WP SportoweFakty: Ponoć dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Długo zastanawiał się pan czy ponownie zostać trenerem Olimpii Grudziądz?
Jacek Paszulewicz: Z tej rzeki jeszcze nie wyszedłem, bo ciągłość mojej pracy jest stała od bodajże 2013 roku. Tak naprawdę zmienił się tylko charakter wykonywanej pracy przeze mnie. Ciągle jestem dyrektorem, wcześniej byłem asystentem, przez moment pierwszym trenerem. Cały czas wiąże mnie stosunek pracy z Olimpią Grudziądz, więc ciężko nazwać, ze powrót do tej samej rzeki dwa razy. Myślę, że jeszcze z niej nie wyszedłem i uda mi się z tą "rzeką" wpłynąć do koryta pt. pierwsza liga w sezonie 2016/2017.
Miejsce, które w tabeli zajmuje Olimpia Grudziądz, dla wielu jest szokiem. Dla pana też?
- Na pewno dla wszystkich, nie tylko w Grudziądzu jest szokiem, że z czwartego miejsca poprzedniego sezonu, zespół jest na tak odległej pozycji w tym sezonie, jak ostatnie miejsce w tabeli. Nie ma co ukrywać - ten zespół z poprzedniego sezonu jest diametralnie różny. Odeszły osoby, które strzeliły tak naprawdę 75 proc. bramek dla Olimpii Grudziądz. Bartosz Jaroch, Popović, Rogalski czy nawet Aleksander, który zdobył sześć goli w poprzednim sezonie. Odejście tych zawodników pokazało, że nie ma kto strzelać bramek. Statystyki pokazują, że niestety w tym elemencie jesteśmy najdalej i najtrudniej nam w związku z tym wygrywać mecze. Jak najbardziej duże zaskoczenie, ale realnie przyglądając się sytuacji można powiedzieć, że zespół jest diametralnie inny niż ten, jaki miałem okazję prowadzić wcześniej.
Latem doszło w drużynie do wielu zmian, odeszło kilku czołowych piłkarzy. Czy te zmiany były jednak aż tak spore, żeby dziś Olimpia była w miejscu, w którym jest?
- Myślę, że poprzedni trener dobierał sobie zawodników do swojej koncepcji gry, a ja mam ją diametralnie inną. Jako były obrońca nie mam zapędów stricte defensywnych i lubię grać do przodu. W obecnej chwili Olimpia Grudziądz nie ma czego bronić, bo ma tylko 14 punktów i nie możemy nastawić się na grę defensywną choćby taka, jaką stosuje Stomil Olsztyn, który w tej chwili jest bezpieczny i czeka na błąd przeciwnika i wykorzystuje szanse. Nas w przekroju tej nowej rundy nie stać na to, żebyśmy grali taki system. Ja będę się starał dobierać zawodników pod kątem swojego pomysłu na grę.
Wie pan już, gdzie został popełniony błąd, że dziś Olimpia jest ostatnia w tabeli?
- Nie byłem tak blisko zespołu w tym czasie. W czerwcu, kiedy zakończyłem pracę z pierwszym zespołem, nie widziałem przygotowań, nie byłem świadkiem na co dzień pracy drużyny. Myślę, że dużo aspektów się złożyło na to, że Olimpia jest takim miejscu jakim jest. Na pewno jakieś błędy były. Uważam, że potencjał ludzki mimo że jest mniejszy niż w zeszłym sezonie, to nie jest tak niski, aby Olimpia była czerwoną latarnią ligi. Spokojnie z tym składem można było wycisnąć troszkę więcej i być w tej chwili w środku stawki.
Nie zabolało pana to, że to jednak nie panu od początku sezonu powierzono rolę trenera Olimpii?
- Jestem na co dzień pracownikiem klubu i często wyrażałem swoje opinie na temat gry Olimpii Grudziądz w tym sezonie. Władze klubu znały moją koncepcję prowadzenia zespołu, jednak uznały, że po trenerze Asenskim pracę powierzą trenerowi Skowronkowi. Okazało się, że w grze i wyniku poprawy nie było.
