Henrich Mchitarjan - wielki sezon po kryzysie. Ormianin wreszcie liderem Borussii

Henrich Mchitarjan jest najdroższym nabytkiem w historii Borussii Dortmund. W pierwszych dwóch sezonach radził sobie ze zmiennym szczęściem, ale dziś nikt w klubie nie żałuje fortuny wydanej na pomocnika z Armenii.

Z Armenii przez Ukrainę do Niemiec

W 2009 roku 20-letni Henrich Mchitarjan zamienił macierzysty Pjunik Erewań na Metalurg Donieck. Kosztował niecałe pół miliona euro, a już po pół roku Szachtar Donieck zapłacił za niego prawie 6 mln! Pierwszy sezon ofensywnego pomocnika na Ukrainie był znakomity, a kolejne - już po zmianie klubu - nie gorsze.

By przebić się w Szachtarze, potrzebował trochę czasu. Kiedy jednak Górnicy sięgali po awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, nie dając szans Romie, był kluczowym ogniwem zespołu Mircei Lucescu. Sezon 2011/2012 to dalszy progres uzdolnionego piłkarza i 17 punktów do klasyfikacji kanadyjskiej ligi ukraińskiej, a edycja 2012/2013 - prawdziwe rozbicie banku: 25 goli i 10 asyst. Było jasne, że "Miki" nie zostanie na dłużej w Szachtarze.

Dla kogo perła z Kaukazu?

Borussia szukała akurat następcy Mario Goetze. Na wychowanku zarobiono krocie, dlatego Hans-Joachim Watzke i Michael Zorc ruszyli na zakupy, jakich wcześniej w Dortmundzie nie było. Najpierw ściągnięto Pierre-Emericka Aubameyanga, a kilka dni później Mchitarjana. Pozyskanie Gabończyka do najtrudniejszych nie należało, za to o Ormianina trzeba było stoczyć bój z Liverpoolem.

Jak informowano na początku lipca 2013 roku, The Reds robili wiele, by mieć u siebie perłę z Kaukazu nazywaną też "Zidane'm z Armenii". Mchitarjan był jednak zdecydowany na znajdującą się wtedy na topie Borussię. - Przy wyborze klubu kierowałem się sercem. Liverpool ma wielką przeszłość, ale wielka przyszłość należy do Borussii - tłumaczył, zachwycając się atmosferą na meczach Bundesligi.

Najdroższy nabytek zostaje w cieniu Reusa i "Lewego"

Mchitarjan kosztował Borussię 27,5 mln euro. Szachtar nie chciał obniżać żądań, wiedząc, że popyt na piłkarza jest spory. W Dortmundzie podjęto ryzyko i pobito transferowy rekord Marcio Amoroso z 2001 roku (25 mln euro). Trafna decyzja? Teraz wiadomo już, że tak, ale jeszcze w połowie bieżącego roku uzasadnione były zdania odmienne.

W tym sezonie żółto-czarnym udaje się niemal wszystko
W tym sezonie żółto-czarnym udaje się niemal wszystko

- Sądzę, że nie pokazałem jeszcze w Borussii tego, na co potrafię. Stać mnie na dużo, dużo więcej i mogę grać zdecydowanie lepiej - mówił po pierwszej rundzie spędzonej w Niemczech i nie krył, że musiał zmierzyć się z krytyką Juergena Kloppa: - Oczywiście zdarzało się, że miał niepochlebne uwagi po słabszych spotkaniach. Nawet jednak jeśli trener jest ze mnie zadowolony, to ja sam mam do siebie zastrzeżenia.

Niezłych i obiecujących występów wcale nie było mało, 13 goli to też przyzwoity bilans, ale "Miki" pozostawał w cieniu Marco Reusa i Roberta Lewandowskiego. To Niemiec wespół z Polakiem byli liderami Borussii, która wywalczyła wicemistrzostwo, dotarła do finału DFB-Pokal oraz najlepszej "8" Ligi Mistrzów. Lepszy dla mierzącego 178 centymetrów gracza miał być następny rok, ale okazał się wielką klapą.

Kryzys zespołu pociągnął go w dół

Sezon 2014/2015 był najgorszym w wykonaniu BVB od lat i nie zmienił tego nawet awans do finału Pucharu Niemiec. Żółto-czarni długo dołowali w Bundeslidze, znaleźli się nawet w strefie spadkowej. Im słabiej grał zespół, tym mniej udawało się Mchitarjanowi. W Lidze Mistrzów przez ponad 600 minut nie zdobył ani jednej bramki i ani razu nie asystował. W Bundeslidze taka seria trwała przez 15 meczów!

