Co z tą Sandecją? Trener tłumaczy kiepskie wyniki

Z dużej chmury mały deszcz - tak można krótko podsumować dotychczasowe osiągnięcia Sandecji Nowy Sącz w sezonie 2015/2016. - Złożyło się na to kilka spraw - uważa trener Robert Kasperczyk.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Biało-czarni wzmocnieni zawodnikami ze sporym doświadczeniem na poziomie Ekstraklasy (Baran, Małkowski, Kasprzak, Aleksander) rozpoczęli sezon obiecująco, ale potem pojawiły się wahania formy. Przez większość rundy jesiennej grali w kratkę, a w listopadzie wpadli w większy dołek. Najpierw bezbramkowo zremisowali z ostatnią w tabeli Olimpią Grudziądz, a czarę goryczy przelały dwie wyjazdowe porażki z Rozwojem Katowice i Drutex-Bytovią Bytów, nie będących też ligowymi potentatami.

- Oba mecze były do siebie podobne. Graliśmy w defensywie konsekwentnie, żeby nie powiedzieć dobrze - do momentu straty bramek. W Bytowie rywale strzelili nam w doliczonym czasie gry I połowy po błędzie Saszy Tarasenki. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można było tak odpuścić krycie, na tym poziomie to niedopuszczalne - skomentował Robert Kasperczyk.

- W drugiej połowie zmieniliśmy taktykę, otworzyliśmy się i nadziewaliśmy się na kontrataki. Rywal mógł nas pokarać, ale bardzo dobrze bronił Łukasz Radliński. Potem zaczęliśmy dominować, opanowaliśmy środek pola. Robert Mandrysz wyleciał z boiska i nasza przewaga jeszcze wzrosła, ale nie przełożyła się na klarowne sytuacje - dodał.

Szkoleniowiec sądeckiej drużyny często podkreślał, że ubytki kadrowe spowodowane kontuzjami, miały duży wpływ na jakość gry, a co za tym idzie na zdobycze punktowe. - Mocną drużynę poznaje się po tym, że radzi sobie dobrze nawet jeśli wypadnie z niej jakieś ogniwo i ten brak nie jest odczuwalny. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Sandecji. Dużo tracimy bez Bartłomieja Dudzica, brakuje nam jego walorów szybkościowych. Kiedy był zdrowy i grał to atakowaliśmy raz jednym, raz drugim skrzydłem. Teraz znacznie częściej strony boiska zmienia Maciek Małkowski, a wcześniej nie było takiej potrzeby. Do tego ten zawodnik ma nieraz podwajane krycie. Bez Dudzica zaczęła nam ta gra siadać. Przełożyło się to też na liczbę strzelonych bramek przez Arka Aleksandra, który wcześniej mógł liczyć na więcej podań z prawej, czy lewej flanki - zauważył Kasperczyk.

Początek sezonu był udany dla biało-czarnych. Po pięciu meczach zajmowali nawet 3. miejsce w I lidze, ale potem zaczęli spadać. Zajmowali zazwyczaj pozycje między środkiem tabeli, a okolicami strefy spadkowej. Sandecja strzelała dużo bramek, ale i sporo traciła, gubiąc przy tym punkty. Sztampowym przykładem było spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec. Wtedy mimo prowadzenia 3:1, rywalom udało się doprowadzić do stanu 3:3.

Przed meczem z Pogonią Siedlce trener postanowił zmienić ofensywny styl gry, na skupiający większą uwagę na defensywie. Nie zdało to egzaminu, bo przed ostatnim ligowym meczem w 2015 roku, ekipa z Małopolski jest tuż nad miejscem barażowym.

- Pod nieobecność kontuzjowanego stopera Dawida Szufryna, pojawił się w drużynie Witalij Berezowski i zaczęliśmy grać na zero z tyłu, co wcześniej się nie udawało. Bramek nie straciliśmy w starciach z Pogonią Siedlce i Wigrami Suwałki, ale też gdy mierzyliśmy się z Olimpią Grudziądz, choć tu już bez kontuzjowanego Witka. Kiedy ten zawodnik złapał kontuzję, znów zaczęły się problemy. Popełnialiśmy fatalne błędy przy straconych bramkach, choćby na Rozwoju Katowice, czy w Bytowie. Gdyby Berezowski był na boisku, zespół mógłby inaczej zareagować, bo on ma w sobie dużo cech przywódczych. Zmiana stylu naszej gry zadałby egzamin, gdyby ten zawodnik mógł występować cały czas - uważa opiekun Sandecji Nowy Sącz.

Problemy kadrowe zmuszały do wystawiania poszczególnych zawodników na innych pozycjach. Defensywny pomocnik Grzegorz Baran zaczął grać na środku obrony. Przemysław Szarek był wystawiany na prawej stronie bloku defensywnego, choć nominalnie jest stoperem. Czy zatem osłabienia zespołu spowodowane kontuzjami to główny powód niepowodzeń?

- Wpłynęło na to wiele czynników. Nie da się ukryć, że nie jesteśmy potentatem finansowym w tej lidze. Kontuzje zrobiły swoje i jestem też już zmęczony kontrowersyjnymi decyzjami sędziów w tej rundzie. Przypominam sobie trzy momenty. Jeden to mecz u siebie z Bytovią i ewidentny rzut karny na Bartku Dudzicu. Podobna sytuacja ze spotkania z Olimpią, gdy w szesnastce faulowany był Filip Piszczek. Jedenastka należała się nam też w ubiegłą sobotę, po faulu na Arku Aleksandrze. Nawet biorąc pod uwagę dwie z tych trzech sytuacji, mielibyśmy 4 punkty więcej i inną sytuację w tabeli - zakończył trener Kasperczyk.

Piłkarze z południa Polski mają jeszcze jedną szansę, by poprawić nieco minorowe nastroje i lokatę w I-ligowej klasyfikacji. Aby tak się stało, trzeba będzie pokonać w sobotę Stomil Olsztyn, który przyjedzie do Nowego Sącza.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×