Nie odbieram tego w kategoriach żalu, taka jest kolej trenera. Piłkarzy może być w kadrze dwudziestu siedmiu, a pierwszy trener może być tylko jeden. Nie ukrywałem że jestem gotowy na podjęcie pracy w charakterze pierwszego trenera, że mam pomysł na grę. Mam nadzieję, że przy tych dwóch meczach ostatnich pokazałem, że ten pomysł na grę jest i zespół jest w stanie go zrealizować. Celem było oczywiście sześć punktów, udało się ugrać cztery, ale ze względu na okoliczności remisu w drugim meczu uważam, że trzeba docenić ten jeden punkt, bo może zadecyduje o tym, że Olimpia utrzyma się w gronie pierwszoligowców.
Analizując tabelę, pana i pana zespół czeka wiele, wiele wysiłku, aby utrzymać się w I lidze. Nie boi się pan, że gdyby - odpukać - się nie udało, to zostanie panu skaza spadku w trenerskim CV?
- Niepokój i obawy na pewno były przed tymi dwoma spotkaniami, mało czasu i praktycznie dwa treningi przed meczem z Rozwojem. Obawy bardziej były o to, czy zespół będzie w stanie uwierzyć w nowy pomysł i tę nową koncepcję gry. Natomiast w chwili obecnej myślę, że nadal nie mam nic do stracenia, bo wszyscy skreślili już Olimpię Grudziądz. Uważam, że być może jest to dla nas bardziej komfortowa sytuacja, bo nikt się nie spodziewa, że Olimpia się "reanimuje" i będzie walczyła dalej. Fakty, statystyki i tabela pokazują, że powinniśmy spaść, a tak naprawdę życie napisze nową historię. Na pewno nie boję się podjąć tego wyzwania.
Gdy wszedł pan do szatni, zobaczył pan drużynę rozbitą, bez wiary we własne możliwości?
- Mentalnie zespół wyglądał bardzo słabo, ale trudno się dziwić, bo po 15. kolejkach mając zaledwie 10 punktów ciężko, aby było inaczej. Odbyliśmy szereg rozmów, bo praktycznie wszyscy zawodnicy mieli ze mną rozmowy indywidualne. Każdy gdzieś starał się znaleźć źródło tego nieszczęścia i tego braku radości gry. Moim pierwszym celem było to, aby chłopcy uwierzyli w to, że potrafią grać w piłkę i żeby gra w piłkę sprawiała im przyjemność. Jeżeli nie ma przyjemności w grze, ciężko jest wymagać od kogoś, kto nie czerpie satysfakcji z swojej pracy, żeby tę pracę wykonywał z pasją, wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Uważam, że te treningi mentalne, które przeprowadziliśmy i pewne ćwiczenia z psychologii sportu podziałały tak dobrze, że na te dwa mecze starczyło wiary, entuzjazmu i zawodnicy czerpali z tego przyjemność. Mam nadzieję, że tak samo będzie w nowym roku, który będzie dla Olimpii bardzo kluczowym momentem w walce o utrzymanie.
Co jest dziś największym problemem Olimpii? Psychika?
- Nie. Myślę, że w chwili obecnej zespół troszeczkę odpoczął. Staram się zdejmować presję z zawodników na każdym kroku. To, że jest niezadowolenie kibiców i wytykanie palcami zawodników, którzy z czwartego są nagle na ostatnim miejscu, w tej chwili dla piłkarzy nie ma znaczenia. Na chwilę obecną po dwóch meczach rundy wiosennej jesteśmy na trzecim miejscu patrząc pod kątem zdobytych punktów w rundzie wiosennej. Uważam, że dużym problemem na ten moment jest to, że chcąc wzmocnić zespół Olimpii Grudziądz, być może nie każdy zawodnik będzie chciał podjąć się dużego wyzwania. Być może nie każdy uwierzy w to, że Olimpia Grudziądz wygrzebie się z tych tarapatów, ale ja jestem przekonany, że nam się to uda. Potrzebujemy tylko tych którzy wierzą, że jest to do zrobienia!
[nextpage]Ostatnie dni to kadrowa czystka w Olimpii. Jak rozumiem, miał pan wpływ na decyzje kadrowe?
