Tuż po serii zamachów w Paryżu wśród niemieckich kibiców zaczął pojawiać się strach. Sytuację uspokajała jednak tamtejsza federacja piłkarska. Na stronie DFB fani przeczytać mogli informację, której przekaz był jasny: "u nas jest bezpiecznie".
Wtorkowy alarm sprawił, że komunikat nagle zniknął. - Prawdę mówiąc, nikt nie może czuć się całkowicie pewnie, idąc na mecz. I niestety takiej możliwości nie będzie już nigdy - uważa autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej" Ulrich Hesse.
Zwiększone środki ostrożności
W najbliższy weekend nasi sąsiedzi zrobią wszystko, by strach nie popsuł im kolejnego widowiska. Pod stadionami, na których odbywać się będą spotkania Bundesligi, swoje działania zintensyfikować ma policja. Choć w Hanowerze nie znaleziono ani jednego ładunku wybuchowego, pojawi się zdecydowanie więcej funkcjonariuszy. Sprawdzone zostaną pojazdy w obrębie obiektów. Rozważane jest także wprowadzenie systemu skanującego ciało kibica. Identyczne bramki zamontowane są na lotniskach. W tym wypadku mowa jednak o dalszej perspektywie.
Zagrożenia lekceważyć nie wolno. Jedynym miastem, które podczas najbliższej kolejki nie podejmie radykalnych działań, będzie Gelsenkirchen. Właśnie tam w sobotę wybierze się Bayern Monachium. Powodem takich decyzji jest oczywiście status spotkania. Mecze między Schalke a Bayernem zawsze miały etykietę "gier podwyższonego ryzyka". - Zastosujemy normalne środki bezpieczeństwa dla wydarzenia tej kategorii - zapowiedziała tamtejsza policja. Czyli jak zwykle przy tego typu okazji Veltins-Arenę otoczą kordony radiowozów.
Problemu nie widzi także dziennikarz tygodnika "Sportbild", Tobias Altschaeffl. Jego zdaniem organizatorzy zadbają o wszystko z prawdziwą, niemiecką precyzją. - Standardy na naszych stadionach i tak są bardzo wysokie. Istnieje wiele elementów sterujących, które zostaną jeszcze zaostrzone. Otwarcie bram nastąpi 30 minut wcześniej. Ochrona będzie przeszukiwała także gości przychodzących na lożę VIP oraz dziennikarzy, czego do tej pory nie robiła - mówi.
Rzeczywiście, dotychczas poziom bezpieczeństwa na trybunach obiektów Bundesligi był niezwykle wysoki. Policja - by skuteczniej walczyć z ultrasami - zaczęła nawet używać dronów. To jeszcze bardziej przestraszyło zwolenników rac. Bezzałogowy statek mógłby w każdej chwili podlecieć i zrobić im dobrej jakości zdjęcie.
Strach i odwaga
Obecnie sprawa wygląda znacznie poważnej. Groźba nie zawsze przynosiła oczekiwane rezultaty. Zastosowano więc i prośbę. Tymczasowy prezydent DFB, Reinhard Rauball zaapelował na łamach "Bilda", by fanatyczni kibice zaprzestali używania pirotechniki. - To i tak jest zakazane, ponieważ niesie za sobą spore niebezpieczeństwo. Używanie tego typu rzeczy na stadionach jest rzeczą nieodpowiedzialną. Zwłaszcza teraz - powiedział "Bildowi" Rauball. Naturalnie chodziło mu o uniknięcie paniki. Z racami oraz petardami wiąże się sporo dymu, a także huk. W obecnej sytuacji społeczeństwo jest szczególnie wyczulone na tego typu sygnały.
- Osobiście się nie boję, ale wiele osób ma coś, co nazywamy "niedobrym odczuciem". To w pełni zrozumiałe. Po zamachach 11 września 2001 roku piłka nożna też potrzebowała trochę czasu, by wrócić do normalności - mówi Hesse, który terroryzm w Niemczech poznał jeszcze jako chłopiec. - W zachodniej części kraju był strach przed RAF (Rote Armee Fraktion, czyli Frakcja Armii Czerwonej - działająca na terenie Republiki Federalnej Niemiec od lat 70. do 1998 roku organizacja terrorystyczna - przyp. MK). Pamiętam ten zły nastrój. Strach nas paraliżował. Nie możemy powtórzyć tego błędu - dodaje.
Futbol wszedł naszym sąsiadom w krew. Bundesliga słynie z najwyższej frekwencji podczas meczów piłkarskich pośród wszystkich lig europejskich. To element tamtejszej kultury - jak jarmarki bożonarodzeniowe.
U Niemców widać też determinację, która charakteryzowała Francuzów w pierwszych dniach po zamachu. Tak jak paryżanie wychodzili na ulice miasta, tak kibice zamierzają udać się na stadiony. Wierzą, że strach jest motorem napędowym terrorystów. A oni temu uczuciu poddać się nie zamierzają.
Mateusz Karoń
Czy Mistrzostwa Europy w Polsce będą bezpieczne?