Trudne początki w Polsce
Obecnie w szatni Lechii Gdańsk jest wielu obcokrajowców. Gdy przed sezonem 2010/11 wszedł do niej Deleu większość składu stanowili Polacy, bądź Słowianie, którzy nie mieli problemów z tym, by po kilku miesiącach biegle posługiwać się językiem polskim. Dlatego właśnie Luiz Santos Deleu nie miał łatwo.
Do Polski trafił w wieku 26 lat. Początki w naszym kraju nie były usłane różami. Najpierw testował go Widzew Łódź, jednak nie zyskał tam uznania. Deleu, który wcześniej grał tylko i wyłącznie w Brazylii mocno to przeżył i wiele razy podkreślał w wywiadach, że zastanawiał się nad powrotem do kraju.
Rękę wyciągnęła do niego Lechia. Ówczesnemu trenerowi Tomaszowi Kafarskiemu spodobały się jego umiejętności. Brazylijczyk, który przychodząc do gdańskiego klubu był jedynym czarnoskórym piłkarzem w Lechii, której kibice nie byli na to mentalnie gotowi. Musiał przekonać sceptycznie nastawionych do niego kibiców, którzy początkowo na niego buczeli i gwizdali. Bardzo go to dotknęło, nigdy wcześniej nie spotkał się z takim zachowaniem.
Dodatkowym problemem Deleu były kłopoty językowe. Posługiwał się on tylko i wyłącznie językiem portugalskim. Nie znał ani angielskiego, ani polskiego, a w ówczesnej Lechii żaden piłkarz nie posługiwał się jego ojczystym językiem. Aby móc dogadywać się w szatni, czy też móc poruszać się swobodnie po Gdańsku musiał błyskawicznie nauczyć się języka polskiego. Zrobił on to na tyle skutecznie, że po pół roku zaczął udzielać wywiadów po polsku. Rozważał też przyjęcie naszego obywatelstwa.
Deleu budował pozycję w Lechii
Szczególnie pierwsze mecze Luiza Santosa Deleu były udane. Boczny obrońca robił różnicę na boisku i wniósł duże ożywienie do Lechii. W pierwszym sezonie rozegrał 28 spotkań. W kolejnych rozgrywkach nie spisywał się jednak najlepiej i został odesłany do rezerw. Ostatecznie zagrał w gdańskim klubie przez cztery sezony, występując w 98 meczach ligowych. Strzelił w nich trzy bramki.
Brazylijczyk zasłynął w mediach przed meczem towarzyskim z FC Barceloną. Wówczas za punkt honoru postawił sobie zdobycie koszulki Lionela Messiego. Udało mu się to i chętnie pozował z nią do zdjęć. Mniej szczęścia przyniosły mu jednak kolejne rozmowy kontaktowe z działaczami biało-zielonych. Mimo, że deklarował chęć pozostania, nie było mu to dane.
- Od jesieni i od ostatnich rozmów na razie nie było żadnych sygnałów. Wy mówicie, że to gorący temat, ale on dla mnie jest bardzo zimy. Nic się nie dzieje. Zawsze podkreślałem, że chce zostać tutaj w Gdańsku. Czuje się w tym miejscu świetnie i chyba każdy o tym doskonale wie - mówił w maju 2014 roku w rozmowie z WP SportoweFakty.
Ostatecznie działacze nie zdecydowali się na przedłużenie kontraktu z Brazylijczykiem. Ten po ostatnim meczu w barwach gdańskiego klubu zalał się łzami i przez długie minuty nie schodził z murawy. Wymowne było to, że kibice, którzy na początku byli do niego wrogo nastawieni, tym razem nie chcieli go wypuścić ze stadionu. - Było mi bardzo smutno w końcówce meczu, kiedy pomyślałem sobie, że to może być ostatnie moje spotkanie na tym stadionie w barwach Lechii. Trzeba podnieść głowę do góry i patrzeć do przodu. Jeżeli nie biało-zieloni to na pewno jakaś inna drużyna. Mój plan jest w losach pana Boga i będzie tak, jak on to sobie zaplanował - komentował. - Ten klub i to miasto będzie na zawsze w moim sercu. Mam tutaj mieszkanie i będę wracał do niego, obojętnie w jaki klub będę reprezentował w najbliższym czasie. Czas spędzony tutaj był świetny - dodał.
Cracovia wyciągnęła rękę
Deleu przez długi czas czekał na propozycje z klubów. Chciał zostać w Polsce i ostatecznie rękę wyciągnęła Cracovia. Z Pasami Brazylijczyk podpisał kontrakt 5 sierpnia 2014 roku i związał się dwuletnią umową. Pozytywnie nastawiony do życia i uduchowiony piłkarz został dobrze przyjęty przez kibiców z Krakowa. Wciąż o nim pamiętali też fani z Gdańska.
Mimo że kibice Lechii i z Cracovii od lat delikatnie mówiąc za sobą nie przepadają, a meczom obu zespołów zawsze towarzyszy stek wyzwisk i gwizdów, Luiz Santos Deleu został bardzo dobrze przyjęty przez kibiców Lechii podczas gry w koszulce w biało-czerwone pasy. Brazylijczyk nie słyszał tego jednak będąc w tunelu. - Dlatego właśnie mogę powtórzyć, że kibice Lechii są w moim sercu. Będę ich pamiętał zawsze i dziękuję za te gesty - mówił wzruszony.
W poniedziałek piłkarze Cracovii i Lechii ponownie się ze sobą zmierzą. Znając Deleu, będzie to dla niego okazja do wspomnień, chociaż z czasów gdy grał w biało-zielonych barwach, w drużynie Lechii nie ma już wielu piłkarzy. Po Brazylijczyku można się spodziewać tego, że jak zawsze da z siebie wszystko, a po spotkaniu uroni kilka łez, dziękując Bogu za to, gdzie jest - taki już jest i za to kibice go szanują.
Michał Gałęzewski