- Za wszystkie ruchy kadrowe poza Donatasem, którego praktycznie nie było już w klubie kiedy przychodziłem do zespołu, jestem odpowiedzialny w bardzo dużym stopniu, bo osoby które odeszły, w większości były tymi, którzy prawdopodobnie nie daliby rady realizować tego, co chciałem. Wyjątkiem jest jeden zawodnik, który teoretycznie wpisywał się w koncepcję gry, ale sam zdecydował, że już jest czas, by w dobrym stylu zakończyć przygodę w Olimpii Grudziądz. Wszystkie ruchy kadrowe są podporządkowane mojej osobie i tak naprawdę nie widzę możliwości, aby odszedł z Olimpii jakikolwiek zawodnik, będący potrzebny mi w realizowaniu planu jakim jest utrzymanie w pierwszej lidze i to samo tyczy się zawodników, którzy przyjdą i wzmocnią Olimpię.
Uznał pan, że ci zawodnicy nie wnoszą odpowiedniej jakości sportowej?
- Z większością w szczerej rozmowie powiedzieliśmy, że nie są w stanie realizować tego, na czym nam zależy. Nie ujmując nic umiejętnościom piłkarskim. Może w innych klubach wkomponują się w zespół. Ze wszystkimi rozstałem się w zgodzie i z szacunkiem.
Tylko 15 strzelonych goli. Po odejściu Denisa Popovicia Olimpii brakuje typowego "playmakera" oraz łowcy goli. Zgadza się pan z tym?
- Szczerze nie miałbym nic przeciwko, żeby w rundzie wiosennej bramki się rozkładały - jak to było w zeszłym sezonie - na cały zespół, gdzie Jaroch i Rok Elsner strzelali, nasi napastnicy dołożyli bramek, skrzydłowi i inni. Nie musimy mieć jednego strzelca jakim jest na przykład Goncerz w Katowicach, czy Zjawiński w poprzednich sezonach w Dolcanie. Uważam, że takiego zawodnika będzie ciężko znaleźć, który zapewni nam strzelenie 15 bramek w rundzie. Uważam, że na pewno trzeba szukać bramkostrzelnych zawodników, nawet być może w niższych i słabszych ligach jeśli chodzi o zagranicę. Średnia strzelonych bramek przez naszych ofensywnych zawodników jest bardzo słaba. Być może miało to też wpływ dotychczasowy sposób gry Olimpii. Ta siła rażenia Olimpii Grudziądz obecnie nie jest wystarczająca i na pewno będziemy szukali ludzi, którzy mogliby podnieść jakość jeśli chodzi o przednie formacje.
Kogo zimą będzie poszukiwać Olimpia? Miejsce zajmowane w tabeli nie jest sprzymierzeńcem w negocjacjach z zawodnikami.
- Zacznę od drugiego pytania - na pewno miejsce w tabeli Olimpii nie jest komfortowym do przyciągania bardzo dobrych piłkarzy. Z drugiej strony Grudziądz jest na chwilę obecną na tyle stabilnym klubem w pierwszej lidze, ze niezależnie od tego co się wydarzy z końcem rundy uważam, że musimy być przygotowani na dwa warianty. Pierwszy ten optymistyczny czy też realny, który uważam, ze jesteśmy w stanie zrobić, czyli utrzymanie w pierwszej lidze, a o drugim nie czas rozmawiać i liczę ze nie będzie przydatny w tym sezonie. Uważam, że ta stabilność i wszystkie sprawy organizacyjne wokół klubu są na dobrym pierwszoligowym poziomie. Być może będą tym atutem, który skłoni dobrego piłkarza do przyjścia do Olimpii Grudziądz. Jeśli chodzi o samych zawodnika - być może nie będę oryginalny, ale dla każdego dobrego piłkarza, który wkomponuje się w mój pomysł na grę znajdziemy miejsce w klubie, niezależnie od narodowości i wieku. Na chwilę obecną kryterium doboru piłkarzy to tylko i wyłącznie umiejętności i wpisanie się w mój pomysł na grę - inne czynniki poboczne są mniej ważne. Na tym będziemy bazowali dobierając piłkarzy do Olimpii Grudziądz.
Po dwóch meczach - zwycięstwie i remisie - coś w zawodnikach się zmieniło? Poczuli, że jednak nie wszystko jeszcze stracone?
