Dariusz Tuzimek: Portret Leśnodorskiego na poznańskim kredensie (felieton)

Legia robi transfery szybko i z rozmachem. W Warszawie aż cmokają z zachwytu. Tymczasem kibice innych drużyn zaczynają kpić, że klub z Łazienkowskiej kupi wszystkich co do nogi (jak leci) i wygra ligę walkowerem.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Bogusław Leśnodorski / Na zdjęciu: Bogusław Leśnodorski

Można odnieść wrażenie, że Legia chce wszystkich i wszyscy chcą grać w Legii. W takim Poznaniu na przykład, czują się już całkiem niepewnie. Za to prezes Legii Bogusław Leśnodorski - nazywany familiarnie Bogusiem - czuje się u nich swobodnie, jak u siebie. Wpada do "Kolejorza" jak do supermarketu, bierze co chce z półki, resztę rezerwuje, albo tylko ostentacyjnie ogląda - tak żeby wszyscy widzieli, że ogląda - i wychodzi. Co gorsza, wychodzi z zapowiedzią, że miło mu się tu robi zakupy, więc jeszcze wróci. Zgroza i horror normalnie.

Strach blady padł na Poznań. Warszawiacy wyjęli Hamalainena, a miejska legenda głosi, że chcą Marcina Kamińskiego i jeszcze Barry'ego Douglasa. A przecież Lechitom dopiero co udało się pozbyć niesmaku po odejściu na Łazienkowską Bartosza Bereszyńskiego.

Trener Urban co rano zagląda do szatni piłkarzy Lecha z niepokojem i obawą czy kogoś tam w ogóle jeszcze zastanie, kibole straszą zdrajców, a rodzina Rutkowskich zapewne każe niedługo zamykać piłkarzy w klubie na noc, stadion otoczyć ochroną, wykopać głęboką fosę, zalać wodą i rozstawić zasieki z drutu kolczastego. Żartów nie ma, Leśnodorski grasuje!

Jego portretem zaczynają już straszyć dzieci w Wielkopolsce. Podobno jak się zdjęcie Leśnodorskiego na kredensie postawi, to dzieciaki cukierków nie ruszą!

A prezes Legii zachowuje się jak uzależniony od shoppingu. I jest nieobliczalny. Na dodatek im bardziej dementuje na Twitterze, że dany zawodnik go nie interesuje, tym bardziej mu nie dowierzają. Może dlatego, że na hasło "Borysiuk w Legii" dał jakiś czas temu twitta: "Bzdura!". Dziś Ariel pozuje z koszulką Legii z numerem siedem jako nowy gracz klubu z Łazienkowskiej.

Legia jest w shoppingowym szale. Przecież - oprócz Hamalainena i Borysiuka - kupiła już także Jarosława Niezgodę z Wisły Puławy i wypożyczyła Artura Jędrzejczyka. A piszą, że ma jeszcze chrapkę na Denissa Rakelsa z Cracovii i Karola Świderskiego z Jagiellonii. No i wielu marzy o powrocie Miro Radovicia.

Gdyby ci wszyscy zawodnicy mieli przyjść do Legii, to trzeba by przebudować stadion tak, żeby dołożyć drugą szatnię dla piłkarzy. W jednej się nie już nie pomieszczą. Za chwilę - pewnie po pierwszym obozie - zrobi się ruch w drugą stronę. Zaczną wyjeżdżać (Vranjes? Bo za kogoś musi grać ten Borysiuk, a przecież nie za Jodłowca) ci wszyscy, którzy nie dają Legii jakości na dziś, na teraz. Tu nikt nie poczeka. Tytuł ma być na stulecie klubu, a jeśli ktoś ma się dopiero uczyć piłki, to pójdzie na wypożyczenie np. do Sosnowca.

Prezes Bogusław wiatru takiego narobił, że "pusty" styczeń w ekstraklasie jest ciekawszy niż grudzień, gdy były mecze. Jedni pieją z zachwytu, inni klną na czym świat stoi, ale komentują. Rusza ich to, co przed chwilą nudziło. I o to chodzi!

Taki Twitter to ma pod tym względem wielkie możliwości. Kibic może pogadać z prezesem klubu bez umawiania się na konkretną godzinę w gabinecie. Natomiast prezes może odpowiedzieć. Albo coś ogłosić. A prezes Leśnodorski jest z kibicami na Twitterze blisko. Zresztą nie tylko na Twitterze.

Legia narzuciła takie tempo transferów, że prezes - jak się nic nie dzieje - czuje, że powinien wyjaśniać, że akurat nikogo tego dnia nie kupił. We wtorek napisał: "Dzisiaj raczej nie będzie żadnego transferu". Odpowiedź jednego z kibiców mnie powaliła: "A co to? Sklep w Poznaniu zamknięty? Remanencik jakiś?".

Spokojnie. Prezes nie kupił wczoraj, kupi dziś, albo jutro. A kogo już kupi pakuje w paczki i wysyła na Maltę na rosyjską lekcję przetrwania. Tam na miejscu Stanisław Czerczesow wyciska ze swoich piłkarzy siódme poty.

Chłopaki podpierają się nosem, pot z nich leci ciurkiem, a po zajęciach zasypiają niczym maluchy na leżakowaniu. Śni im się wtedy norweski trener, który stawiał na świeżość i dalekie przerzuty.

A im piłkarze bardziej zdechnięci po zajęciach, tym Czerczesow bardziej uśmiechnięty i zadowolony ze swoich metod i dobrej roboty. Wiadomo: ruska szkoła! Wąsaty trener - widząc jak wykończeni są jego zawodnicy - pozwolił sobie ostatnio na żart. "Bergu, gdzie ty?" - kpił z metod trenera, który miał Legię wprowadzać do Europy. Na świeżości.

Teraz Legia ma wjechać do tej Europy na ruskim tanku. A po drodze rozjechać gąsienicami Piasta Gliwice, Lecha rozkupić i zdobyć w cuglach mistrzostwo na stulecie klubu. Trzeba przyznać, że w Legii mają rozmach. Widać, że właściciele klubu uznali, że to nie jest moment, w którym będą oszczędzać. Imponujące.

I napędzające całą ligę. Jest ruch w interesie. Gdyby taki Leśnodorski nie istniał, należałoby go wymyślić. To, co teraz robi, jest dla mediów i kibiców ciekawsze niż trzy czwarte spotkań tej smutnej ligi. I tylko kibice innych drużyn przypominają, że jak ostatnio zakupy z rozmachem zrobił Bogusław Cupiał (w czasach trenera Maaskanta), to Wisła do dziś nie może wrócić do równowagi. Ot takie memento, żeby prezesowi Legii nie spało się zbyt dobrze.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Więcej tekstów Dariusza Tuzimka ->

Nie wszyscy na Maderze kochają CR7. Wandale "ozdobili" pomnik Ronaldo nazwiskiem Messiego
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×