Nawet jeśli dochodził do sytuacji strzeleckich, to zazwyczaj je marnował. A często miewał mecze, w których był po prostu niewidoczny. W tym okresie Borussia miała zresztą ogromne problemy w ofensywie. Nic dziwnego, że pojawił się temat roszad kadrowych, a na wylocie miał znaleźć się między innymi Mchitarjan. - Henrich ma życzenie, by latem opuścić Dortmund. Muszę zobaczyć, co w tym temacie da się zrobić. Jestem przekonany, że świetnie pasowałby do Juventusu - oceniał agent Mino Raiola.

Na zmianę klubu nie było czasu

Borussię począwszy od 2011 roku rokrocznie opuszczał kluczowy piłkarz (Sahin, Kagawa, Goetze, Lewandowski). Po zupełnie nieudanym sezonie można było oczekiwać wyprzedaży, tymczasem żadna z gwiazd nie rozstała się z Dortmundem. Wpływ miała na to zmiana trenera i nowe rozdanie - Thomas Tuchel wszystkim dał czystą kartę. Piłkarze byli ciekawi pracy z nowym szkoleniowcem, a na transfer czasu było niewiele - Borussia już w lipcu rozegrała pierwszy mecz o stawkę, wcześniej intensywnie trenując.

Gdyby Tuchel nie stawiał na Mchitarjana albo ten słabo rozpocząłby rozgrywki, być może do akcji wkroczyłby Raiola. Okazało się jednak, że wraz z przybyciem Tuchela i nowym sezonem nastąpiło odrodzenie 26-latka. Trzeba wziąć poprawkę na to, że Borussia nie miała zbyt mocnych rywali, ale strzelenie 9 goli i zaliczenie 7 asyst w pierwszych 9 meczach sezonu to dorobek fenomenalny, a przy tym sporo lepszy niż w całych poprzednich rozgrywkach!

Lider z prawdziwego zdarzenia. Jest wszędzie, tylko ta skuteczność...

Świetny początek pozwolił Mchitarjanowi odzyskać pewność siebie i wejść w odpowiedni rytm. Jest liderem Borussii, przyćmiewając Reusa oraz Shinjiego Kagawę. Aubameyang być może robi większe wrażenie, ale to napastnik i nic dziwnego, że strzela jeszcze więcej goli. "Mikiego" charakteryzuje to, że bierze udział w prawie każdej akcji ofensywnej. Kiedy BVB atakuje, jest wszędzie - ma piłkę przy nodze albo ustawia się do podania na czystej pozycji. Świetnie drybluje, przyśpiesza grę i wypatruje partnerów.

O progresie Mchitarjana najlepiej świadczy porównanie ocen, przyznawanych przez rzetelny i szczegółowo analizujący mecze ligowe magazyn "Kicker". W poprzednim sezonie uzyskał średnią "3,59", obecnie wynik ten to "2,50" (skala 6-1). Różnica potężna, zwłaszcza gdy uwzględni się miejsce zajmowane w całosezonowej klasyfikacji piłkarzy: obecnie drugie (za Douglasem Costą), w poprzednim sezonie - 121!

Jedyne, co można zarzucić gwiazdorowi, to mizerna skuteczność. Mchitarjan zmarnował już mnóstwo dogodnych okazji. Tak dogodnych, że spudłowanie wcale nie było łatwe. Gdyby zawodnik potrafił zachować zimną krew przed bramką, miałby teraz w dorobku nie 15 goli, ale 25 albo jeszcze więcej. Przykładem mogą być zaprzepaszczone szanse w niedawnym meczu z Eintrachtem (4:1), z których jedna jest poważnym kandydatem do "pudła sezonu":

Nowy kontrakt już wkrótce?

Mchitarjan nie może na razie liczyć na udział w mistrzostwach świata czy Europy. Nawet przy powiększeniu formatu Euro 2016, Armenia nie zbliżyła się do awansu. Dla zawodnika największym prestiżem jest zatem Liga Mistrzów, a wydaje się przesądzone, że Borussia awansuje do elitarnych rozgrywek w 2016 roku. To sprawia, że "Miki" nie ma powodu, by zmieniać barwy.

- Rozgrywa fantastyczny sezon i w związku z tym już niedługo zamierzamy usiąść do rozmów z działaczami Borussii o nowym kontrakcie. Henrich nie jest piłkarzem, który wybiera klub, kierując się pieniędzmi czy innymi względami pozapiłkarskimi. Będzie grał tam, gdzie czuje się najlepiej i gdzie może rozwijać swój talent - tłumaczy Raiola. Wszystko wskazuje na to, że Ormianin jeszcze przez wiele sezonów będzie cieszył grą kibiców BVB.

Komentarze (0)