- Dobrym symptomem było to, że po meczu z Drutex-Bytovią mimo, że strzeliliśmy bramkę w 93. minucie zawodnicy zeszli do szatni źli, niezadowoleni i tak naprawdę musiałem troszeczkę studzić głowy niektórych zawodników, bo ten wynik był dla nich niezadowalający - tak jak i dla mnie. Wiedzieli, że z przebiegu gry być może wynik powinien być 5:3, ponieważ Bytovia miała i rzut karny i sytuację Surdykowskiego. My musimy odnotować, że Dejan Zigon miał dwie idealne sytuacje, nie mówiąc o tym, że Oskar Trzepacz w 95. minucie powinien skończyć to spotkanie i powinniśmy wygrać ten mecz 2:1 w samej końcówce. Jest to dobry prognostyk, że zawodnicy widzą, że byli lepsi, a mimo to zremisowali. Na tym trzeba bazować, że wiara w ich umiejętności jest duża. Myślę, że można na tym budować przekonanie, że uda nam się zrealizować cel, jakim jest utrzymanie w pierwszej lidze.
Zimowa przerwa w Grudziądzu była chyba wyczekiwana. Piłkarzom przyda się taki swoisty reset?
- Przychodząc do Olimpii Grudziądz stwierdziłem, że teoretycznie byłoby najlepiej, żeby tych dwóch meczów z rundy wiosennej nie było, ale teraz uważam, że dla Olimpii Grudziądz ten sezon powinien trwać bez przerwy jak w lidze angielskiej. Bazując na tym, co mieliśmy w tych dwóch ostatnich meczach uważam, że kolejne mecze z przeciwnikami - Stomilem Olsztyn oraz Chojniczanką skończyły by się dla nas pozytywnym rezultatem. Niestety runda się skończyła, mamy zaraz koniec roztrenowania, miesiąc przerwy w regularnych treningach i wracamy do ciężkiej pracy, mam nadzieję, że owocnej. Także ja już jestem głową przy przygotowaniach styczniowych. Oczywiście mamy jeszcze sparing z Zawiszą Bydgoszcz, ale chcemy też dać szansę nowym zawodnikom, aby mogli przekonać mnie do swojej osoby.
Do zajęć wracacie 11 stycznia. Co pan powie zawodnikom na dzień dobry? "Głowa do góry i ruszamy?"
- Takie rozmowy już się odbyły z zawodnikami. Ja przedstawiłem swoje jasne stanowisko, że ja nie przyszedłem tutaj na chwilę obecną budować zespołu do drugiej ligi, czyli żeby dotrwać tylko do czerwca. Ja przyszedłem tutaj zrealizować konkretny cel. Konkretnym celem jest utrzymanie zespołu Olimpii Grudziądz w lidze. Nieważne w jaki sposób, styl na pewno pójdzie na bok, a będzie się liczyła skuteczność i punkty. Mam nadzieję, że kibice docenią i też zrozumieją, że Olimpia na chwilę obecną jest niewolnikiem wyniku. Ładna gra i porażka 3:0 nie będzie mnie interesowała. Będziemy musieli troszeczkę zaryzykować, czasami się odsłonić, nawet zbyt mocno, bo na chwilę obecną nie mamy czego bronić.
Może pan zapewnić kibiców Olimpii, że pod pana wodzą Biało-Zieloni w każdym spotkaniu na boisku dadzą z siebie wszystko i przynajmniej pod tym względem nie zawiodą?
- Myślę, że wszyscy zawodnicy, którzy zostaną i wpiszą się w koncepcję mojego pomysłu na grę, będą musieli grać w pewnym sensie widowiskowo i z poświęceniem, bo te rozmowy indywidualne z zawodnikami opierały się na tym, że każdy zawodnik musiał gdzieś się wypowiedzieć i albo ktoś jest ze mną, albo go nie ma. Nie uznaję półśrodków - albo coś jest białe albo czarne. W piłce nożnej nie można być konformistą i zgadzać się ze wszystkimi - jeżeli ktoś się zgadza ze mną i jest gotowy realizować mój pomysł, to będzie w Olimpii Grudziądz. Jeżeli nie będzie w stanie realizować takiego pomysłu i nie będzie w stanie poświęcić wszystkiego - to pożegnamy się z takim zawodnikiem.
Jacek Paszulewicz: Olimpia Grudziądz nie ma czego bronić
- Potencjał ludzki mimo że jest mniejszy niż w zeszłym sezonie, to nie jest tak niski, aby Olimpia była czerwoną latarnią ligi - mówi Jacek Paszulewicz, który podjął się misji uratowania Olimpii Grudziądz przed spadkiem z I ligi.
Źródło artykułu: