nie wiesz, która jest dobra. Ważna jest wtedy intuicja, pierwsze przeczucie. Nie mam co narzekać, wiem, że to dopiero początek, bo na wnioski czas przyjdzie po sezonie. W piłce nożnej wszystko zmienia się bardzo szybko. Rodzina jest ze mną we Florencji praktycznie od początku, jakoś się ogarnęliśmy. Mam już 30 lat i okres, kiedy moja kariera stawiana jest na pierwszym miejscu za trzy, cztery lata będzie przeszłością. Trzeba będzie myśleć o dzieciach, ich przyszłości, edukacji. To dopiero będzie dylemat, teraz na szczęście nie miałem takiego problemu, w Europie jest wiele szkół dla dzieci obcokrajowców.

Czy Kuba Błaszczykowski powróci do pełni formy i będzie filarem reprezentacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×